Recenzja wyd. DVD filmu

Sztuczki (2007)
Andrzej Jakimowski
Damian Ul
Ewelina Walendziak-Genco

Sztuczki niedorajdki

Chcecie nakręcić frustrujący film, którym wszyscy będą się zachwycali? Stwórzcie bohaterów, którym w życiu nie może się udać na ich własne życzenie, dorzućcie motyw z ojcem, który opuścił
Chcecie nakręcić frustrujący film, którym wszyscy będą się zachwycali? Stwórzcie bohaterów, którym w życiu nie może się udać na ich własne życzenie, dorzućcie motyw z ojcem, który opuścił rodzinę, a wszystko pokażcie z perspektywy kilkuletniego chłopca o przecudnych blond włosach. O "Sztuczkach" nie ma sensu zbyt wiele pisać, gdyż lepiej ten obraz ominąć, niż poświęcić mu półtorej godziny swojego czasu. Scenariusz filmu umiejscawia bohaterów w Wałbrzychu, w którym żyją między innymi Stefek, jego starsza siostra Elka, zalecający się do Elki Jerzy, pragnąca czułości dorodna blondynka - Violka i handlujący używanymi samochodami Turek. Na peronie lokalnego dworca kolejowego każdego dnia pojawia się mężczyzna, który prawdopodobnie jest ojcem Stefka i Elki. Akcja? Cóż, akcja to jedynie fabularne przedstawienie ruchów Browna, którym podlegają poszczególne postacie. Elka uczy się włoskiego, albowiem chce dostać dobrą pracę, jej matka prowadzi mały sklep, Violka każdego dnia jedzie zabawić się z kolejnym lowelasem, a Stefek kombinuje jak tu doprowadzić do ponownego spotkania ojca i matki. I to by było na tyle. Wszyscy bohaterowie odbijają się od własnego życia niczym kulki w losowaniu multilotka. Stefek stara się zeswatać ojca z matką, ale ciągle coś mu w tym przeszkadza. Elka niemalże przychodzi na rozmowę o pracę (jestem pewien, że by ją dostała), ale się spóźnia, gdyż wcześniej zapomina o tym, która jest godzina. Jerzemu ciągle psuje się motor, ale przynajmniej chce podwozić Elkę. Poza tym nie robi nic, czasem tylko podłubie w pozbawionym kół wraku Mustanga ‘69, którego jest właścicielem. Jedynie Turek wydaje się być dokładnie tam, gdzie powinien - własny biznes go cieszy, radzi sobie, jak może i ma swoje podejście do świata i życiową filozofię. Postać kompletna, szkoda że tak rzadko występująca. Wiem, co na temat tego filmu mówią osoby, którym się podobał. Że ciepły, że wyciskający łzy, że ujmuje humorem i powolnym rytmem życia w biednej mieścince, że to coś na kształt czeskiego kina z bohaterami bez większych życiowych sukcesów, ale mających swoją dumę i cieszących się życiem. Nic z tych rzeczy. "Sztuczki" to jedynie pochwała bezradności w obliczu przeklętego losu, który zawsze przeszkadza i sprawia, że znowu coś komuś nie wyjdzie; pełna pobłażliwości historyjka, której przesłanie można streścić, w krótkim zdaniu. Wszyscy niby próbują, ale brakuje szczęścia i perspektyw. Elka uczy się języka, ale po prostu zapomniała o terminie. Żadnej prawdziwej walki, żadnego rzeczywistego starania się. Jasne, tacy ludzie istnieją, tylko po co kręcić o nich kolejny film? Przecież nie trzeba od razu tworzyć opowieści o amerykańskim śnie. Wystarczy inspiracja węgierskimi "Kontrolerami", z bohaterami mającymi parszywą pracę, ale wiedzącymi, do czego służą łokcie. Z ludźmi, którzy żyją. Jedynymi plusami, które w "Sztuczkach" dostrzegłem, były piękne oczy i śliczne nogi Eweliny Walendziak (która aktorstwa musi się jeszcze nauczyć) i całkiem niezły występ Damiana Ula grającego Stefka. Nie da się ukryć, że Damian bardzo pozytywnie wyróżnia się na tle wszystkich tych drewnianych kukieł, które w polskiej kinematografii nazywane są “aktorami dziecięcymi”.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak wiele trzeba poświęcić w zamian za odrobinę szczęścia? Najnowszy film Andrzeja Jakimowskiego nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones