Recenzja filmu

Gucza! Pojedynek na trąbki (2006)
Dušan Milić
Marko Marković
Aleksandra Manasijević

Złotą trąbkę daj mi luby

10 lat temu "Gucza! Pojedynek na trąbki" byłby zapewne sporym przebojem kasowym. Dziś zapewne zginie w zalewie bardziej komercyjnych produkcji.
Kobiety u mężczyzn najbardziej lubią duże, lśniące instrumenty, których użyciu towarzyszą wysokie czasem krótkie, czasem dłuższe dźwięki. Zaś mężczyźni poszukują kobiet, które ich instrument w pełni docenią. Taki jest przynajmniej morał płynący z serbskiej komedii Dušana Milicia "Gucza! Pojedynek na trąbki". Film opowiada o młodej parze. Ona jest przaśną Słowianką o czystych rysach i białej jak mleko cerze. On zaś czarnym, cygańsko wyglądającym chłopakiem, któremu ubzdurało się, że może równać się z białymi i bogatymi. Choć dzieliło ich wszystko, połączyła wspólna miłość do muzyki, która niczym wirus przerzuciła się i na nich nawzajem. Oczywiście otoczeniu trudno jest to zaakceptować, co wprowadzi chaos w i tak mało uporządkowane życie bohaterów. Na szczęście wszelkie swary zakończyć można w cywilizowany sposób - wygrywając je na trąbce w konkursie muzycznym. Zwycięzca bierze wszystko: tytuł mistrza, pieniądze, chwałę i przaśną Słowiankę na deser. "Gucza! Pojedynek na trąbki" przypomina czasy, kiedy za sprawą Gorana Bregovicia panowała w naszym kraju moda na orkiestry dęte. Wszyscy ci, którzy wtedy połknęli bakcyla bałkańskiej muzy albo (z racji młodego wieku) przegapili ten moment, a chcieliby w nim mimo wszystko wziąć udział, powinni w ten pędy biec na film Milicia. Muzyki jest ci tu w bród i co chwilę usłyszeć możemy czy to samą trąbkę czy też w akompaniamencie innych instrumentów. "Gucza!" to w zasadzie półtoragodzinny koncert przerywany luźnymi anegdotami o perypetiach młodej pary, która bardzo się kocha ale musi o swej miłości przekonać wszystkich wokół. Jestem przekonany, że dla większości oglądających historia ta nie ma większego znaczenia i jedyne co zapamiętają to kompozycje na trąbkę i kilka puzonów. Na szczęście dla tych, którzy jednak mimo wszystko liczyli na jakąś fabułę, Milić okazał się reżyserem miłosiernym. Historia jest równie przaśna jak Słowianka. Prosta, miejscami zabawna, na tyle swojska, byśmy wczuli się w fabułę i na tyle ekscentryczna, byśmy na wszystko patrzyli z dystansem. Trzeba co prawda przy okazji znosić egzaltowane i pozbawione zarówno głębszego sensu jak i filmowego znaczenia dywagacje młodego bohatera o naturze gry na trąbce. Cóż, nie można mieć wszystkiego - to stara słowiańska prawda, która w tym przypadku potwierdzona zostaje w każdej minucie monologu Romea z offu. Dziesięć lat temu "Gucza! Pojedynek na trąbki" byłby zapewne sporym przebojem kasowym. Dziś zapewne zginie w zalewie bardziej komercyjnych produkcji, mogąc zainteresować tylko nielicznych wciąż ciekawych kultury naszych południowych braci Dobrze jednak, że dystrybutorzy nie zapominają o mniejszościach, którym także od czasu do czasu coś od kina się należy.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones