Recenzja filmu

Małżowina (1998)
Wojciech Smarzowski
Marcin Świetlicki
Maciej Maleńczuk

Wystarczy mieć wyobraźnię

Gdy w 1998 roku Wojciech Smarzowski zrealizował film "Małżowina", chyba nikt nie spodziewał się, że ten młodziutki reżyser już dekadę później zostanie okrzyknięty jednym z największych wizjonerów
Gdy w 1998 roku Wojciech Smarzowski zrealizował film "Małżowina", chyba nikt nie spodziewał się, że ten młodziutki reżyser już dekadę później zostanie okrzyknięty jednym z największych wizjonerów polskiego kina. Ciężko się jednak dziś z tym nie zgodzić, mimo że poza debiutem zrealizował zaledwie trzy filmy. Przypisuje się twórcy niezwykłą oryginalność w doborze tematów i w operowaniu środkami filmowymi oraz wielką odwagę i profesjonalizm przy realizacji scenariuszy. Rozlicza się w nich z polską mentalnością, z naszym codziennym piekiełkiem i robi to w sposób na tyle sugestywny, że bezwiednie przytakujemy, bijąc się w piersi. Gotowiśmy wyrzec magiczne "mea culpa" wraz z bohaterami "Wesela" i "Domu Złego", ale z wielką brutalnością okazuje się, że w pewnych przypadkach jest już za późno. Niewielu niestety pamięta filmowy debiut Smarzowskiego i moc, jaką niesie ze sobą ten godzinny film telewizyjny.

Poznajemy M. (niezastąpiony Marcin Świetlicki), o którym wiemy tylko, że przeprowadza się do nowego, bardzo taniego mieszkania w biednej, najprawdopodobniej warszawskiej dzielnicy, dowiadujemy się też, że jest pisarzem i ogólnie "robi w kulturze". M. to typ samotnika, lecz odwiedzają go znajomi o podobnie dekadenckich osobowościach (wśród nich postaci grane przez Macieja Maleńczuka i Muńka Staszczyka), spotkania najczęściej kończą się wymiotami w łazience i pijackim snem. Na co dzień jego jedynymi towarzyszami są sąsiedzi ("zupełnie jak zwierzęta"), którzy to stają się inspiracją do nowej powieści. Częste awantury, pijackie śpiewy i krzyki oraz mocne odgłosy miłości są doskonałym materiałem na kolejną książkę "o życiu". Przecież jak stwierdza M. pisać można o wszystkim, wystarczy mieć wyobraźnię. Bywa, że monotonię tej koegzystencji przerywa szybki stosunek pisarza z prostytutką. Traktuje on to zresztą jako kolejną "samotniczą inspirację". Wraz z upływającymi miesiącami przybywa rozdziałów w powieści, powiększa się  też ilość kłopotów finansowych, ubywa natomiast nerwów w stosunku do szalejących sąsiadów (doskonały Marian Dziędziel). Sytuacja zagęszcza się wraz z każdym stuknięciem w klawiaturę maszyny i każdym wykonanym bez większego celu krokiem pośród czterech ścian.

"Małżowina" jest wielkim popisem aktorskim, mimo że wszystkie dialogi zmieścilibyśmy na kilku stronach maszynopisu. Nieruchoma wręcz akcja komentowana jest sporadycznie przez charakterystycznie cyniczny głos Świetlickiego, jaki znać możemy z płyt zespołu Świetliki. W opozycji stoi wiecznie wrzeszczący sąsiad i właścicielka mieszkania, której gadaninę określić można słowami głównego bohatera: bla bla bla…

W ukazaniu beznadziejnej samotności, wyobcowania na własne życzenie, pomogły niewątpliwie scenografia (Złoty Lew dla Moniki Uszyńskiej) oraz zdjęcia Andrzeja Szulkowskiego. Kamera najczęściej stoi w miejscu, ale czasem ujęcia przeskakują niczym w teledysku. Ważnym elementem jest zdeformowany widok z judasza umieszczonego we frontowych drzwiach bohatera. Możemy dzięki temu odebrać świat przedstawiony jako zupełnie zmyślony i nierealny. Z każdą chwilą rośnie wrażenie, że historia istnieje tylko w głowie M.

Pierwsze dzieło Smarzowskiego wydaje się jedynie wstępem do kolejnych filmów. Problemy społeczne i personalne bohaterów "Małżowiny"  będą w jakiś sposób o sobie przypominać w następnych produkcjach. Że już nie wspomnę o rozpoczęciu dotychczas nieprzerwanej współpracy między reżyserem a Marianem Dziędzielem, która pozwoliła temu niemłodemu już aktorowi na nowo zaistnieć w polskiej kinematografii. Jeśli jednak postrzegamy tę pozycję tylko jako  coś w rodzaju etapu przygotowawczego albo twórczych notatek, to śmiem sądzić, że większość rodzimych reżyserów chciałaby w tak wyśmienity i autorski sposób realizować swoje opus vitae. Nie każdy ma jednak na tyle wyobraźni.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones