Recenzja wyd. DVD filmu

Przed egzekucją (1995)
Tim Robbins
Susan Sarandon
Sean Penn

Tanie wzruszenie albo rozdrażnienie

Ten nieudany film stanowi wymowny portret grzechów głównych hollywoodzkiej kinematografii... Zacznę jednak od najważniejszego, a może i jedynego rzeczywistego atutu "Przed egzekucją": kreacji
Ten nieudany film stanowi wymowny portret grzechów głównych hollywoodzkiej kinematografii...

Zacznę jednak od najważniejszego, a może i jedynego rzeczywistego atutu "Przed egzekucją": kreacji Seana Penna. Jeden z najznakomitszych współczesnych aktorów nader sugestywnie zaprezentował tu postać rozdartego wewnętrznie zbrodniarza, w którym kotłują się sprzeczne uczucia. Czasem mu współczujemy, częściej go potępiamy - bynajmniej nie patrzymy nań z obojętnością. Tak grają najwięksi. Kłopot natomiast mam z Susan Sarandon w roli siostry zakonnej, duchowej opiekunki skazańca. To aktorka z profesjonalnym warsztatem i emocje targające kreśloną przez nią bohaterkę potrafi ukazać w sposób wiarygodny. Jednakże przyznanie jej Oscara za tę właśnie kreację wydaje się niezbyt zasadne. Drażni bowiem w grze amerykańskiej artystki melodramatyczna sztampa, razi nadmiar taniego sentymentalizmu.

Głównym jednakże winowajcą zdaje się być Tim Robbins i jego przemożna chęć wstrząśnięcia widzem za sprawą dość ordynarnego, niestety, szantażu emocjonalnego. Ten niezły aktor, lecz zarazem nieudolny i cyniczny reżyser, z poważnego tematu winy i przebaczenia, ze sztuki zilustrowania przeżyć wewnętrznych człowieka tuż przed dokonaniem nań egzekucji, wreszcie z próby rozważań o zasadności kary śmierci (film oparty jest na kanwie bestsellerowej powieści Helen Prejean) - zrobił oto pretensjonalny kicz w manierze harlequina. Jest to wszakże harlequin dość nietuzinkowy, bowiem dama wprawdzie obdarowuje swą miłością nieszczęsnego złoczyńcę, jednak przede wszystkim pełni rolę medium w kontakcie skazańca z bożym miłosierdziem pod postacią Chrystusa. Ta dość karkołomna konstrukcja jest w stanie ująć serce tylko bezrefleksyjnie wierzącego w Boga i wydarzenia na ekranie widza. Mniemam, że pozostali obserwować będą historię jedynie z rosnącym zażenowaniem.

Gdy najwyższy wymiar kary spotkać miał bohaterów dzieł Krzysztofa Kieślowskiego ("Krótki film o zabijaniu") i Larsa Von Triera ("Tańcząc w ciemnościach") – mieliśmy do czynienia z rozdzierającymi na strzępy obrazami o niezwykle wysokim ładunku emocjonalnym. Europejscy mistrzowie kina stworzyli filmy wielce różniące się od siebie formalnie, lecz równie przeszywające siłą swej ekspresji i zarazem dalekie od niebezpiecznie czającego się ryzyka zbanalizowania tematu. Robbins, reżyserując "Przed egzekucją", wpadł niestety w tę ostatnią pułapkę...

Owszem, sympatyka amerykańskiej filmowej konfekcji powinny zachwycić egzaltowane gesty, rozczulające słowa i zakonnica ze łzami w oczach śpiewająca skazańcowi patetyczną pieśń. Taki widz zapewne również obejrzy film ze ściśniętym gardłem, pełen przejęcia i głębokiego wzruszenia. Ja zaś zwyczajnie jestem zdegustowany, bowiem utwór w rzeczywistości nie wykracza poza ramy ckliwego melodramatu, a na dodatek zupełnie pozbawiony jest prawdy wewnętrznej. Trąci fałszem na kilometr.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Żaden z trzech filmów wyreżyserowanych przez Tima Robbinsa nie odniósł takiego sukcesu jak obraz "Przed... czytaj więcej
"Zabijanie jest złe. Nieważne kto zabija”"– to zdanie wypowiada główny bohater filmu Matthew Poncelet... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones