Recenzja filmu

Wybawiciel (2014)
Kristian Levring
Mads Mikkelsen
Eva Green

Western's not dead

Jako że w ostatnich latach pełnokrwistych westernów kręci się bardzo niewiele, fani gatunku mogą odczuwać niezaspokojony głód kowbojskich strzelanin i dziewiczych prerii. Poszukiwania śladów
Jako że w ostatnich latach pełnokrwistych westernów kręci się bardzo niewiele, fani gatunku mogą odczuwać niezaspokojony głód kowbojskich strzelanin i dziewiczych prerii. Poszukiwania śladów Dzikiego Zachodu gdzie się da grożą jednak jeszcze poważniejszym skurczeniem żołądka. Tymczasem dla wygłodniałych widzów pojawił się na horyzoncie nadzwyczaj smakowity kąsek - pominięta w naszej dystrybucji duńska produkcja zatytułowana "The Salvation".

Film opowiada historię duńskiego osadnika w Stanach Zjednoczonych (Mads Mikkelsen), który dokonuje zemsty na zabójcach swoich bliskich. Tym samym ściąga na siebie gniew przywódcy lokalnego gangu, Delarue (Jeffrey Dean Morgan). Zdradzony przez mieszkańców miasteczka zostaje zmuszony do samotnego stawienia czoła przestępcom.

Kristian Levring nie próbuje odkrywać nowych ścieżek westernu ani reinterpretować gatunkowych mitów. "The Salvation" blisko bowiem do klasycznych dzieł Johna Forda czy Budda Boettichera. Mamy tu motyw zemsty, wyraźnie zarysowany konflikt dobra ze złem zwieńczony obowiązkową sceną pojedynku, malownicze równiny i małe miasteczka, a także pociągniętych grubą kreską bohaterów, słowem, wszystko, czego można by się po westernie spodziewać. Skrupulatna realizacja konwencji na szczęście nie czyni filmu Levringa sztucznym ani anachronicznym. Z pozornie jednowymiarowych postaci maksimum wyciska świetnie dobrana obsada. Mikkelsen, Morgan, Persbrandt, Pryce - jeden nie ustępuje drugiemu, żaden nie wpada w autoparodię. Na szczególną uwagę zasługuje jednak kreacja Evy Green. Francuska aktorka, ograniczona specyfiką roli niemej wdowy, została zmuszona do całkowitego podporządkowania swojej gry językowi ciała i mimice, co wyszło jej nadzwyczajnie dobrze. Może się wydawać, że film wiele by zyskał, gdyby postaci Green poświęcono więcej czasu ekranowego.

Zmieszczenie filmu w niespełna dziewięćdziesięciu minutach pociągnęło za sobą, co prawda, kilka nieznacznych uproszczeń fabularnych, ale całość scenariusza jest na tyle spójna, że obraz ogląda się bez cienia niedowierzania na twarzy. Levring sprawnie uniknął zagrożenia czyhającego na nieuważnych reżyserów w przypadku tak krótkich filmów - "The Salvation" nie jest przepakowane akcją, daje czas na oddech, nie uciekając przesadnie w wątki poboczne. Obrazu Dzikiego Zachodu dopełnia klimatyczna muzyka Kaspra Windinga, przywodząca na myśl kompozycje Ennio Morricone, a także tradycyjna ikonografia. Wątpliwości mogą budzić skądinąd udane zdjęcia, które miejscami wydają się jednak przejaskrawione, tym samym kłócą się z zakurzonym wizerunkiem westernowych mieścinek i równin.

Przykład "The Salvation" pokazuje, że nawet tak typowo amerykański gatunek jak western może zostać solidnie zrealizowany nawet przez kraje kojarzone z zupełnie innymi rejonami kinematografii. Kristian Levring udowadnia także, iż zabawy konwencjami nie muszą być jedyną słuszną drogą do reaktywacji gatunku, a konserwatyzm nie zawsze wypada anachronicznie. Szkoda, że ta duńska produkcja nie wzbudziła większego zainteresowania na świecie; być może zachęciłaby kolejnych twórców do głębszego wgryzienia się w tematykę Dzikiego Zachodu, nieśmiało zaczętej przez Clinta Eastwooda czy Jamesa Mangolda. Czasem nie warto zostawiać przeszłości i odjeżdżać w stronę zachodzącego słońca.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Western jako gatunek filmowy najlepsze lata ma już raczej za sobą. Oczywiście raz na jakiś czas na dużych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones