Recenzja wyd. DVD filmu

Ten Inch Hero (2007)

Co jest miarą szczęścia, jeszcze nie ustalono. Nie wiadomo także, jak to jest naprawdę z pieniędzmi, czterolistnymi koniczynkami i króliczymi łapkami na breloku od kluczy. Bohaterowie filmu "Ten Inch Hero" mogą jednak powiedzieć, że jednostką szczęścia jest cal. Wszystko bowiem zaczęło się dla nich od mierzenia... kanapek w niewielkim barze. Do wspomnianej małomiasteczkowej wersji Subwaya w poszukiwaniu pracy zagląda Piper (Elisabeth Harnois), która do Santa Cruz przyjechała w poszukiwaniu córeczki. Jako piętnastolatka urodziła dziecko, które zmuszona była oddać do adopcji, a teraz postanawia małą odnaleźć, aby sprawdzić, jak ta się ma i czy jest szczęśliwa z nową rodziną. Pracę dostaje i szybko zaprzyjaźnia się z resztą pracowników: nieśmiałą, sympatyczną Jen (Clea DuVall), spędzającą czas na rozmowach przez Internet; nimfomanką Tish (Danneel Harris), która jakby się mogło wydawać, o facetach wie wszystko i punkiem Priestleyem (Jensen Ackles) o wyglądzie tak charakterystycznym, że trudno przegapić go w tłumie, a także swoim szefem, tajemniczym hipisem, Truckerem (John Doe). Każdy z tej piątki pragnie szczęścia i miłości, których wytrwale szukają między mierzeniem kanapek a sprzedawaniem ich. "Ten Inch Hero" jest jedną z tych produkcji, które przechodzą cicho, często niedocenione, a szkoda, bo to przede wszystkim bardzo ciepły, momentami wzruszający film o tym, co w życiu najważniejsze. Jest sympatyczną komedią, bardzo optymistyczną i ku pokrzepieniu serc. Inteligentne dialogi i humor słowny to jej mocna strona. Kolejną są nietuzinkowe bohaterowie: każdy ma odmienny charakter i przekonania, a mimo to potrafią się dogadać i całkiem nieźle im to wychodzi. To postaci z krwi i kości, a grający je aktorzy dobrze wczuwają się w swoje role. Na pochwałę zasługuje zwłaszcza Jensen Ackles - aktor serialowy, znany m.in. jako Dean Winchester z "Nie z tego świata", który w filmie pełnometrażowym sprawdził się naprawdę dobrze. Oprócz ciekawego scenariusza i dobrych aktorów, warto pochwalić także ścieżkę dźwiękową: odpowiednio dobrane piosenki świetnie komentują daną sceną lub co nieco dopowiadają, a więc są czymś więcej niż tylko tłem. Film Davida Mackaya jest idealny dla romantyków i dla tych, którzy akurat są w złym humorze lub mają chandrę i bardzo chcą to zmienić. Jako komedia sprawdza się bardzo dobrze i naprawdę poprawia samopoczucie. Jako komedia romantyczna wypada nawet lepiej. Opowiada bowiem pięć wyjątkowych historii miłosnych, a nie tylko jedną. "Ten Inch Hero" polecam z całego serca tym, którzy chcą kochać i być kochanymi, czyli chyba wszystkim.