Recenzja filmu

Kontrola gniewu (2005)
Steve Carr
Martin Lawrence
Wendy Raquel Robinson

We're the champions

Gdy widzę w obsadzie filmu Martina Lawrenca, za każdym razem mimowolnie się uśmiecham, a pierwsza myśl, jaka wpada mi do głowy, to: "O, Martin Lawrence, to musi być pierwszorzędna komedia".
Gdy widzę w obsadzie filmu Martina Lawrenca, za każdym razem mimowolnie się uśmiecham, a pierwsza myśl, jaka wpada mi do głowy, to: "O, Martin Lawrence, to musi być pierwszorzędna komedia". Jeszcze nigdy się na nim nie zawiodłem. Może nie dorównuje tak znanym i lubianym komediantom, jak Eddie Murphy czy Jim Carrey, ale plasuje się zaraz za nimi. Nie muszę nikogo przekonywać do swoich racji, jego produkcje same potwierdzają moje zdanie. Wystarczy przywołać chociażby takie tytuły jak: "Bad Boys", "Bad Boys 2", "Parasol bezpieczeństwa" czy "Kontrola gniewu".

"Rebound" opowiada o losach popularnego trenera Roya McCormicka. Poznajemy go w niezbyt dobrym dla niego okresie. Prowadzona przez niego drużyna nie radzi sobie w lidze i "okupuje" ostatnie miejsca w tabeli, zaś sam Roy miewa napady szału na boisku. Słowem, kariera naszego bohatera stoi pod znakiem zapytania. Gwoździem do trumny, w wyniku którego Roy zostaje zawieszony w swoich obowiązkach, jest podważenie decyzji sędziego, co kończy się kłótnią na boisku. "Były trener" dostaje od zarządu jeszcze jedną szansę. Roy musi odbudować swój autorytet. Bohater pozbawiony jakiegokolwiek wyboru decyduje się wrócić do swojego gimnazjum, w którym sam niegdyś zaczynał karierę koszykarza, i zostaje trenerem szkolnej drużyny. Niestety, poziom nowych podopiecznych Roya jest daleki od ideału. McCormick nie przejawia nawet najmniejszych chęci treningu trzynastolatków, lecz gdy jego drużyna przegrywa trzycyfrowym wynikiem do zera, postanawia działać. Roy powoli zaczyna się zmieniać... 

Po filmach z Martin Lawrencem w roli głównej oczekuje przede wszystkim dobrego humoru, a co za tym idzie - przyzwoitego aktorstwa oraz nietuzinkowego scenariusza. Jak to wygląda w przypadku "Rebound"? Bardzo dobrze. "Kontrola gniewu" to jeden z lepszych filmów w dorobku wyżej wymienionego aktora, któremu nic nie brakuje. Począwszy od interesującego scenariusza, a na muzyce skończywszy. Powiecie, że fabuła ograna, otóż nie do końca. Jest wiele filmów o koszykówce, ale trudno znaleźć tytuł chociażby w pewnym stopniu podobny do "Rebound". W filmie Stevea Carra nie chodzi tylko i wyłącznie o rozgrywki ligowe. "Kontrola gniewu" ukazuje coś więcej. Pokazuje nam, że koszykówka to nie tylko wygrane i przegrane mecze, statystyki, liga czy finały, to pasja, której można oddać życie. Wystarczy przyjrzeć się bliżej trenerowi Royowi. McCormik zatracił się w lidze uniwersyteckiej, zapomniał, czym była dla niego koszykówka. Trenując młodych chłopców, przypomniał sobie, że sport był dla niego życiem, pasją, dzięki której odnalazł swoją drogę w życiu, swoje powołanie.

Kolejną zaletą filmu jest dobre aktorstwo. Ci, którzy polubili kreacje Martina Lawrenca z "Bad Boys", nie będą zawiedzeni. Martin jako Roy, trener z problemami poradził sobie bezproblemowo. Doskonale mogłem się wczuć w graną przez niego postać, która nie tylko była zabawna i pełna humoru, ale również pewna siebie i zdeterminowania do dalszego działania.

"Kontrola gniewu" to przyzwoita produkcja w dorobku Martina Lawrenca, na którą powinni zwrócić uwagę nie tylko fani wyżej wymienionego pana, ale i wszyscy zwolennicy dobrych komedii.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones