Szczęśliwego Nowego Jorku

Pomimo sączącego się miejscami z ekranu bajkowego banału, film oglądało mi się bardzo dobrze i polecam go ludziom zainteresowanym tematem nielegalnej emigracji lub po prostu tym, którzy mają
Fajny komediodramat o parze 18-letnich kretynów z Kolumbii, którym zamarzyło się życie w Hameryce. Historię oglądamy z punktu widzenia Marlona (Aldemar Correa), który - zakochany na zabój w pięknej Reinie (Angelica Blandon) - daje jej się namówić na nielegalną emigrację do Stanów. Zaraz po przyjeździe do Nowego Jorku nieznający ani słowa po angielsku idiota gubi się w miejskiej dżungli i nie potrafi wrócić do hostelu, w którym zatrzymał się ze swoją "królową"... Śledzimy więc jego tułaczkę po najbardziej zakazanych rejonach latynoskiego odpowiednika Greenpointu. Jednocześnie, w retrospekcjach Marlona widzimy kolejne etapy gehenny, którą para musiała przejść, aby dotrzeć "na nielegalu" z rodzinnej Kolumbii do USA.

Gdzie tu więc elementy komediowe? Zwłaszcza że na Filmwebie film ma przypisany tylko gatunek melodramat? Otóż - nie wiem, czy całkiem zgodnie z intencją twórców - głupota Marlona jest tak powalająca, że kolejne nieszczęścia, które go spotykają w Nowym Jorku, począwszy od kretyńskiego zagubienia się, są nieodparcie śmieszne i stanowią jeden z jaśniejszych punktów tego obrazu.

Co jeszcze na plus? Naprawdę mocna (i zupełnie na serio) jest część przedstawiająca podróż (która kosztuje niektórych gigantyczną jak na warunki kolumbijskie kwotę 3000 dolarów, a innych - życie). Ten fragment przypomniał mi inny film o nielegalnych emigrantach (tym razem z Afryki) - o rok wcześniejszy "14 kilometrów", który gorąco polecam. Dobre jest też, zaskakująco nieoczywiste według mnie, zakończenie. No i wreszcie jakoś fajnie jest zobaczyć, że nie tylko polscy emigranci w Stanach to w dużej mierze stado odpadów atomowych.

A co nie zagrało? Elementy melodramatyczne, które też są w filmie obecne pod postacią pięknej nowej znajomej, Milagros (Ana de la Reguera), są strasznie banalne, podobnie jak bajkowa "kariera" naszego wiejskiego głupka. Prosto z baśni Disneya twórcy wyjęli też stado "dobrych wróżek", które Marlon co i rusz napotyka na swej drodze. Wreszcie, strasznie wkurzało mnie, że naszego niby nastoletniego bohatera grał dorosły 25-letni facet (a aktorka grająca Reinę miała wręcz lat 28!). Może gdyby w roli tej występował ktoś w odpowiednim do scenariuszowych deklaracji wieku, głupota jego postępowania nie byłaby aż tak rażąca dla widza.

Pomimo sączącego się miejscami z ekranu bajkowego banału, film oglądało mi się bardzo dobrze i polecam go ludziom zainteresowanym tematem nielegalnej emigracji lub po prostu tym, którzy mają ochotę obejrzeć niezły dramat z elementami (niezamierzenie?) komediowymi. A jeśli ktoś lubi w dodatku prostackie melodramaty, to wręcz pozycja obowiązkowa. Ode mnie ocena 7.5/10.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Amerykański sen jest jednym z najgorszych koszmarów, jakie pokazuje kino. Ileż to razy widzieliśmy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones