Recenzja filmu

Poza doliną lalek (1970)
Russ Meyer
Edy Williams
Pam Grier

W królestwie Kampu

Po trzech latach od powstania dosyć średniego filmu "Dolina lalek" reżyser Russ Meyer podjął się zadania nakręcenia nieco innej wersji tego dzieła i spróbował ukazać zepsuty światek show biznesu
Po trzech latach od powstania dosyć średniego filmu "Dolina lalek" reżyser Russ Meyer podjął się zadania nakręcenia nieco innej wersji tego dzieła i spróbował ukazać zepsuty światek show biznesu w mocno krzywym zwierciadle. Scenarzystą został Roger Ebert – niedawno zmarły, swego czasu jeden z najbardziej wpływowych i rozpoznawalnych krytyków filmowych na świecie. Razem z Meyerem, który dotychczas zwykł kręcić filmy z gatunku sexploitation, takich jak "Supervixens" czy "Faster, Pussycat! Kill! Kill!" (będące dziś mocną klasyką stajni kina klasy B), postanowili stworzyć totalny pastisz zidiociałej i naiwnej "Doliny", w jak najlepszym stylu parodiując owe środowisko moralnej sodomii.

Na początku swojej kariery kapela składająca się z trzech przyjaciółek wyrusza podbijać świat, poczynając od podróży do Los Angeles. Trzeba przyznać, że scena otwierająca miasto, wymyślona przez Eberta i Meyera jest chyba jedną z najlepszych przykładów pocztówki i jednocześnie przestrogi dla tych, którzy do miasta aniołów lgną bez opamiętania. Na miejscu dochodzi od wielu sytuacji przesiąkniętych absurdem i niedorzecznością. Jedna z członkiń zespołu zaczyna walczyć o duży, finansowy spadek ze skorumpowanych i bezwzględnym prawnikiem. Ponadto wszystkie trzy dosyć szybko wpadają w wir imprez, mocno zaprawionych alkoholem, trawą i przygodnym seksem, na których mają szansę się wypromować, co zdecydowanie odbija się na ich rozwoju kariery. Z pomocą przyjdzie im również mistrz ceremonii owych prywatek – Ronnie "Z-Man" Barzell (John Lazar), któremu bijący z oczu szalej nadaje ton ostrego psychola.

Kelly (Dolly Read), Casey (Cynthia Myers) i Petronella (Marcia McBroom) od absztyfikantów nie będą mogły się odpędzić, ale jak to w krainie Kampu bywa, wszyscy są mocno przerysowani i przedstawieni raczej jako autoparodie charakterologiczne, na które trzeba wręcz spoglądać z przymrużeniem oka, a nie jak na poważne persony, mające zmienić nie tylko świat bohaterek, ale również sposób myślenia widza. Totalna mieszanka emocjonalnego tygla – wszelkich zazdrości, knucia, autorefleksji, zmiany poglądów, odkrywania nowych horyzontów świadomości i poszerza miłosnych barier będzie miała swoją kulminację podczas kolejnej, wariackiej imprezy, na której dojdzie do poważnego coming-outu, co zdecydowanie odbije się na atmosferze i zdrowiu przybyłych gości. Widzom przyjdzie zmierzyć się z takim poziomem absurdu, zmieszanym z iście thrillerowym biegiem wydarzeń, że albo będą w stanie kupić tę przekoloryzowaną i mocno przegiętą strunę, grającą w takt muzyki pop i soul lat 70., albo najzwyczajniej potraktują film jako nieudaną formę rozrywki w wykonaniu reżysera – oblecha, wykorzystującego tanie sztuczki, odwołujące się do najniższych pokładów ludzkiej namiętności.

Zabawa i imprezy, choć czasem zaprawione bijatyką lub krwawą vendettą, kończą się tu kuriozalnym morałem, który tylko potwierdza  fakt, że dobry temat można albo naiwnie i słodko spartolić ("Dolina lalek"), albo wykorzystać jego potencjał i uciec się do ironicznej satyry, która przynajmniej nie wpaja ludziom banalnych frazesów, a jedynie daje możliwość skosztowania mocno tragikomicznej rozrywki.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones