Jim Jarmusch nie jest zwykłym człowiekiem, jest ekscentrykiem, który potrafi przenieść na srebrne ekrany swoje wizje, tknąć je swoim stylem i dać znać, że wciąż jest w formie. Jego najnowszy
użytkownik Filmwebu
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
Jim Jarmusch nie jest zwykłym człowiekiem, jest ekscentrykiem, który potrafi przenieść na srebrne ekrany swoje wizje, tknąć je swoim stylem i dać znać, że wciąż jest w formie. Jego najnowszy film, "Tylko kochankowie przeżyją", jest jego pierwszym od czterech lat. Tym razem jego umysł przeniósł nas w zakamarki nieśmiertelności i zawirowań miłosnych wśród wampirów.
Wszystko zaczęło się od Adama (Olivia HiddlestoneHiddleston) i Eve (Swinton), już tutaj czuć ukłon w stronę Biblii i początków istnienia samego człowieka, ale mam na myśli parę wampirów żyjących w różnych stronach świata. On mieszka na przedmieściach, wyludnionego już, Detroit. Ona w Tangerze, w Maroko. Żyją już paręset lat i są kochankami. Jarmusch ukazał miłosne zawirowania dość ekscentrycznej pary, na tle nowoczesności, i przeciwstawił je nostalgii i próbie czasu, liczonej upływającymi stuleciami i litrami wypitej krwi z dekadenckich kieliszków.
To właśnie przedstawienie postaci i postawienie ich w takiej sytuacji jest meritum całego filmu. Grany przez Hiddlestona Adam jest wampirem geniuszem, który swoje muzyczne utwory wypuszczał w świat za pomocą innych muzyków, na przykład Mozarta. Jego muzyka jest odzwierciedleniem jego stanu duszy i stąd jej zmienność. Raz gra na organach, drugi raz na gitarze elektrycznej, przygrywając smutne tony jego życia w samotności. Eve, z drugiej strony, jest bardziej wyzwoloną duszyczką z okowów swej nieśmiertelności. Potrafi o siebie zadbać, zaś swój czas wolny spędza na czytaniu starych ksiąg oraz chodzeniu do kawiarni, by porozmawiać ze swoim przyjacielem, Marlowem (Hurt). Ten z kolei jest najstarszym wampirem pośród nich, który w przeszłości swoje wybitne dzieła wydał swojemu znajomemu, totalnemu beztalenciu o imieniu Shakespeare.
Wiekuista erudycja zmierzona tutaj jest z postępem i Jarmusch wychodzi obronną ręką. Jak inaczej sportretować wampirów w dzisiejszych czasach, nie zbliżając się do "Zmierzchu" czy "Blade"? Zwyczajnie znieważył dzisiejszy stereotyp o pięknych bądź brzydkich wampirach i wrócił do korzeni ich istnienia. Wziął na warsztat możliwości i przywileje wynikające z bycia nieśmiertelnym i ukazał je w nowym/starym świetle. Dekadencja oraz wspomniana wyżej erudycja została wspaniale ukazana w kwestii technicznej - zdjęcia Le Sauxa, połączone ze znakomitą reżyserią Jarmuscha i zlepione w całość przez Affonso Gonçalvesa tworzą niesamowity i mroczny klimat, kiedy, na przykład, kamera krąży nad głową Eve podczas jej tańca w mieszkaniu, które udekorowane jest najrozmaitszymi książkami dookoła wielkiego łoża.
Tutaj też dochodzimy do ważnego atutu filmu, czyli scenografii. Ukazuje ona wampirzą codzienność z niecodziennej strony - u Adama w domu dostrzeżemy najrozmaitsze muzyczne instrumenty oraz gadżety, portrety znanych twórców, które Adam spotkał bądź też "stworzył". Mieszkanie Eve jest mniej stylowe, lecz w dalszym ciągu namaszczone wiecznością, w postaci ksiąg pisanych greką, cyrylicą czy pismem kufickim. Mroczny klimat ukazany jest głównie na podstawie mieszkań obu kochanków oraz labiryntu ulicy Detroit i Tangeru nocą. Sami bohaterowie nigdy nie są wystawieni na słońce, a i my doskonale wiemy z mitologii, że wampiry go unikają; Jarmusch najwyraźniej nie widział potrzeby w ukazywaniu poranka z perspektywy osób, które je przesypiają.
Wieczny wymiar miłości ma tutaj inny posmak, bardziej dorosły i gorzki, pozbawiony złudzeń, wymieszany z nostalgią wspomnień o bardziej ekscytujących czasach. Jarmusch chce powiedzieć widzom, że miłość jest wieczna, szczególnie ostatnie sceny są tego przykładem, lecz ja lubię myśleć o tym filmie jak o próbie odzwierciedlenia sensu egzystencji człowieka - i jest nią spuścizna, czy to w postaci książek, utworów muzycznych, czy zwykłej/niezwykłej zmianie biegu historii. Bohaterów ukształtował ich dorobek, którego i my stworzenia nie powinniśmy unikać.