Recenzja gry

Sekiro: Shadows Die Twice (2019)
Hidetaka Miyazaki
Noshir Dalal

Samotny wilk i śmierć

From Software zrobiło duży krok do przodu. Nie wyzbyło się kompletnie swoich soulsowych korzeni, oferując jednocześnie mnóstwo świeżych rozwiązań mających urozmaicić rozgrywkę. To emocjonujące i
"Sekiro: Shadows Die Twice" - recenzja
Wiejący ze wschodu wiatr niesie ze sobą nie tylko woń wiśni. W nozdrza wdziera się kwaśny zapach spalenizny. Dopalające się wokół zgliszcza uświadamiają smutną prawdę. To koniec świata, który znasz. Co może jednak osierocone szczenię? Jak długo przeżyje, kąsając przeciwników po nogach? Osamotniony na polu bitwy masz dwie opcje. Zabijać lub dać się zabić. Wtem, pomocna dłoń, szansa na życie wymagająca nieograniczonego poświęcenia. Stajesz się narzędziem, naczyniem, które wypełnia tylko wola twego pana. Noc przeszywa świst samurajskiego miecza, a Ty pogrążasz się w ciemności, wracając do żywych jako Sekiro, Jednoręki Wilk.



Zostawmy za sobą średniowieczne mury Lordran, wiktoriańskie Yharnam i wpuśćmy na ekran odrobinę światła. Najnowsza produkcja From Software przenosi gracza do Japonii schyłku ery Sengoku. Boski potomek zostaje uprowadzony przez klan Ashina, a naszym najważniejszym zadaniem jest wyrwanie młodzieńca z ich rąk. Znów zostaniemy postawieni w opozycji do reszty świata. Krew zacznie lać się strumieniami, a my zaczniemy ginąć. Raz za razem, by podnieść się z upodlonych klęczek i w myśl zasady git gud – starać się po raz kolejny oszukać śmierć.

Porzućcie swoje wszelkie soulsowe przyzwyczajenia. Tak jak "Bloodborne" oduczyło graczy polegania na tarczy, tak "Sekiro: Shadows Die Twice" uświadamia im, że wbrew pozorom rolka nie jest odpowiedzią na ich wszystkie pytania. Oderwanie głównego bohatera od ziemi otwiera przed nami nie tylko nowe możliwości eliminowania przeciwników, ale wreszcie daje poczucie, że świat nie jest upchnięty w sztywnych, zamkniętych ramach. Płynność i towarzysząca jej finezja poruszania nie opuszczały mnie ani na moment. Gra jest pełna możliwości – tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się na frontalny atak, czy też ciche eliminowanie patrolujących teren wojowników (a także kurczaków, jaszczurek i innych paskud). Przy tym drugim podejściu będziemy w głównej mierze polegać na tak prostych elementach, jak delikatne poruszanie się oraz sprawne używanie linki z hakiem. Stanie się ona naszym nieodłącznym towarzyszem. Przy jej pomocy dostaniemy się w pozornie niedostępne miejsca, z których wyeliminujemy przeciwników w bezszelestny sposób.



Prawdziwe kolory walki ujrzymy dopiero w bezpośrednim starciu. Pozostajemy zupełnie nieskrępowani paskiem staminy. Zamiast niego wprowadzono wskaźnik postury, którego przełamanie wprawia nas w oszołomienie i otwiera na ciosy przeciwnika. Nie warto jednak trzymać się starych nawyków i polegać tylko i wyłącznie na gardzie. Kluczem do szybkiego rozstrzygania starć jest przede wszystkim opanowanie sztuki parowania nadchodzących ciosów. Właściwe zgranie w czasie wytrąca przeciwnika z równowagi, zaburzając z kolei jego posturę, a to stanowi zaproszenie do błyskawicznego wsadzenia mu kosy pod żebro. Gorzej, jeśli w naszą stronę zostanie wyprowadzony cios specjalny. Możemy oczywiście przykozaczyć i próbować zbić go specjalną gardą albo po prostu wykonać unik. 

Proteza zamontowana w miejsce odciętej ręki urozmaici zdolności bitewne Sekiro. Wymienne gadżety niejednokrotnie oszczędzą nam cierpienia. Część przeciwników boi się generowanego przez protezę ognia, inni zaś ukryją się za tarczą, którą rozbije tylko wzmocniony cios toporem. W toku gry odnajdziemy kolejne dodatki, a drzewko ulepszania protez umożliwi rozwijanie zdolności w kierunku preferowanego przez nas sposobu walki. 

Pogódźcie się z częstym umieraniem. Śmierć jest bezlitosna i potrafi przyjść niepostrzeżenie. W tym świecie cień umiera dwa razy, więc pierwszy zgon nie musi okazać się tym ostatecznym. Co więcej, po pierwszym zmartwychwstaniu możemy nawet wywalczyć drugie podniesienie. Shinobi powinien realnie oceniać swoje szanse na wygranie pojedynku po skorzystaniu z możliwości ożywienia. Japonia toczona jest przez śmiertelną chorobę, zwaną smoczym morem. Każde tchnienie życia wtłoczone do naszych płuc jest jednocześnie pocałunkiem śmierci wymierzonym w wyniszczonych wojną mieszkańców. 

"Sekiro: Shadows Die Twice" kompletnie zmienia rozkład akcentów w walce. Zamiast typowego rozwijania statystyk, nieograniczonego grindowania i dobierania coraz ładniejszych wdzianek zmuszeni jesteśmy radzić sobie w inny sposób. Zebrane punkty doświadczenia posłużą do aktywacji umiejętności rozrysowanych w kilku drzewkach rozwoju. Nasz wojownik stanie się wirtuozem sztuki shinobi poprzez sukcesywne opanowanie bardziej wymyślnych technik walki oraz umiejętności pasywnych, takich jak niższa wykrywalność lub dodatkowa amunicja protezy. Gra nie pozwala również na swobodne dopakowywanie postaci. Każdy odcinek dysponuje specjalnymi przeciwnikami, których pokonanie nagradza gracza koralikami modlitewnymi. Zebranie ich określonej liczby pozwala na zwiększenie punktów życia i postury. Tym samym bitewny potencjał Sekiro zostaje mocno ograniczony, a gracz zmuszony jest do gospodarowania tylko tym, co oferuje mu gra.



Pomimo doświadczenia z gatunkiem, "Sekiro: Shadows Die Twice" sprawiło mi z początku wiele trudności. Wszystko przez zbytnie przyzwyczajenie się do utartych soulsowych taktyk i prób zarolkowania przeciwnika na śmierć. Gra wymaga kompletnej zmiany myślenia i nastawienia się na szybsze, bardziej agresywne podejście. Zamiast wyszarpywania pojedynczych ciosów konieczne staje się wczucie w dynamikę prowadzonego przez nas samuraja. To już nie średniowiecze, w którym ślamazarne punktowanie przeciwnika prędzej czy później dawało wymierny efekt. W tej odsłonie trzeba być mieczem, przebić opór powietrza i bezlitośnie zaburzać rytm ciosów naszego adwersarza. W zamian otrzymamy przepiękne animacje kończące żywot naszych ofiar i satysfakcję, jakiej nie dano nam nigdy wcześniej poczuć.

Ekipa Hidetaki Miyazakiego po raz kolejny trafia w dziesiątkę na tarczy narracyjnego majstersztyku. Inkorporuje nie tylko shintoistyczne wierzenia swych przodków, ale okrasza je dodatkowo smaczkami z buddyzmu i hinduizmu. Wprawne oko dostrzeże również inspiracje pochodzące z mangi "Samotny Wilka i Szczenię". Świat znów budowany jest za pomocą znalezionych notatek oraz opisów przedmiotów. Dodatkowym źródłem informacji staną się podsłuchane rozmowy. Podpowiedzą one, jak radzić sobie z niektórymi przeciwnikami, naprowadzą gracza na znajdujące się w pobliżu sekrety, a także staną się wytrychem do otwarcia kolejnych wątków fabularnych.

From Software zrobiło duży krok do przodu. Nie wyzbyło się kompletnie swoich soulsowych korzeni, oferując jednocześnie mnóstwo świeżych rozwiązań mających urozmaicić rozgrywkę. To emocjonujące i angażujące doświadczenie nie uniknęło co prawda drobnych błędów (drżące ragdolle traktuję już jako typowy smaczek), ale blakną one szybko w starciu z wciągającą historią i wymagającym, acz sprawiedliwym poziomem trudności. Panie Miyazaki, czapki z głów.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones