Recenzja wyd. DVD filmu

Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974)
Tobe Hooper
Marilyn Burns
Allen Danziger

Totalna masakra!

Ja naprawdę boję się horrorów. Nie mogę potem spać, mam po tych filmach koszmary i nerwowe tiki. Ale oglądam, cóż począć, choć staram się nie tykać takich wątpliwej proweniencji dzieł jak "Piła
Ja naprawdę boję się horrorów. Nie mogę potem spać, mam po tych filmach koszmary i nerwowe tiki. Ale oglądam, cóż począć, choć staram się nie tykać takich wątpliwej proweniencji dzieł jak "Piła V" czy "Hostel 2".

Natomiast z uporem maniaka oglądam horrory z lat 70. i 80. i nieodmiennie jestem zachwycona sposobem, w jaki kiedyś realizowało się obrazy tego gatunku. W końcu wychowałam się na "Halloween" i "The Thing" Carpentera czy "Koszmarze z ulicy Wiązów", które w zamierzchłych czasach oglądało się jeszcze na kasetach VHS.
No, i zebrałam się wreszcie w sobie i postanowiłam obejrzeć mityczną "Teksańską masakrę piłą mechaniczną" - tę pierwszą, najlepszą, ten creme de la creme. Sama (choć w biały dzień)! Przeżycie, powiadam Wam.

No, i szczerze powiedziawszy, byłam zaskoczona tym, jak dobrze ten film jest zrobiony. Poza tym, że oczywiście pozostawił po sobie niezatarte ślady w mej psychice i jakieś takie niejasne przeczucie, że gdy wejdę do własnej łazienki, to zastanę tam faceta z piłą mechaniczną (oczywista oczywistość) w dłoni, ciągnącego za sobą smród gnijącego mięsa. Pomijając jednak te przykre następstwa, muszę przyznać, że przeżyłam w trakcie seansu wiele uciechy.

Otóż okazuje się, że atmosferę grozy można osiągnąć za pomocą bardzo wielu narzędzi (i nie są to tylko szczypce do wyrywania paznokci), prawdopodobnie nieznanych współczesnym reżyserom.

Grupa przyjaciół wybiera się na wycieczkę samochodową po drogach i bezdrożach Teksasu. Wśród nich znajduje się rodzeństwo – niepełnosprawny Franklin Hardesty (Paul A. Partain) i jego siostra Sally (Marilyn Burns). Franklin i Sally postanawiają odwiedzić grób zmarłego dziadka oraz pozostawiony przez niego wiejski dom. I tutaj wkracza straszna, amerykańska prowincja tak chętnie wykorzystywana w filmach grozy z tego okresu, dzisiaj zaś - nieudolnie i nieprzyzwoicie wprost eksploatowana przez reżyserów młodego pokolenia. Znajdziemy tu więc wszelkiej maści chłopków-roztropków, wesołych wieśniaków i rozmaitych dewiantów będących niewątpliwie wynikiem chowu wsobnego, jak choćby Autostopowicz (w tej roli kapitalny Edwin Neal) umilający swoimi wesołymi opowieściami część podróży naszych bohaterów.

A więc mamy straszną amerykańską prowincję i mamy paczkę młodych ludzi jadących samochodem na wycieczkę. Motywy dziwnie znajome… Zaraz, zaraz... Wiem! Zdaje się, że w ten sposób zaczyna się ponad połowa produkowanych dzisiaj horrorów, co powoduje, że kiedy widzę  w pierwszych scenach filmu grupę wesołych nastolatków ćmiących blanty i zmierzających ku zagładzie swoimi wypasionymi brykami, mam ochotę wcisnąć guzik z napisem: "Stop! Zabierzcie mnie stąd!" (jednak nie wciskam, z pobudek poznawczych rzecz jasna). No, bo ileż można wmawiać prostemu widzowi, że "my to wszystko tak robimy bo to są odniesienia, takie – wiesz, prosty widzu – ślady naszej fascynacji horrorami z lat 70-tych, które wszak kochamy". Rozumiem oczywiście tę fascynację, ale czy naprawdę nie można by tak czegoś od siebie, panie reżyserze?

Tobe’a Hoopera - twórcy "Teksańskiej masakry..." - o brak wyobraźni i kreatywności na pewno nie można posądzić, a jego film okazał się dziełem prekursorskim i stał się inspiracją dla pokoleń reżyserów tworzących filmy grozy. Przy czym film Hoopera nie tylko straszy (choć to jego główne zadanie), ale jest też inteligentny i nacechowany groteskowym poczuciem humoru, co sprawia, że "Teksańskiej..." nie ogląda się wyłącznie w celu napawania się krwawą jatką. Z resztą krwawej jatki w porównaniu z dzisiejszymi produkcjami nie jest tutaj tak wiele. Zamiast obcinania rąk i wypruwania flaków mamy chociażby Pam (Teri McMinn), która wpada w histerię, odkrywając w zaniedbanym domu artefakty wykonane z ludzkich kości i skór. Tutaj brawa dla scenografa i dyrektora artystycznego "Teksańskiej..." Roberta A. Burnsa - niewymienionego z resztą w czołówce - który potrafił stworzyć wnętrza przyprawiające o gęsią skórkę (dodam, że był on również dyrektorem artystycznym przy "Wzgórza mają oczy" Wesa Cravena – filmie z 1977 roku. Tak! Wzgórza miały oczy już wtedy i warto o tym pamiętać oglądając późniejsze wersje i kontynuacje tego filmu). Sama "szkarłatna pieczara" Leatherface'a jest skończoną, artystyczną wizją miejsca, do którego morderca-kanibal wciąga swoje ofiary i gdzie może się napawać swoimi trofeami.

Makabryczne wiadomości radiowe, które towarzyszą pierwszym minutom filmu dają jasny obraz wizji świata, którą chce nam przedstawić Hooper. Jego świat jest przepełniony złem, dla którego nie ma żadnego wytłumaczenia. Wraz z bohaterami filmu odwiedzamy cmentarz, gdzie szeryf prowadzi śledztwo w sprawie bezczeszczenia grobów przez grupę nekrofilii, mijamy rzeźnię i poznajemy dwa niezawodne sposoby na szybkie uśmiercenie bydła przeznaczonego na mięso, wreszcie w furgonetce kończy się benzyna, której oczywiście na strasznej, amerykańskiej prowincji nie uświadczysz. I to wszystko przy bardzo niekorzystnym układzie planet… Nasi młodzi przyjaciele szukając paliwa, znajdują opuszczony dom, a tam nieroztropnie rozdzielają się i w rezultacie znikają jedno po drugim, pozostawiając na placu boju niczego nie świadome rodzeństwo Hardestych.

Druga część filmu jest nakierowana na wzbudzaniu w widzu uczucia strachu opartego  na irytacji. Ciągle słyszymy jazgot piły mechanicznej i przeraźliwe wrzaski umykających przed Leatherface'em ofiar, śledzimy ich próby uwolnienia się z pułapki, a w narastającym chaosie coraz trudniej dopatrzeć się logicznego ciągu przyczyn i skutków. Sama postać Leatherface'a (w tej roli Gunnar Hansen) wyśmienicie oddaje klimat "Teksańskiej masakry...". Leatherface jest przerażający i zabawny zarazem, a gdy kroczy, nieporadnie wymachując swoją mechaniczną piłą, trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż ze zwykłym horrorem. Hooper posiadł bowiem umiejętność czynienia śmiesznego strasznym, a strasznego śmiesznym co w dalszej konsekwencji uświadamia nam jak bardzo zło może być ludzkie i zwykłe, wręcz pospolite. I jednocześnie można zadać sobie pytanie jak ten świat funkcjonuje skoro dzieją się na nim tak okropne rzeczy, trzeba bowiem pamiętać, że Hooper nie wymyślił Leatherface'a, który przybierał w przeszłości wiele zupełnie prawdziwych twarzy. Wypada tutaj wspomnieć, że scenariusz filmu jest oparty na makabrycznej historii Eda Geina – seryjnego mordercy kanibala. To Gein miał właśnie uroczy zwyczaj przyozdabiania swojego domu wyrobami wykonanymi z ludzkich skór i kości. Jego przypadek wypłynął zaś na fali innych, podobnych przestępstw ujawniających się w Ameryce pierwszej połowy XX wieku, żeby wspomnieć choćby Alberta Fisha – również kanibala i sadystę, skazanego na śmierć w 1936 roku.

Horrory są w tej chwili rozrywką pornograficzną. Fabuła nie ma sensu, dialogi nie trzymają się kupy, aktorzy nie są w stanie zagrać kompletnie niczego, ale wszystko to jest nieistotne byle był pretekst do dobrego rżnięcia. Pełno w nich poobcinanych kończyn, krwi, organów wewnętrznych i w zasadzie wszystko sprowadza się do jednego – ile można zadać człowiekowi fizycznego bólu zanim się biedak wykończy. A nie o to przecież w horrorze chodzi. I o tym wiedzieli twórcy pierwszej, jedynej i najlepszej "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną".

Może jeszcze gatunek zwany horrorem odrodzi się, może reżyserzy młodego pokolenia znów zaczną oglądać stare, dobre kino grozy z lat 70. i czegoś się wreszcie nauczą…
A my, prości kinomani - póki co - musimy przyjmować dalej to, co nam dzisiejsza kinematografia oferuje i nie możemy upadać na duchu, bo jak słusznie zauważył Old Man: "To po prostu trzeba robić, nawet gdy już się nie podoba".
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obrazu Tobe Hoopera nikomu zapewne bliżej nie trzeba przedstawiać, wśród pasjonatów kina grozy to dzieło... czytaj więcej
Niewiele istnieje filmów kultowych, które na swój legendarny status zasługują bez reszty. Pozycje takie... czytaj więcej
"Teksańska masakra piłą mechaniczną" Tobe Hoopera z 1974 roku uchodzi dziś za klasykę gatunku i przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones