Recenzja filmu

Zawód: Reporter (1975)
Michelangelo Antonioni
Jack Nicholson
Maria Schneider

Tożsamość: D. Locke

"Zawód: Reporter" w reżyserii Michelangelo Antonioniego to film dziwny. Polecony mi jako ten, w którym "nic się nie dzieje, tylko Jack Nicholson sobie chodzi i bzyczą muchy", chwilami faktycznie
Bohatera filmu, Davida Locke'a (Jack Nicholson) poznajemy niemalże w absolutnej ciszy. Jeździ on swoim samochodem terenowym po którymś z państw Afryki, pytając bezskutecznie tubylców o to i owo. Wszystko odbywa się we frustrującej aurze, ogromny upał, w którym bohater przemierza pustynię oraz samochód, który zapchał się w piaskach, doprowadzają go do skrajnego zirytowania i ogromnego zmęczenia. Udaje mu się jednak zajść do hotelu. Tam też dowiadujemy się, że bohater jest zmęczonym pędem życia reportażystą, który szuka materiałów do kolejnego dokumentu.


Między kolejnymi odtworzeniami z magnetofonu wywiadów, które Locke przeprowadzał, bohater odkrywa, że jego współpracownik David Robertson (Charles Mulvehill) nie żyje. Niezauważony przenosi ciało do swojego pokoju i informuje na recepcji o zaistniałej sytuacji. Wykorzystuje on nieznajomość nazwisk gości przez pracowników hotelu i mówi o tym, iż zmarłym jest David Locke. Sam kradnie w tej chwili tożsamość Robertsona. Od momentu, w którym ją przejął, dowiaduje się coraz więcej o swoim partnerze, a my coraz więcej o Locke'u.


Okazuje się, że zawłaszczenie sobie życiorysu Robertsona, daje postaci granej przez Nicholsona nowe tchnienie. Locke przestał być rutyniarzem, w jego życie wkradło się nieznane, bohater dowiaduje się, że jego partner był handlarzem bronią i z tego też faktu musi jeździć na spotkania ze swymi kontrahentami. Tymczasem wiadomość o śmierci Locke'a obiegła już media, a jego żona Rachel (Jenny Runacre) i znajomy Martin Knight (Ian Hendry) starają się czegoś dowiedzieć o jego partnerze, Robertsonie. Co parę chwil wplatane są dawne wywiady, które przeprowadzał Locke, a sam protagonista dalej brnie w fałszywym życiorysie i zaczepia nieznajome osoby, poznaną dziewczynę (Maria Schneider), prosi niebawem o przysługę.


Przez cały czas filmowi towarzyszą subtelne zabiegi realizacyjne. Muzyka, która pojawia się w raptem kilku scenach, nie służy do typowego podkreślenia wartości niektórych scen, a jest także słyszana przez bohatera. Na dużą wzmiankę zasługują zdjęcia autorstwa Luciano Tovolego. To nie tylko przepiękne widoki miejsc, po których porusza się bohater, ale także subtelne, długie ujęcia, które potęgują zmęczenie życiem i uczucia bohatera. Absolutnym mistrzostwem jest końcowe ujęcie, w którym kamera przechodzi przez specjalnie dostosowane do tego kraty. 


Najwięcej miejsca należy poświęcić jednak Antonioniemu. Jego scenariusz ma kilka cytatów, które mogą zapaść w pamięci. Opowieść o ślepcu, który odzyskał wzrok i ujrzał cały brud świata wydaje się być czystą alegorią do sytuacji Locke'a, który po zmianie tożsamości oderwał się od nudy i słabości własnego życia i mógł doświadczyć czegoś nowego, jednak koniec końców znów zaczął widzieć na świecie, jak określiła to bohaterka Schneider "brud i pył". Znaczenia temu dodaje ostatnia scena, widziana przez kraty, której symbolizm może być odebrany niejednoznacznie. Wiele film zawdzięcza reżyserii Antonioniego. Opowieść o znudzeniu życiem może być opowiedziana na wiele sposobów, jednak to nieefektowny styl jej opowiadania jest tu kluczowy. Mnóstwo w filmie gra cisza, powolne zbliżenia i niesamowite ruchy kamery.


Film "Zawód: Reporter" jest dziełem wyjątkowym. To film pełen symboli, niedomówień i wreszcie - niesamowitego sposobu opowiadania. Wiele osób dzieło Antonioniego może znudzić i nic w tym dziwnego. Film to monotonna opowieść, do której nie tylko trzeba mieć cierpliwość, ale także odpowiednie podejście. Musiałem się wyciszyć, aby w pełni dać się porwać tej opowieści. Mam z tym trochę jak z muzyką Boba Dylana, podczas zwykłego słuchania muzyki, nie mam ochoty i cierpliwości na słuchanie słynnego barda, tak samo, gdybym między kanałami telewizyjnymi znalazł film "Zawód: Reporter" i starał się go obejrzeć w normalnym nastroju, odebrałbym go w zupełnie inny sposób i ocena uległa by drastycznej zmianie. Jednak na świecie, w którym obejrzałem go z pełną świadomością, oceniam go jako nietuzinkowe arcydzieło, zarówno na płaszczyźnie humanistycznej, jak i stylu opowiadania historii.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Zawód: Reporter" Michelangelo Antonioniego to jeden z tych filmów, który nie kończy się jednocześnie z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones