Recenzja filmu

Czas surferów (2005)
Jacek Gąsiorowski
Bartosz Obuchowicz
Krzysztof Skarbiński

W hołdzie Quentinowi T.

"Czas surferów" to kolejna po "E=mc²", "Chłopaki nie płaczą" i "Poranku kojota" gangsterska komedia wprowadzana na nasze ekrany przez Best Film. W licznych wywiadach twórcy podkreślają, że ich
"Czas surferów" to kolejna po "E=mc²", "Chłopaki nie płaczą" i "Poranku kojota" gangsterska komedia wprowadzana na nasze ekrany przez Best Film. W licznych wywiadach twórcy podkreślają, że ich film jest wynikiem fascynacji kinem Quentina Tarantino i wypromowanej przez niego poetyki. Po seansie nie mogłem się jednak oprzeć wrażeniu, że w tym konkretnym przypadku inspiracja zamieniła się zwyczajnie w kalkę. Niejaki Dżoker (Bogusław Linda) planuje porwać biznesmena, który jest winny mafii duże pieniądze. Przy pomocy swoich nie do końca rozgarniętych kompanów chce przekonać go, że trafił w ręce gangsterów, i zmusić, by całkiem pokaźną sumę wypłacił jemu, a nie faktycznym dłużnikom. Niestety, już sam fakt, że akcję zaplanowano na piątek trzynastego nie wróży jej dobrze. I rzeczywiście, w wyniku nieoczekiwanego zbiegu okoliczności proste w planach zadanie przeradza się w serię niepowodzeń. Wpływy kina Tarantino widoczne są w "Czasie surferów" od pierwszych scen. Akcja rozpoczyna się od porwania, by za chwilę cofnąć się o jeden dzień. Mamy więc zaburzoną chronologię, która dyktuje rytm całemu obrazowi. To jednak dopiero początek długiej listy zapożyczeń. Bohaterowie "Wściekłych psów" w kultowej już scenerii analizowali piosenkę Madonny "Like a Virgin", u Gąsiorowskiego natomiast udowadniają, że "Kaczka dziwaczka" jest wierszem o drobiu uzależnionym od narkotyków, a wcześniej zawzięcie dyskutują o tym, który z "wściekłych psów" był wtyczką policji. Podobnie jak w "Pulp Fiction", w "Czasie surferów" nie zabrakło soczystych dialogów gęsto przetykanych słowami powszechnie uznanymi za wulgarne. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość twórcom i przyznać, że bardzo często są one bardzo zabawne. Niestety, celne riposty są niekiedy gaszone mocno drewnianym aktorstwem. Zabawna "na papierze" postać Rysia wiele traci w wykonaniu Mateusza Maksiaka, który nie dość, że w wymuszony sposób recytuje swoje kwestie, to jeszcze robi to niekiedy tak niewyraźnie, że nie można go zrozumieć. Obok młodych aktorów w filmie wystąpiły takie gwiazdy jak Bogusław Linda, Zbigniew Zamachowski i Marian Dziędziel. Niestety, żaden z nich nie stworzył kreacji ma miarę swojego talentu. Bogusław Linda po raz kolejny powiela styl gry, który zapewnił mu ogromną popularność na początku lat 90., a Marian Dziędziel w niektórych scenach sprawia wrażenie zmęczonego całą sytuacją. Autentycznie zabawny jest jedynie Zbigniew Zamachowski - gangster Klama w jego wykonaniu to zdecydowanie najlepiej zagrana i najśmieszniejsza postać w filmie. W filmie Jacka Gąsiorowskiego uwagę zwraca ścieżka dźwiękowa, której autorem jest Doniu - gwiazda rodzimej sceny hip-hopowej. To jego debiut w roli kompozytora filmowego, ale trzeba przyznać, że niezwykle udany. Dynamiczne i wpadające w ucho utwory to jeden z największych atutów komedii. "Czas surferów" sprawia wrażenie filmu przygotowanego z myślą o nastolatkach i zapewne tylko oni w pełni docenią "soczyste" dialogi, hip-hopową ścieżkę dźwiękową oraz chaotyczną narrację. Pozostali, mimo licznych zwrotów akcji, mogą się nieco nudzić.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Być może to efekt mojego zmęczenia... Być może to syndrom dnia "po imprezie". Tak czy siak, jakoś nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones