Syndrom "ambitnej platformówki"

Od premiery "Inside" minął już kawał czasu (jak na branżę gier). Po wygraniu wielu ważnych nagród i sukcesie finansowym tak małego studia stało się oczywiste, że gra namiesza na rynku rozrywki
Od premiery "Inside" minął już kawał czasu (jak na branżę gier). Po wygraniu wielu ważnych nagród i sukcesie finansowym tak małego studia stało się oczywiste, że gra namiesza na rynku rozrywki komputerowej. Nowa produkcja autorstwa Tarsier Studios zdaje się podążać śladami platformówki o małym chłopcu w czerwonym sweterku, bowiem można znaleźć tutaj sporo odwołań do tego tytułu.


"Little Nightmares" opowiada nam pewną mroczną historię uwięzionej w brutalnym świecie małej (ludzkiej ?) dziewczynki. Zakończenie jak i wydarzenia w trakcie rozgrywki dają swobodę interpretacji dla gracza. Oceniam to jak najbardziej na plus, gdyż przy tak liniowym gatunku gier, jak platformówki odbija to się jednak uczuciem otwartości świata w pewnym wymiarze. Mimo, że nigdy to nie był choćby nawet dobry element tego rodzaju gier, to w tym przypadku stoi on na poziomie co najmniej przyzwoitym.


Oprawa audiowizualna gry robi bardzo dobre wrażenie na graczu, buduje ciężki klimat. Wygląd bohaterów tej produkcji niemal stworzonych z plasteliny i sama ich charakterystyka robi świetnie wrażenie. Podobnie jak w "Inside", nasz protagonista, a w zasadzie tym razem protagonistka wyróżnia się pewnym elementem ubioru i ogólnym wyglądem na tle innych postaci. Mowa oczywiście o jej żółtym płaszczu przeciwdeszczowym, brakiem widoku jej twarzy i jakichkolwiek dialogów z jej strony. Reszta NPC także nie wypowiada żadnych słów, a jedynie coś nuci, ryczy itd. Potęguje to nastrój izolacji. Podsumowując, od strony audiowizualnej trudno dostrzec jakieś znaczące wady. Ponadto, w kwestiach technicznych program od Tarsier Studios działa całkowicie poprawnie (brak jakichś większych błędów i świetna optymalizacja na PC).


Od strony czystej rozgrywki, gra bardzo przypomina inne współczesne platformówki. Ważnym elementem jest odpowiednie poruszanie się w pionie i poziomie, planowanie kolejnych ruchów (często metodą prób i błędów). Program ostrzega gracza w sposób bardzo intuicyjny o potencjalnym zagrożeniu (np. nasilenie się muzyki) i tak samo jest w przypadku sterowania. Osobiście uważam, że lepiej jest ono ułożone na padzie Dualshock4, niż na klawiaturze w wersji pecetowej. Gra nie jest wybitnie trudna, jednak może stanowić kilkugodzinne wyzwanie dla nowych graczy. Zróżnicowanie poziomów, jak na tak krótką grę, jest świetne. Podobnie z przeciwnikami, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, a w zasadzie uciec, bądź przechytrzyć. Dużym minusem gry jest czas jej przejścia. Cały tytuł można ukończyć w niecałe trzy godziny, co jak na grę w tej półce cenowej nakierowaną tylko na tryb jednego gracza jest dużą bolączką.


Gry tego typu (ambitniejsze platformówki) wychodzą dość rzadko, czemu nie można się dziwić. Jest to gatunek dość ograniczony (podobnie jak horror w świecie kina), z czego bardzo dobrze zdają sobie sprawę producenci gier komputerowych. Schemat może zostać zbyt szybko ograny. Nawet w "Little Nightmares" są już widoczne zbyt często powtórki, nawiązania itd. do takich tytułów jak "Inside", czy prekursor tego gatunku, jakim jest "Limbo". Kolejny produkt tego typu będzie musiał się różnić już nie tylko na tle audiowizualnym od swoich poprzedników, ale wprowadzać jakiś powiew świeżości w samej rozgrywce.


Suma sumarum, niewątpliwie można powiedzieć, że gracz ma do czynienia z ambitną i bardzo dobrze wykonaną, ale jednak za krótką grą. Mimo wszystkich wad, moim zdaniem "Little Nightmares" to jeden z głównych kandydatów do gry roku 2017.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Część z Was na pewno ma jeszcze w pamięci czasy szkolne, kiedy to w beztrosce i młodzieńczej radości... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones