Recenzja filmu

Posłańcy (2007)
Oxide Pang Chun
Danny Pang
Kristen Stewart
Dylan McDermott

Zło, które już znacie

Guru azjatyckiego kina grozy, jakim niewątpliwie są bracia Pang, powinien gwarantować dobre i mocno kino.. Czy aby jednak na wskroś amerykańska historia i jej sztampowe wykonanie nie zepsują
Guru azjatyckiego kina grozy, jakim niewątpliwie są bracia Pang, powinien gwarantować dobre i mocno kino.. Czy aby jednak na wskroś amerykańska historia i jej sztampowe wykonanie nie zepsują tego wizerunku? Oxide i Danny w filmie "Posłańcy" serwują widzowi niezbyt oryginalny pomysł. Dla rasowego kinomana ich nowe dzieło będzie mieszanką "Amityville", "Klątwy" i "Ptaków" Hitchcocka. Jednak, już po ostatnich filmach grozy bazujących na miksach klasyków sprzed lat, można się spodziewać tandety i schematyzacji. "Posłańcy" niestety nie stanowią wyjątku od powyższej reguły. Można, by to nazwać "asian ghost story made in USA". Z tej strony propozycja braci Pang "trąci komerchą" i mocno nadweręża mistrzowski wizerunek twórców m.in. "The eye". Film "Posłańcy" nie ma głębi, która cechowała "Amityville" i na jego tle jest nieudolną kalką. Tutaj wszystko sprowadza się do tego, jakże oklepanego schematu, w którym spokojna rodzina wprowadza się do opustoszałego domu, którego ściany skrywają mroczną tajemnicę. O ile "Amityville" rzeczywiście przerażał, o tyle w filmie braci Pang groza sprowadzona zostaje do efektownej muzyki i ogranych, przewidywalnych, ale już nie chwytliwych tricków, które każdy miłośnik kina grozy zna doskonale. Niestety nie sprawdza się już azjatycki przepis na ducha: blada, koścista postać pełzająca po podłodze lub suficie. Widz jest już tym znużony, głodny czegoś, co naprawdę jest w stanie go przestraszyć. To już nie są te czasy, kiedy sceny ataku stada ptaków wstrząsały widzem, a widzowie nie pomyśleliby nawet, że obejrzą w kinie wymyślne i realistyczne sceny tortur. Mimo wszystko bracia Pang posiadają doskonały warsztat. Muzyka i obraz budują napięcie, którego nie sposób jednak utrzymać. I tak, znakomicie prowadzona narracja urywa się w sposób wielce rozczarowujący (i bynajmniej nie straszny). Natomiast retrospekcje wykonane są tutaj niezwykle amatorsko. To denerwujące, gdy nie pozwala się widzowi samemu rozwiązać zagadki, a tak starannie budowana atmosfera napięcia i tajemnicy pryska nagle w dość konwencjonalny sposób. Czy jest sens cokolwiek interpretować w tym filmie? Fabułą nie wyjaśnia na przykład, kto jest tytułowym posłańcem? Czy może są to wszędobylskie wrony, które jednocześnie ostrzegają przed klątwą, co strzegą tajemnicy zmarłych? Czy może mały Ben, który pośredniczy pomiędzy widzialnym światem żywych, a widocznym dla wybranych światem umarłych? Już nieraz to właśnie dzieci pełniły role medium. Tutaj podstawą wszystkiego jest tragedia sprzed lat. Ale czy aby zawsze tłem musi być dom na pustkowiu, a misternie prowadzona opowieść o duchach, sprowadzona bezczelnie na płaszczyznę ludzkiej przemocy? Niecałe półtorej godziny projekcji to powtórka z rozrywki. "Posłańcy" to niewybredna historia z duchem w tle. Bracia Pang postawili tym razem na masowość i komercję. Zwiastuny okazały się lepsze od samego filmu. No, ale poza niedosytem pozostaje jeszcze pytanie: jaka jest przyszłość kina grozy? Czy już rzeczywiście nie da się zbudować mrożącej krew w żyłach opowieści, nie sięgając po trupio blade maszkarony czy hektolitry krwi?
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Posłańcy" to horror zza wielkiej wody, którego inspiracją była na pewno kultura japońska. Nie jest to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones