Recenzja filmu

W imię ojca (1993)
Jim Sheridan
Daniel Day-Lewis
Pete Postlethwaite

W imię mego ojca i prawdy

Historia zna wiele skandali. Zamach na Jana Pawła II, getta, morderstwo Kennedy'ego. O nich wie praktycznie każdy. Ale kto słyszał o historii rodziny Conlonów? Prawie nikt. A właśnie o tym mówi
Historia zna wiele skandali. Zamach na Jana Pawła II, getta, morderstwo Kennedy'ego. O nich wie praktycznie każdy. Ale kto słyszał o historii rodziny Conlonów? Prawie nikt. A właśnie o tym mówi film Jima Sheridana pod tytułem "W imię ojca". Gerry Conlon (genialny Daniel Day-Lewis) jest drobnym złodziejaszkiem, kradnącym złom w miotanym konfliktami Belfaście. Jego ojciec Giuseppe (Pete Postlethwaite) jest spokojnym człowiekiem. Uczciwie zarabia, aby utrzymać rodzinę. Stara się wychować swoje dzieci w dobry sposób, mówi im o Bogu i innych wartościach. Niestety Gerry robi się coraz gorszy. Zadziera z IRA i jego obecność w Belfaście zostaje wykluczona. Zostaje wysłany do Anglii do ciotki. W trakcie podróży spotyka przyjaciela z lat szkolnych. Razem w Londynie szukają tylko "wolnej miłości i ćpania". Na skutek przypadku Gerry, jego przyjaciele i rodzina zostają oskarżeni o udział w zamach bombowych. Nawet jego młodziutki brat zostaje uznany za terrorystę. Ale metody, jakie zostają użyte w trakcie przesłuchiwania, są niedopuszczalne. Oskarżeni są bici, grozi się im. Byle podpisali oświadczenie, że to oni zrobili. Gerry, dopiero gdy zagrożono, że zabiją jego ojca, podpisuje oświadczenie. Sprawa trafia do sądu, gdzie zostają wydane straszne wyroki. Nikt nie wierzy oskarżonym, że byli bici, że grożono ich rodzinom. Uwierzono organom ścigania, uznanym policjantom. Wysoki Sąd, gdy odczytuje wyrok Gerry'ego, mówi pamiętne słowa: "Uważam za swój obowiązek wyrazić głośno me zdziwienie, że nie został pan oskarżony o zdradę stanu, zbrodnię karaną śmiercią przez powieszenie, której to kary nie omieszkałbym zastosować w tym przypadku". Tak mówił do niewinnego człowieka, podczas gdy mężczyźni, którzy rzeczywiście dopuścili się zdrady stanu, znajdowali się w sali sądowej. Gerry zostaje skazany na dożywocie, jego przyjaciela Paula Hilla także, ciocię Annie Maguire na 14 lat pozbawienia wolności, ojca na 12, następnego z czwórki z Guildford Patricka Armstronga na 30, podobnie Carole Richardson, młodego Vincenta na 5, syna Annie Maguire Patricka skazano na 4. Jim Sheridan funduje nam tę historię w sposób realistyczny. W jego filmie brak patosu, patetycznych gadek, brytyjskiej flagi na koniec filmu. Nie popada w banał, pokazuje tych ludzi takich, jakimi najpewniej byli. Otwarcie krytykuje brytyjski rząd, nie tyle za pomyłkę (która mogła się oczywiście zdarzyć), ale za to, że mimo posiadania dowodów na niewinność czwórki z Guildford postanowiono ich aresztować, aby wyglądało, że śledztwo idzie w dobrym kierunku. Ale to nie jest dokument. Reżyser skupia się na historii ojca i syna. Pokazuje, jak Giuseppe stara się o apelację, jak się nie poddaje, tylko walczy mimo braku chęci syna. Wspaniałe są sceny, gdy Gerry kłóci się z ojcem już w celi. Jak wylewa na niego całą swoją gorycz. Wytyka mu błędy z przeszłości to, co go bolało. Mówi, że nigdy go nie chwalono, wytykano mu tylko błędy. Z czasem zrozumie, że to było dla jego dobra. Reżyser pokazuje to na podstawie podziwu. Podziwu, jakim Gerry najpierw obdarza Joego, prawdziwego zamachowca, który ląduje w tym samym więzieniu co Gerry i Giuseppe. Podziwia w nim siłę, to, jak walczy o swoje. Czyli pozornie te same cechy, które ma jego ojciec. Tyle że metody Joego są całkiem inne aniżeli te, które stosuje Giuseppe. Joe nawet w więzieniu walczy. Wydaje mu się, że cały czas jest na wojnie. To się podoba Gerry'emu. Aż do pewnego momentu. Wtedy zauważa, że zachowywał się tak, jak go nazywano. Jak terrorysta. Właśnie od tamtego momentu zaczyna pomagać ojcu w kampanii Dzieło Sheridana nie oddziaływałoby tak na ludzi, gdyby nie aktorzy. Bez wątpienia najlepszym z nich jest Day-Lewis. Miał bardzo trudne zadanie. Ale wczuł się w swojego bohatera doskonale. Doskonale pokazuje przemianę Gerry'ego. Powolną, widoczną najpierw w oczach, a dopiero później w zachowaniu. To bardzo trudne. To potrafią tylko najlepsi, jak Brando w "Don Juanie DeMarco" czy De Niro w "Łowcy Jeleni". Daniel udowodnił, że nie jest gorszy od tych wielkich aktorów. Widać także jego doświadczenia z teatru. Mówi się, że Al Pacino gra teatralnie i jest w tym najlepszy. Moim zdaniem Day-Lewis jest w tym jeszcze lepszy. Sceny tortur są na to najodpowiedniejszym dowodem. Po za tym widać, że lubi kręcić z Sheridanem. To kolejny ich wspólny film. Mam nadzieję, że ich współpraca będzie równie owocna jak duet De Niro-Scorsese. Nie wiem, jakim cudem to Hanks za "Filadelfię" dostał Oscara w tym roku. Naprawdę nie wiem. Pozostali aktorzy spisali się dobrze. Pete Postlethwaite jako ojciec Gerry'ego jest przekonujący i mądry. Jedynie dziwią mnie pochwały dla Emmy Thompson za rolę prawniczki. Zwykła rola. Każda aktorka by to zagrała (mam na myśli prawdziwe aktorki, a nie tą Lohan czy inną Hilary Duff). Nie sposób nie wspomnieć o genialnej muzyce. Pasuje do klimatu tego dzieła doskonale. Soundtrack tego filmu jest jednym z najlepszych jaki słyszałem. Przede wszystkim "You made me the thief of your heart" wykonana przez Sinéad O'Connor. Ale i inne piosenki są godne uwagi Po obejrzeniu filmu, przez jakieś 3 godziny później cały czas o nim myślałem. Nie mogłem uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Dzieło, ba moim zdaniem arcydzieło, Sheridana wstrząsnęło mną dogłębnie. Nie widzę w nim żadnych wad, żadnych dłużyzn, żadnych nielogiczności. Arcydzieło duetu Day-Lewis - Sheridan. Kolejne arcydzieło.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jedną z cech charakterystycznych ustroju demokratycznego jest istnienie policji i niezawisłych sądów.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones