Recenzja filmu

Genua. Włoskie lato (2008)
Michael Winterbottom
Colin Firth
Catherine Keener

Winterbottom tym razem bez iskry

W jednej z ostatnich swoich produkcji Michael Winterbottom zrezygnował z poruszania wątków politycznych, a zajął się społeczno-psychologicznymi. "Genova" nie uniknęła w moich oczach porównania ze
W jednej z ostatnich swoich produkcji Michael Winterbottom zrezygnował z poruszania wątków politycznych, a zajął się społeczno-psychologicznymi. "Genova" nie uniknęła w moich oczach porównania ze świetną "Ceną odwagi". Pomyślałam, że talent reżyserski Winterbottoma w zestawieniu z urokiem włoskiego miasta da efekt jeszcze lepszy niż poprzednim razem.  Co w takim razie zawiodło? Na takie pytanie trzeba odpowiedzieć w przypadku "Genovy". Fabuła, owszem, w miarę interesująca, ale zbyt płaska. Brakowało emocji, zamiast nich dostaliśmy pozorność świata przedstawionego, umowność zachowań. W obrazie silnie psychologizowanym powinno być inaczej.  Colin Firth w roli ojca był nijaki i dziwnie przygaszony. Jego bohater – Joe, nie radził sobie z córkami i światem po stracie żony, a aktor podszedł do zadania bez pasji. Starsza córka – Kelly (Willa Holland), przeżywa typowy dla wieku bunt, dodatkowo odreagowując na siostrze, którą obwinia za śmierć matki. Dosyć sympatycznie ukazana została młodsza latorośl Joego - Mary (Perla Haney-Jardine), prezentując żywiołowość, której brakuje pozostałym bohaterom; przynajmniej do momentu, kiedy dowiadujemy się, że nawiedza ją duch matki.  W filmie dominuje motyw powtarzalności, milczące sceny rozciągają fabułę, a dialogi właściwie nic nie wnoszą. Całość jest monotonna i nie przyciąga wzroku. Nie wyzyskano bowiem uroku Genuy, chociaż początek jest obiecujący, poznajemy urywki historii miasta i zabytki. Może trzeba było pójść jeszcze trochę w tę stronę, pograć krajobrazami, barwami, które to elementy też można spsychologizować.  Nie jest film na miarę możliwości Winterbottoma. Brakowało mi przede wszystkim tego, co świetnie udało mu się w "Cenie odwagi". Potrafi on, film opowiadający o przeżyciach bohaterów i skupiony na dialogach a nie akcji, uczynić interesującym i taka była właśnie poprzednia produkcja, pozbawiona dłużyzn i do samego końca przykuwająca uwagę. Działał tam mechanizm, który widać również chociażby w "Walkirii" z Tomem Cruise'em, mianowicie reżyser po mistrzowsku wzbudza zainteresowanie widza, który i tak zna zakończenie filmu. To potrafią tylko nieliczni.  Jeśli chodzi o plusy, to na pewno należy wspomnieć o muzyce. Nastrojowa, włoska, podkreślająca nostalgię bohaterów. Przyjemnie się jej słuchało, ponieważ wtapiała się ona i w obraz i w historię.  "Genovie" brakowało iskry, pasji, napięcia. Film sam w sobie nie był zły, jednak wypadł niekorzystanie w porównaniu ze swoim poprzednikiem. Ja się rozczarowałam.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Do polskich kin wchodzi właśnie "Genua. Włoskie lato". Już sam tytuł, a właściwie podtytuł, sugeruje, że... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones