Recenzja wyd. DVD filmu

Życie.po.Życiu (2009)
Agnieszka Wójtowicz-Vosloo
Christina Ricci
Liam Neeson

Z Charonem za rękę

Agnieszka Wójtowicz-Vosloo podjęła się tematu nośnego w ostatnich dziesięcioleciach. Otóż wzięła na warsztat moment przejścia z życia doczesnego na łono Abrahama. Jak sam tytuł wskazuje reżyserka
Agnieszka Wójtowicz-Vosloo podjęła się tematu nośnego w ostatnich dziesięcioleciach. Otóż wzięła na warsztat moment przejścia z życia doczesnego na łono Abrahama. Jak sam tytuł wskazuje reżyserka zdaje się pytać o to, co dzieje się z nami po śmierci. Jest to jednak tylko wstępne założenie, z jakim odbiorca podchodzi do filmu, bowiem podczas seansu zaczynamy sobie stawiać inne pytanie: czy główna bohaterka, Anna (w tej roli Christina Ricci) żyje, czy też, jak twierdzi przetrzymujący ją właściciel zakładu pogrzebowego, Eliot Deacon (Liam Neeson) - nie.

Annę poznajemy w nie najlepszym okresie jej życia. Wprawdzie ma pracę (uczy w szkole), dom i kochającego ją chłopaka Paula (Justin Long), ale hurtowo łyka antydepresanty i kłóci się ze swoim lubym. Z pewnością nie można o niej powiedzieć, że jest szczęśliwa. Na drugim biegunie jest Eliot, człowiek zagadka, którego problemy szczęścia bądź nieszczęścia zdają się nie imać. Szybko orientujemy się, że ten enigmatyczny człowiek połączył pasję z wykonywanym zawodem. Los zetknie tych dwoje po raz pierwszy na pogrzebie dawnego nauczyciela Anny. Kobiecie nie przyjdzie długo czekać na ponowne spotkanie z Eliotem. Tym razem będzie miała szansę poznać go osobiście. Po kolejnej awanturze z Paulem, Anna ulega wypadkowi samochodowemu i budzi się w domu pogrzebowym. Deacon informuje ją, że umarła. Tutaj zaczynają się dzieje pytania postawionego przeze mnie na wstępie.

Można się domyślić, że Agnieszce Wójtowicz-Vosloo towarzyszyła chęć stworzenia filmu z psychologicznym, a może i filozoficznym zacięciem. Jednak zmagania Anny i jej chęć odkrycia prawdy nie otwierają furtki ważnym dysputom i deliberacjom nad sensem życia. Możemy jedynie powiedzieć, że w obliczu sytuacji ekstremalnej dochodzimy do pełnej afirmacji życia, o czym informuje bohaterkę Eliot, mówiąc, że "umieramy, aby życie nabrało większej wagi". Intelektualna nadbudowa ustępuje jednak zdecydowanie miejsca thrillerowi i nie należy czynić z tego zarzutu Agnieszce Wójtowicz-Vosloo, ponieważ jest to thriller pierwszej klasy. Przede wszystkim trzyma w napięciu i niepewności prawie do samego końca, a przy tym nie powiela błędów, w jakie obfitują dziełka o podobnej proweniencji gatunkowej. Reżyserka nie pogubiła się w swoim filmie i pomimo trudnego materiału nie uległa pokusie bezmyślnego naginania prawdy. Film dryfuje momentami w stronę horroru, ale nawet przez chwilę nie podąża drogą tanich efektów w celu wywołania napięcia. "After.Life" jest obrazem bardzo spójnym i logicznym, co w kontekście podjętego tematu zasługuje na uznanie.

Aktorsko wybija się ponad resztę Liam Neeson, który doskonale podłączył się swoją grą do reżyserskiego pomysłu. To dzięki jego enigmatycznemu Eliotowi możemy się zastanawiać, czy Anna żyła, czy nie. To on ściąga na siebie uwagę i to w nim kryje się rozwiązanie zagadki. Neeson dał nam szansę zinterpretowania odgrywanej postaci w dwojaki sposób. Jest tam margines na szaleństwo, jak i na dar kontaktowania się z umarłymi. Partnerująca mu Christina Ricci wypadła słabiej, co może stanowić dowód przewagi konwencji thrillera nad warstwą psychologiczną. Na ogół w takich filmach pole do popisu mają sylwetki tych złych, ewentualnie stróżów prawa, natomiast ofiary pozostają bierne (a to ma przełożenie na aktorstwo). Nie inaczej jest w "After.Life", chociaż jakieś próby uatrakcyjnienia postaci Anny pojawiły się w scenariuszu. Ricci im jednak nie sprostała. W tle jest jeszcze Justin Long w roli Paula, ale prawdę mówiąc, jego płaczliwa mina i podręcznikowa ekspresja sytuują go gdzieś pomiędzy latynoamerykańską telenowelą a niebytem.

"After.Life", który jest dla Wójtowicz-Vosloo debiutem w filmie pełnometrażowym, może budzić uzasadnione nadzieje co do jej reżyserskiej przyszłości. Starannie wykonany, estetycznie nienaganny, z dobrymi zdjęciami Anastasa N. Michosa, świetnie korespondującą z klimatem filmu muzyką Paula Haslingera i przede wszystkim z bardzo dobrą kreacją Liam Neesona jest dziełem, z którym warto się zapoznać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones