Recenzja filmu

Sarila (2013)
Nancy Florence Savard
Dariusz Błażejewski
Christopher Plummer
Rachelle Lefevre

Wielki głód

Takie bezpieczne produkcje jak "Sarila" mają to do siebie, że nie żałuje się, ani wtedy gdy się je obejrzy, ani wtedy gdy się je przegapi. Plusem kanadyjskiej produkcji jest to, że jest
Polski plakat "Sarili" sugeruje, że bohaterką tej kanadyjskiej animacji jest dziewczynka. Żeńskobrzmiący tytuł bajki może podtrzymywać to złudzenie. Tymczasem na pierwszym planie tej opowieści jest Markussi, młody Eskimos, który właśnie odkrywa w sobie szamańskie moce, a Sarila to nie imię bohaterki, ale nazwa pewnej mitycznej krainy. Ta sytuacja pokazuje, jak bardzo brakuje w kinie dziewczyńskich opowieści.



W maleńkiej wiosce na Grenlandii dzieje się ostatnio wyjątkowo źle. Kilka miesięcy wcześniej bogini Sedna, urażona kontaktami miejscowego szamana z rywalizującym z nią demonem, zesłała na społeczność klątwę – od tego czasu w okolicy nie ma żadnych dzikich zwierząt. Wygłodniali Eskimosi zostają zmuszeni do ostatecznego kroku – odnalezienia bajkowej krainy Sarili, która zgodnie z legendą słynie z urodzajności. Nikt nie wie, czy istnieje naprawdę. Na jej poszukiwania wyruszą syn wodza Poutulik, jego przyszła żona Apik i Markussi, w którym zaczynają się rozwijać nie tylko czarodziejskie zdolności, ale i miłość do dziewczyny.

Scenerie i bohaterowie "Sarili" są miłą odmianą po serii amerykańskich (i nie tylko) bajek z męskimi bohaterami-nerdami walczącymi z przygłupimi mięśniakami o względy swoich pięknych koleżanek. Miłosny trójkąt między Poutulikiem, Apiką i Markussim  nie opiera się na podstępnej rywalizacji, ale wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Szkoda, że oprócz tej odmiany twórcy "Sarili" mają do zaoferowania niewiele więcej. Nie powielają co prawda stereotypów płciowych, ale też ich nie przełamują. Wybór "Sarili" na rodzinny seans będzie w związku z tym bezpieczną decyzją.



To, że kanadyjskiej animacji daleko pod względem wizualnym do bajek hollywoodzkich wytwórni, zarzutem jeszcze nie jest. Gorzej, że nie nadrabia tego fabułą. Ratunkiem dla studiów, których nie stać na oszałamiające animacje komputerowe, są dobrze opowiedziane historie – wciągająca akcja i sympatyczne postaci mogą zrekompensować wizualne braki dzieciom wychowującym się na perełkach Pixara. Tymczasem opowieść napisana przez Rogera Harvey'ego, Paula Risachera i Pierre'a Tremblaya przejdzie raczej bez echa. Bohaterowie "Sarili" nie są na tyle wyjątkowi, by dzieci opowiadały sobie o nich na podwórku.

Takie bezpieczne produkcje jak "Sarila" mają to do siebie, że nie żałuje się, ani wtedy gdy się je obejrzy, ani wtedy gdy się je przegapi. Plusem kanadyjskiej produkcji jest to, że jest stonowana – nie ma w niej rubasznych żartów, dyskotekowych hitów, a postaci są dla siebie dobre i łagodne. Czasem tyle wystarczy, by wyjść z kina usatysfakcjonowanym.
1 10
Moja ocena:
4
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones