Recenzja serialu

Czas honoru (2008)
Grzegorz Kuczeriszka
Waldemar Krzystek
Maciej Zakościelny
Jakub Wesołowski

Serial na dwoje pisany

"Czas honoru" to serial pod pewnym względem wyjątkowy. Przez wielu uważany jest za produkcję, która po latach marazmu polskiego kina telewizyjnego wyciąga gatunek z powrotem na przyzwoity poziom.
"Czas honoru" to serial pod pewnym względem wyjątkowy. Przez wielu uważany jest za produkcję, która po latach marazmu polskiego kina telewizyjnego wyciąga gatunek z powrotem na przyzwoity poziom. Doba PRL-u, obfitująca w bardzo dobre seriale historyczne, niezwykle przecież kontrastuje z beznadziejnością ostatnich lat. Swoje dołożyła jeszcze świetnie zapowiadana i dobrze rokująca "Tajemnica twierdzy szyfrów", która poniosła jednak klęskę. "Czas honoru" może nawet nasunąć wykrzyknienie: "nareszcie". Nareszcie powstało coś, czym można się pochwalić i czego nie należy się wstydzić. Czy jednak takie stwierdzenie będzie słuszne?
 
Na "Czas honoru" należy spojrzeć z dwóch perspektyw. Po pierwsze, jak na serial stricte historyczny. I w tym przypadku mowy o ocenie pozytywnej być niestety nie może, właściwie wręcz przeciwnie. Nie chodzi tu wcale o jakieś błędy historiograficzne, serial skupia się bowiem bardziej na bohaterach niż na polityce. "Czas honoru" grzeszy jednak brakiem oddania realizmu ówczesnych czasów. W tym dramacie nie ma dramatu, a w tragedii nie ma tragedii. Mamy za to - i tyczy się to przede wszystkim dwóch pierwszych sezonów - swoistego rodzaju sielankowość. Wrażenie wszechobecnej swobody, oglądanie się bohaterów za pięknymi kobietami na ulicach Warszawy, paradowanie w modnych, wyróżniających się i nowych strojach oraz wszędobylskie uśmiechy nadają serialowi rys cukierkowatości, aczkolwiek na szczęście nie przesłodzonej. Bohaterowie skupiają się na romansach w takim samym stopniu jak na walce z okupantem, a czasami owa walka schodzi gdzieś tam na dalszy plan. Nawet w przerażającym getcie nie obyło się bez błędów. Lena Sajkowska (Agnieszka Więdłocha) wtłacza do serialu chyba najwięcej optymistycznej energii, a postura jej ojca (Krzysztof Globisz) zaprzecza wszelkim problemom żywnościowym na żydowskiej stronie.
 
Nie należy oczywiście odmawiać serialowi pewnych walorów poznawczych. Dość dobrze odwzorowana została Warszawa, można nawet porównać ją do tej z "Kolumbów". Wplecione zdjęcia dokumentalne to również mały pozytyw, a walka zrzuconych "cichociemnych" po części oddaje prawdziwe działania. Rwący się do zamachów na nazistowskich generałów i niemieckie konwoje chłopcy dostali rozkazy czekania, podrabiania dokumentów czy rozwieszania plakatów. Wojnę wygrywało się nie tylko karabinami, ale podpisami, dezinformacją czy plakatem, a ze spadochroniarzami zamiast wyszkolonych agentów współpracowały otyłe babcie z bazaru jako łączniczki.
 
"Czas honoru" nabiera jednak rumieńców jeśli potraktujemy go jako serial sensacyjny w realiach II Wojny Światowej. Jest w nim jakaś magia, siła, która nie pozwala widzowi oderwać się od ekranu i doczekać kolejnego odcinka. Jest to zasługa nieźle prowadzonych wątków, ciekawych bohaterów i dość dobrego aktorstwa. Wyróżniłbym tutaj przede wszystkim Antoniego Pawlickiego w roli z pozoru cwaniakowatego Janka Markiewicza. Pawlicki przypomina bardziej naturszczyka niż zawodowego aktora, ale postaci wychodzi to na dobre. Oprócz niego, świetnie wypadają Katarzyna Gniewkowska, Piotr Adamczyk czy Maja Ostaszewska. Z Ostaszewską wiąże się oczywiście pewien osobny problem. Umęczona aktorka polskiego kina numer jeden, ograniczona, ale czy przez to słaba? Nie jest to w tym przypadku specjalnie ważne, ponieważ Ostaszewska do roli Wandy pasowała idealnie i dzięki temu poradziła sobie z rolą dobrze, znacznie lepiej niż zastępująca ją później Magdalena Różczka. Na trzecim planie doskonale radzą sobie inni aktorzy jak Monika Jakowczuk czy Mariusz Jakus. Największym jednak pozytywem serialu jest to, że twórcom udało się stworzyć pozycję niesamowicie wciągającą i niezmiernie ciekawą.
 
Niestety, w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu, a właściwie to łycha. Ogrom nieprawdopodobieństw zdarzeń oraz przypadkowości razi niesamowicie. Można odnieść wrażenie, że gdyby zebrać wszystkich bohaterów serialu, nikt nikomu nie musiałby się przedstawiać. Świetnie wyszkoleni "cichociemni" popełniają również amatorskie błędy, czego najlepszym przykładem atak Bronka (Maciej Zakościelny) na dyrektora teatru (Tomasz Dutkiewicz) prosto zza winkla. I miał szczęście, że dyrektor szedł w obecności tylko jego kobiety, a nie na przykład oddziału gestapo. Pawiak zaś przypomina hotel, w którym się przebywa, potem wychodzi, potem znowu do niego wraca, by znowu go opuścić. Doskonałym zresztą podsumowaniem serialu jest zakończenie trzeciej serii. Niesamowicie zaskakujące, zrobione w świetnym stylu, niezwykle klimatyczne, ale kompletnie pozbawione jakiegokolwiek realizmu i zwyczajnie przeszarżowane.
 
Mimo tych poważnych, podstawowych błędów scenariuszowych i - o zgrozo - logicznych "Czas honoru" uważam za serial niezły, może nawet dobry. Istnieją jednak dwie ważne kwestie, nad którymi trzeba się zastanowić. Pierwsza to sprawa oceny. Czy serial historyczny traktujący realia historyczne z przymrużeniem oka, a skupiający się na warstwie sensacyjnej i obyczajowej może w ogóle zasługiwać na pozytywną ocenę? Czy owa ciekawość, która tak przyciągająca widza, nie działa na zasadzie prymitywnego lepu na głupie muchy, które dają się złapać w pułapkę, zachwycając się serialem na lewo i prawo? Znacznie ważniejsze jest jednak drugie zagadnienie. Każdy, zarówno sceptycy, jak i zwolennicy serialu, muszą postawić sobie jedno pytanie. Czy w dobie pokolenia Internetu, coraz mniej rozumiejącej, głupiejącej młodzieży tkwiącej silnie w kulturze obrazkowej; uświadamianie jej przez takie pozycje jak "Czas honoru" nie będzie bardziej pożyteczne niż próba zrobienia tego przez cięższe seriale a'la PRL?
1 10
Moja ocena serialu:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Czas honoru", który zadebiutował na ekranach telewizorów w 2008 roku, zdobył sobie niemałą popularność i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones