Recenzja wyd. DVD filmu

Zaklinacz koni (1998)
Robert Redford
Robert Redford
Kristin Scott Thomas

W poszukiwaniu nadziei

"Zaklinacz koni" tragedię, jaka dotknęła pewną rodzinę. Na skutek wypadku, dziewczynka i jej koń zostają ciężko ranni. Oboje odnoszą poważne rany fizyczne, ale przede wszystkim głęboko zraniona
"Zaklinacz koni" tragedię, jaka dotknęła pewną rodzinę. Na skutek wypadku, dziewczynka i jej koń zostają ciężko ranni. Oboje odnoszą poważne rany fizyczne, ale przede wszystkim głęboko zraniona zostaje ich psychika. Mimo że wszyscy doradzają matce dziewczynki uśpienie Pielgrzyma, Annie (Kristin Scott Thomas) dostrzega niewidzialną dla innych więź pomiędzy stanem zdrowia córki i jej konia. Kobieta wierzy, że jeżeli uda się pomóc zwierzęciu, będzie można pomóc także Grace (Scarlett Johansson). Postanawia podjąć walkę, o przywrócenie obojga do zdrowia. W tym celu kontaktuje się z zaklinaczem koni. Człowiekiem, który rozumie psychikę tych zwierząt. Cała trójka wyjeżdża do Montany, gdzie mieszka i pracuje Tom Booker (Robert Redford).

Znaczna część filmu kręcona była w stanie Montana w USA, nazywanego często krainą lśniących gór i wielkiego nieba. Przepiękna sceneria sprawia, że po obejrzeniu filmu ma się ochotę samemu przenieść się do tej cudnej krainy. Robert Redford, który jest również reżyserem filmu, sam hoduje konie i widać, że ma do nich doskonałą rękę. Konie grające w filmie wykonują swoją pracę perfekcyjnie. Każde ujęcie z ich udziałem jest niesamowite i poruszające. Redford pokazuje, jakim pięknym i inteligentnym zwierzęciem jest koń.

Robert Redford jest znakomitym aktorem, a jak pokazuje "Zaklinacz koni", jest także wybitnym reżyserem. Każda scena filmu jest starannie przemyślana. Jednym z bardziej wzruszających momentów, których w tym filmie nie brakuje, jest spotkanie Annie (Kristin Scott Thomas) z rannym Pielgrzymem. Kobieta i koń przez dłuższy moment mierzą się wzrokiem, i w kolejnych zbliżeniach widzimy cierpienie, i nieme błaganie o pomoc w oczach zwierzęcia oraz zrozumienie i determinację w oczach dziewczyny.

Sceną, która najbardziej zapada w pamięć, szczególnie żeńskiej widowni, jest taniec Annie (Kristin Scott Thomas) i Toma (Robert Redford). To jedna z najpiękniejszych i najbardziej erotycznych scen tańca, jaka kiedykolwiek została stworzona na potrzeby filmu. W tej scenie nie ma żadnego przypadkowego gestu. Każdy ruch ręki, przesunięcie nogi, dotknięcie, jest dokładnie zaplanowane i nasycone erotyzmem. Perfekcyjna gra aktorów.

Kristin Scott Thomas, świeżo po sukcesie filmu "Angielski pacjenta", udowodniła, że jest aktorką wszechstronną i niesamowicie utalentowaną. Znakomicie wcieliła się w rolę kobiety sukcesu, trochę oschłej w stosunku do swojej córki, która nagle odkrywa, że nadal ma serce i że są w życiu rzeczy ważniejsze niż kariera. Aktorka perfekcyjnie zobrazowała metamorfozę, jaka zachodzi w Annie pod wpływem Toma. Mężczyzna nie tylko leczy psychikę Pielgrzyma, ale naprawia również stosunki matki i córki. Sprawia, że Annie z przebojowej dziennikarki przeistacza się we wrażliwą kobietę pragnącą jedynie miłości i spokoju. Pierwszą kandydatką Redforda do roli Annie była Emma Thompson. I przy całym uwielbieniu dla tej wspaniałej aktorki osobiście cieszę się, że Emma odrzuciła propozycję Redforda. Nie wyobrażam sobie w roli Annie nikogo innego niż Kristin Scott Thomas.

Rolę okaleczonej dziewczynki zagrała 13-letnia Scarlett Johansson. Już w tym filmie widać wielki talent drzemiący w przyszłej gwieździe. Perfekcyjnie wypadli także aktorzy drugoplanowi, Dianne Wiest, Chris Cooper i Sam Neill.

"Zaklinacz koni" pokazuje, jak wiele matka jest w stanie zrobić dla swojego dziecka. Jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by ratować ukochane zwierzę. Jak bardzo zwierzę potrafi być oddane człowiekowi. I wreszcie - że nie zawsze można pójść za głosem serca i własnych pragnień, bez względu na to, jak bardzo jest to bolesne.

Mimo że scenariusz filmu został oparty na bestsellerowej powieści, posiada całkiem inne zakończenie. Na zarzuty wielbicieli powieści, dotyczących zmiany zakończenia i innego poprowadzenia wątku miłosnego Annie i Toma, Robert Redford tłumaczył, że zmienił zakończenie, ponieważ przy całym uwielbieniu dla powieści, wydawało mu się ono zbyt heroiczne. Moim zdaniem oba zakończenia są bardzo interesujące i poruszające i choćby dlatego warto zapoznać się zarówno z książką, jak i filmem.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones