Recenzja filmu

Footloose (1984)
Herbert Ross
Kevin Bacon
Lori Singer

Walczący o dancing

"Footloose" z 1984 roku to głównie niepowtarzalna muzyka, ale także zdecydowanie obraz jednego aktora. Wypływający na szerokie wody Kevin Bacon jako Ren MacCormack oszałamia sprawnością fizyczną
Lata 80. w Stanach Zjednoczonych to, przynajmniej dla mnie, kino Nowej Przygody, wielki boom kaset wideo i Rock & Roll u szczytu popularności. W prowincjonalnym Bomont mamy za to odgórnie narzucone przeciwieństwo tej rozrywkowej sielanki. Zabroniony taniec i słuchanie rocka ogranicza swawolne dusze w całym hrabstwie. Pod warstwą umartwiającego uduchowienia, w którym prym wiedzie miejscowy Pastor Moore, leżą pokłady rytmicznego szaleństwa wychodzące na wierzch tylko gdy ktoś zaryzykuje puszczając w eter undergroundowe taśmy. Wszystko trwa w tak stabilnym układzie, aż do przybycia Rena, nieokrzesanego i nieuczesanego chłopaka z Chicago. Wolny niczym ptak młodzieniec nie tylko uwielbia ten zakazany owoc, lecz także zaraża miłością do niego innych przyspieszając nieuniknione zmiany… "Footloose" z 1984 roku to głównie niepowtarzalna muzyka ale także zdecydowanie obraz jednego aktora. Wypływający na szerokie wody Kevin Bacon ("Rzeka tajemnic", "Zły dotyk") jako Ren MacCormack oszałamia sprawnością fizyczną (choć w pamiętnej scenie w magazynie zastępowali go aż… czterej kaskaderzy), lekkością w tańcu i scenami, gdy kocie ruchy to nie wszystko, a potrzebna jest odpowiednia mimika. "Footloose" dało mu możliwość zaistnienia i wykorzystał ją w stu procentach. Na drugim planie mamy szaloną Ariel (Lori Singer), buńczucznego Willa (Chris Penn), pochłoniętego swoją odgórną misją kaznodzieję (John Lithgow) oraz temperującą go, skromną żonę Vi (Dianne Wiest). Cała czwórka udanie oddaje charakterystykę swych postaci.


Obraz Herberta Rossa ("Punkt zwrotny", "Stalowe magnolie") to także laurka ku czci młodzieńczej wolności, przemijającemu wariactwu, jakie towarzyszy dojrzewającym ludziom. Jest on bardziej muzyczny niż melodramatyczny (W odróżnieniu od kultowego "Dirty Dancing"), co wychodzi na plus. Niektóre dynamiczne sceny jak wyścig... traktorów (w akompaniamencie "Holding out for a hero" Bonnie Tyler) czy wspomniana wcześniej scena w magazynie (protagonista manifestujący poprzez swój taniec cierpienie) czy w końcu sztandarowy megahit "FootlooseKenniego Logginsa na długo pozostają w pamięci. Trzeba również zaznaczyć, że embargo na taniec nie jest tylko wynikiem wyobraźni twórców. W "prawdziwym świecie" tego typu zabiegi wdrażane były w wielu miejscach i trwały całe dekady (m.in. Elmore City) co nadaje dziełu większej wartości. Oczywiście film ten ma swoje wady. Po pierwsze, zderzenie konserwatyzmu z nowoczesnością to przecież motyw stary jak świat. Nic oryginalnego. Nie bez powodu ten przeciętny scenariusz napisany przez Deana Pitchforda był jego pierwszym, który został zrealizowany z takim rozmachem (budżet "Footloose" wynosił 8 milionów $) i ostatnim, aż do początku drugiej dekady XXI wieku kiedy powstał... Remake omawianego przeze mnie dzieła. Po drugie, klarownie widać, że twórcy oddają hołd amerykańskiej muzyce i amerykańskiemu dążeniu ku wolności. Nie każdemu to może przypaść to do gustu. 


Całościowo "Footloose"  jest wartym obejrzenia, czysto rozrywkowym filmem minionej epoki. Osobiście ten świat mnie wciągnął. Wydobył także wręcz z dna otchłani codzienności moje roztańczone oblicze. Takiego zbawiennego wpływu i Wam z całego serca życzę.  
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones