Recenzja filmu

Cień wampira (2000)
E. Elias Merhige
Eddie Izzard
Cary Elwes

Stanislavski's

Zgodnie z popularną anegdotą, wcielający się w tytułową postać z filmu "Nosferatu" Murnaua Max Schreck wypadł w swej roli tak sugestywnie, gdyż w rzeczywistości naprawdę był wampirem. Obecnie
Zgodnie z popularną anegdotą, wcielający się w tytułową postać z filmu "Nosferatu" Murnaua Max Schreck wypadł w swej roli tak sugestywnie, gdyż w rzeczywistości naprawdę był wampirem. Obecnie oczywiście każdy świadom jest faktu, że Schreck nie zmaterializował się w ciągu jednej nocy, ale był uznanym aktorem scenicznym i filmowym. Pogłoska o jego krwiożerczej naturze była więc wabikiem jeszcze z czasów, gdy o Internecie nikt nie słyszał, a ludzie byli znacznie bardziej podatni na magię ekranu. Co nie zmienia faktu, że owa fantazja wręcz aż się prosi... aby przenieść ją na tenże ekran.

Własną wizję powstawania "Nosferatu – symfonii grozy" postanowił utrwalić na taśmie E. Elias Merhige, twórca znany do tej pory głównie w kręgach undergroundowych, za sprawą swego błyskotliwego debiutu "Begotten". "Cień wampira" różni się od tamtego obrazu praktycznie pod każdym względem: to już nie żadne eksperymenty, ale Hollywood pełną gębą. Wprawdzie Merhige zrealizował swój film z pominięciem finansowania przez wielkie studia, niemniej jest to rozrywka jak najbardziej mainstreamowa, skierowana do każdego – byle myślącego – odbiorcy. Nie jest to bynajmniej typowy horror, raczej autotematyczna zabawa w kino. Co najistotniejsze: jest to zabawa, która równą frajdę dostarcza twórcy (to się czuje), jak i widzom.

Dobrze bawić zdają się tutaj również aktorzy: "przegięty" Malkovich jako reżyser-dyktator, gotów dla efektu finalnego posunąć się do paktu z siłami ciemności czy nominowany za swoją rolę do Oscara Willem Dafoe, który jako wampirza gwiazda kradnie show wszystkim kolegom (i koleżankom) po fachu. Postać Schrecka jest tu zarówno odpychająca, godna politowania, jak i... nieodparcie komiczna. Sceny, w trakcie których rozprawia się nad "niezwykłą techniką" jego pracy na planie, wywiedzioną z nauk Stanisławskiego, należą do najzabawniejszych w całym filmie. W tle mamy jeszcze pomniejsze powody do uciechy, bo w skład ekipy wchodzą również m.in. Cary Elwes, Udo Kier i Eddie Izzard.

Jedno jest pewne: nie należy traktować obrazu Merhige'a na poważnie. Ba! Wręcz nie sposób tak postąpić, gdyż na każdym kroku puszcza się tu do nas oko, cytuje i przekształca to, co teoretycznie dobrze znane, w całkiem nową jakość. Ironia i czarny humor czynią z "Cienia (...)" rozkoszną podróż w inny wymiar. Do krainy, która nad naszą posiada zasadniczą przewagę: tutaj wszyscy mówią jednym językiem, językiem kina. Włada nim nawet uzależniony od hemoglobiny trupioblady dziwak, który zapewne byłby przerażający, gdyby nie to, że zdradza wyraźne zadatki na... giganta ekranu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Cień wampira" przedstawia historię alternatywną. Co by było, gdyby Max Schreck okazał się prawdziwym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones