Recenzja filmu

Nie bój się ciemności (2010)
Troy Nixey
Katie Holmes
Guy Pearce

Zło czai się w mroku

"Nie bój się ciemności" to remake filmu z roku 1973 Johna Newlanda pod tym samym tytułem. Oryginał był dość pomysłowym i ciepło przyjętym przez widzów horrorem, lecz niestety z upływem lat
"Nie bój się ciemności" to remake filmu z roku 1973 Johna Newlanda pod tym samym tytułem. Oryginał był dość pomysłowym i ciepło przyjętym przez widzów horrorem, lecz niestety z upływem lat zestarzał się i odszedł w niepamięć. Po prawie 40 latach, od światowej premiery oryginału, do kin wchodzi remake w reżyserii debiutującego na rynku Troya Nixey, wspomaganego przez Guillermo del Toro, będącego producentem wyżej wymienionego dzieła. Odmładzać horror, sprzed czterech dekad? To śmieszne, ale zarazem bardzo śmiałe przedsięwzięcie. Guillermo del Toro to naprawdę dobry producent jak i reżyser, co udowadniał już nie raz, niejednokrotnie będąc nagradzany za swoje dzieła. Jego obrazy mają to coś i chociaż bardzo się od siebie różnią, nigdy nie można im odmówić pomysłowości oraz specyficznego klimatu. W jego dorobku znajdują się przecież takie filmy  jak: mroczny i jednocześnie baśniowy "Labirynt Fauna", przejmujący oraz trzymający w napięciu "Sierociniec", bądź wzruszające "Oczy Julii". Lecz pomimo mojego uznania i szacunku do del Toro nie wierzyłem, że jego nowa produkcja, będąca remakiem starego filmu, "chwyci mnie za serce" tak samo jak poprzednie jego obrazy, a o przestraszeniu mnie, nawet nie wspominając. Jednak Meksykanin znów mnie pozytywnie zaskoczył...

... są takie pradawne istoty, które zamieszkują podziemia. Porywają dzieci, aby móc się pożywić ich kośćmi i zębami. Gdy się ujawniają, zabijają jednego, by uzupełnić szeregi...

Emerson Blackwood, wybitny malarz, który zaginął, krótko po zaginięciu własnego syna.

Zaginiony artysta, był człowiekiem, który wiedział za wiele. Miał styczność z istotami, z którymi nigdy nie powinien się spotkać, za co został "odpowiednio ukarany". Kilka pokoleń później do niegdysiejszej posiadłości Blackwooda wprowadza się para narzeczonych, Alex oraz Kim, która podejmuję próbę odrestaurowania starego domostwa. W międzyczasie dołącza do nich córka Alexa z poprzedniego małżeństwa, Sally. Dziewczynka nie potrafi pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Chce wrócić do matki, która tak naprawdę oddała ją pod opiekę ojca, aby móc zająć się swoimi sprawami. Sally również odrzuca od siebie nową znajomą swojego taty, nie potrafi jej zaakceptować, ani tym bardziej jej zaufać. W końcu odkrywa w ogromnym domostwie ukrytą piwnicę, a w niej stary popielnik, zza którego dochodzą dziwne, a zarazem tajemnicze oraz kuszące szepty, z  prośbą o pomoc...

Scenariusz napisany przez Guillermo del Toro i Matthewa Robbinsa to kawał solidnej roboty. Produkcja rozkręca się z minutę na minutę. Nie ma niepotrzebnych dłużyzn, zapełniających miejsce pomiędzy kolejnymi scenami. Naprawdę nie możemy narzekać na nudę, ponieważ jeśli w obrazie akurat nic się dzieję, a zazwyczaj dzieję się dużo, to jesteśmy świadkami interesujących dialogów pomiędzy naszymi bohaterami. Z rozmów dowiadujemy się o ich problemach, jak również poznajemy ich podejście do życia oraz osobowość, i chociaż to tylko zwykły film grozy, portrety psychologiczne głównych bohaterów są zadowalająco rozbudowane. Lecz nie to w horrorze liczy się najbardziej. Sceny grozy to prawdziwy majstersztyk. Podczas seansu naprawdę można się wystraszyć, a w napięciu siedzi się niemalże aż do napisów końcowych. Oczywiście, jeśli ktoś pozwoli ponieść się reżyserskiej fantazji i nie skreśli filmu tylko ze względu na występujące w nim gnomy. Wszystko zależy od podejścia do produkcji, dla mnie obraz jest taką mroczą baśnią, horrorem z elementami fantasy, opowieścią, którą straszy się dzieci. Jeśli nastawicie się na krwisty i brutalny horror w typowym amerykańskim stylu, będziecie srogo zawiedzeni. Poza tym, pamiętajmy, że to remake.

"Nie bój się ciemności" posiada niecodzienny klimat, z jednej strony baśniowy, ze względu na gnomy, a z drugiej mroczny. Ciemne korytarze, opustoszałe, ogromne pomieszczania i przemykające tu i ówdzie cienie dziwacznych stworzeń rewelacyjnie potęgują nastrój grozy. Przywodzi mi to myśl stare baśnie braci Grimm, które w swoim pierwotnym wydaniu "mroziły krew w żyłach". Sceny, w których młoda bohaterka spotyka się oko w oko z gnomami, są naprawdę pełne napięcia oraz sprawnie zmontowane. Wystarczy przywołać tutaj scenę, w której Sally bierze kąpiel. "Nie bój się ciemności" tak samo jak poprzednie obrazy, w których "maczał swe palce" del Toro, jest bardzo klimatyczny. Reżyser z łatwością łączy ze sobą brutalne sekwencje z fantastycznymi momentami i miesza je, z usypiającymi czujność, baśniowymi elementami. Niecodzienna konwencja filmu niestety może się okazać zarówno jego zaletą, jak i wadą. Tak jak już wspominałem, dzieło Troya Nixeya to bardzo niekonwencjonalny horror. Nie uświadczymy w nim typowych zabiegów straszących, tak jak w wydanym niedawno "Naznaczonym". Sceny grozy biorą się z samej konwencji filmu, z wykonania niektórych scen. Jeśli tylko uwierzymy w historię zaprezentowaną przez del Toro i odłożymy na bok sceptycyzm, to będziemy się nieźle bawić podczas seansu. 

Świetną scenografię, uzupełnia dobrze dobrana muzyka. Zresztą po Marco Beltrami ("Szklana Pułapka 4.0", "Underworld 2", "Hellboy", "Ja, Robot") może się było tego spodziewać. Jest nastrojowa oraz tajemnicza, co przyczynia się do stopniowania napięcia. Nawet wygląd gnomów, chociaż niektórych co wybredniejszych kinomanów może śmieszyć, w moim mniemaniu jest niewątpliwym plusem produkcji. Budził nie tyle strach co, nie chęć, a nawet obrzydzenie.

Kolejny raz nie zabrakło w produkcji Guillermo Del Toro przesłania: Czasem wsparcie oraz zrozumienie możemy znaleźć poza kręgiem bliskich. Historia Sally bardzo wymownie obrazuje wyżej wymieniony morał. W filmie także nie zabrakło uczuć oraz emocji. Przy paru scenach naprawdę można się wzruszyć, idealnym przykładem jest "ostatnie starcie" Sally z gnomami.

Na pochwałę zasługuję aktorstwo. Nie powalało na kolana, ale nie było też czego się przyczepić. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Katie Holmes sobie poradzi. Znałem ją tylko z kilku ról, na dodatek pobocznych. Jednak w "Nie bój się ciemności" wypadła dobrze, odegrała swoją rolę z pasją, wczuła się w klimat filmu. Także Bailee Madison spisała się zadowalająco. Sprostała swojej roli i była bardzo przekonująca, chociaż do łatwych z pewnością nie należała. To zresztą pierwsza poważna rola w jej dorobku. Wcześniej mogliśmy obserwować jej grę w disnejowskim serialu "Czarodzieje" lub w "Moście do Terabithii". Najgorzej wypadł Guy Pearce - jakoś mnie do siebie nie przekonał.

"Nie bój się ciemności" to kolejny, w moim mniemaniu, udany obraz grozy, który pomimo tego iż jest remakiem, zaskakuje, a nawet przestrasza. Lecz jak już wcześniej pisałem, do takich filmów  trzeba mieć odpowiednie nastawienie, próżno doszukiwać się realności w horrorach, szczególnie z mrocznymi, a zarazem baśniowymi gnomami. Tak więc jeśli liczycie na "rasowy horror", to omijajcie "Nie bój się ciemności" szerokim łukiem, ponieważ to z pewnością nie film dla Was. Natomiast jeśli jesteście zwolennikami baśni braci Grimm oraz szukacie ciekawego połączenia grozy i fantastyki, to warto zwrócić uwagę na nowe dzieło del Toro, pomimo ogromnej krytyki zawiedzionej publiczności.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Strach przed ciemnością jest bardzo silnie zakorzeniony w ludzkiej naturze. Zwłaszcza dziecięca... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones