Recenzja filmu

Opór (2008)
Edward Zwick
Daniel Craig
Liev Schreiber

Wojna nie do końca prawdziwa

Jeszcze jeden film o II Wojnie Światowej. Po fali ekranizacji Macleana  z lat sześćdziesiątych, filmach szpiegowskich, szeregowcach ryanach etc. nakręcono też „Wroga u bram”. W zasadzie nic
Jeszcze jeden film o II Wojnie Światowej. Po fali ekranizacji Macleana  z lat sześćdziesiątych, filmach szpiegowskich, szeregowcach ryanach etc. nakręcono też „Wroga u bram”. W zasadzie nic nowego, tyle że to opowieść o żołnierzu radzieckim. Odcedzona z ideologii politycznej, pokazuje bohaterstwo człowieka na froncie. Czasami zabrzmi jakaś nuta okrucieństwa wojsk niemieckich i sadyzmu dowódców rosyjskich, ale da się tego nie zauważyć. W tym zakresie „Opór” jest jak film z Edem Harrisem i Judem Law. Front wschodni i Armia Czerwona. Tyle że pokazano, a przynajmniej starano się pokazać, okrucieństwo okupanta. W obrazie Zwicka chodzi raczej o zgubienie ideologii faszyzmu, socjalizmu, komunizmu i tak dalej... W zamian dostajemy antysemityzm (ale to akurat nic nowego), kolaborację, zemstę, a przede wszystkim przetrwanie. Jeżeli, oglądając „Opór”, nie będziemy zwracać uwagi na historię i przeinaczaniu faktów, czy po prostu na kłamstwa, to dostaniemy niezłe kino wojenne, o trochę głębszym przekazie, niż obraz o bitwie stalingradzkiej. Zapomnieć należy  jednak o wzruszeniu i emocjach z „Pianisty” i „Listy Schindlera”, bo mimo że ekranizacje tych historii są niezaprzeczalnie powiązane, to jednak „Opór” bardziej przypomina film akcji, niż kurczowe trzymanie się życia, jakie widać w filmach Polańskiego i Spielberga. Ale opowieść o braciach Bielskich nie jest bezmyślną nawalanką i strzelaniną. Oprócz walki na karabiny mamy konflikt braterski, czyli tak naprawdę spór ideologii- przetrwanie, czy walka, opór bierny lub czynny. Może właśnie poprzez walkę ten film wydaje mi się mniej złożony, niż na przykład arcydzieło Spielberga, u którego Żydzi byli bezbronni, zdani na łaskę właściwie obcego człowieka. W „Oporze” Żydzi walczą! Tyle że film z 2008 roku chyba faktycznie jest prostszy. Myślę, że reżyser nie wiedział, czy skupić się na akcji, czy na dramacie. Z drugiej strony „Opór” ogląda się naprawdę dobrze. Ale czegoś brakuje. Chociaż to film wojenny, to jakoś dziwnie mało naturalistyczny. Nie mam na myśli jatki, latających flaków i odpadających głów, jakie zafundował na Stallone w ostatnim „Rambo”, ale po prostu rzetelnie oddaną brutalność wojny. Po „Szeregowcu Ryanie”, „Opór” to niezaprzeczalny krok w tył. Przypomina raczej „Tylko dla orłów” (tyle że bez Clinta Eastwooda). Może był to zabieg, który miał dopuścić najmłodszą widownię do kina, ale efekt jest taki, że reżyser desperacko unika pokazania krwi. Tuwia, w filmie, jest postacią szlachetną. Przemawia do zebranych podopiecznych na białym koniu (rzecz jasna Tuwia siedzi na białym koniu, nie podopieczni). A trzeba zauważyć, że nawet wierzchowiec Williama Wallace’a w „Walecznym sercu” nie był biały! Kiedy trzeba, wszyscy ze sobą zgodnie współpracują, walczą z czołgiem (notabene, chyba jakiś kretyn tym czołgiem dowodził, gdzie mu tam do Janka i Rudego), a odsiecz przychodzi w czasie idealnym, nie za wcześnie, nie za późno. Ot, typowe, przewidywalne, hollywoodzkie prawdy, które pompują w obraz niepotrzebny patos i naruszają jego wiarygodność (wiarygodność obrazu, nie patosu). Na szczęście, nie na tyle, żeby zepsuć przyjemność z oglądania. Gra aktorska co najmniej dobra, Craig jak zwykle pokazuje, na co go stać, ale, w moim odczuciu, Liev Schreiber (grający Zusa Bielskiego) jest znacznie bardziej wiarygodny niż filmowy Bond. I jeżeli ktoś powinien dostać Oskara za rolę Bielksiego, to właśnie Amerykanin. I nie chodzi tutaj tylko o kunszt aktorski, ale także o fizjonomię. Tuwia Bielski przypomina bardziej (o, ironio!) porucznika SS, niż polskiego Żyda. Są to oczywiście mankamenty, ale... „Opór” to dobry film! Jeżeli ktoś chce zobaczyć historię o walce z przeważającym przeciwnikiem, o przetrwaniu mimo przeciwności, o braterstwie broni, o odwadze ludzkiej i odpowiedzialności za ocalone życie, „Opór” to co najmniej dobry film. Jednak pod żadnym pozorem, nie można traktować tego obrazu jako dzieło pokazujące historię. Raczej jak rozrywkę, jak dobry film o wojnie, która mogła się zdarzyć wszędzie. Ja tymczasem czekam na dzieło, w którym Hollywood pokaże Wujka Stalina, jako człowieka szlachetnego, który nie miał nic wspólnego z wielkim głodem ukraińskim i komunizmem, paktem Ribbentrop-Mołotow i gułagami. Jestem pewien, że taki film, też będzie się oglądało wyśmienicie!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przez całe dziesięciolecia Żydzi w filmach o II Wojnie Światowej pokazywani byli w ten sam sposób: jako... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones