Recenzja filmu

Królowie ulicy (2008)
David Ayer
Keanu Reeves
Forest Whitaker

Wszyscy jesteśmy źli

Pierwsze sceny "Królów ulicy" Davida Ayera obiecują wiele. Łagodny jak morska bryza, Keanu Reeves budzi się we wczorajszych ciuchach, idzie do kibla puścić pawia, a potem wpada do monopolowego po
Pierwsze sceny "Królów ulicy" Davida Ayera obiecują wiele. Łagodny jak morska bryza, Keanu Reeves budzi się we wczorajszych ciuchach, idzie do kibla puścić pawia, a potem wpada do monopolowego po trzy setki wódki. Realistyczny portret gliniarza z wielkomiejskiej policji? Niestety nie, bo ilekroć reżyser stara się odejść od sprawdzonych w innych filmach rozwiązań, tylekroć w miarę rozwoju intrygi do nich wraca. "Tajemnice Los Angeles", "Dzień próby" (którego notabene Ayer był scenarzystą), "Infiltracja" czy nawet "Zły porucznik" kłaniają się podczas projekcji kilkukrotnie, co skutecznie zmniejsza aspiracje twórców do poważniejszych konkluzji. Detektyw Tom Ludlow (Keanu Reeves) jak nikt inny jest oddany swojej pracy. Stosuje jednak metody dalekie od kodeksu etycznego i zamiast odsyłać przestępców za kratki, odsyła ich do grobu, będąc przekonany o nikłej sile rażenia wymiaru sprawiedliwości. Za każdym razem gdy Ludlow przekroczy granicę, kryją go koledzy po fachu, na czele z kapitanem Jackiem Wanderem (Forest Whitaker - kolejna świetna i elektryzująca rola, dająca dowód na to, że po nagrodzie Akademii aktor nie spoczął na laurach). Tak samo jest w przypadku dwuznacznej sytuacji podczas napadu na stację benzynową, w której ginie policjant mający donosić na Ludlowa, podczas gdy on sam z niego wychodzi bez szwanku. Sytuacja, okazuje się jednak dużo bardziej skomplikowana i sięga korupcji na najwyższych szczeblach władzy. Jest pewien problem z tym filmem i należy on do grupy takich, przy których chciałoby się poprosić twórców o dokrętki, korekty, a nawet (o zgrozo!) remake. Przy ciekawej, mocnej i mrocznej historii znalazło się bowiem zbyt wiele uproszczeń i chwytów rodem z kryminałów klasy B, a za mało nieprzewidywalności czy postaci z krwi i kości. Keanu Reeves starał się jak mógł, ale ewidentnie brakuje mu drapieżności i dzikości pokroju Russella Crowe'a. Mimo 43 lat na karku, wciąż wygląda jak 30 latek. Drażnią także sztandarowe rozwiązania fabularne, w których główny bohater przechodzi naiwną przemianę z takiego, co robi swoje i do innych się nie wtrąca, na takiego, co za wszelką cenę dąży do poznania prawdy i okazuje się w sumie dobrym facetem. Sama droga do omawianej prawdy usłana jest nieprawdopodobnymi tzw. "wyjściami cało z najgorszych opresji", by akcja mogła ruszyć dalej. Ta sztuczna reanimacja staje się z czasem bardzo denerwująca, lecz mimo tych wszystkich mankamentów jest w "Królach ulicy" coś nęcącego, coś, co nie pozwala na puszczenie historii kantem i odejście od ekranu. Może to tylko dobra warsztatowe i erudycja reżysera i scenarzysty (słynny James Ellroy - autor takich powieści jak "Czarna Dalia" czy "Tajemnice Los Angeles") w tworzeniu kryminalnych opowieści, a może to ten głęboko ukryty pesymizm i konieczność stosowania zasady "oko za oko", by nie wypaść z gry? Policjanci stanowiący wzór cnót obywatelskich odeszli do lamusa, bo przeciw nim byli wszyscy, a z nimi tylko niewielu. A na ulicach wielkich miast zła nie zwalczy się dobrem. "Wszyscy jesteśmy źli" - w wyżej wymienionym kontekście słowa jednej z postaci nabierają zaskakującej autentyczności. Sebastian Pytel
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trudno dziś o dobre, mocne kino sensacyjne. Gatunek, który królował w salach kinowych w pierwszej połowie... czytaj więcej
Poprzednie "dokonania" Davida Ayera, takie jak "Training Day" czy "Harsh Times" to ciężkie produkcje o... czytaj więcej
Drugi film scenarzysty "Dnia Próby" można porównać do kota w worku. Zwiastun oraz tytuł dawały nadzieję... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones