Recenzja filmu

Ostatnia rodzina (2016)
Jan P. Matuszyński
Andrzej Seweryn
Dawid Ogrodnik

Z kamerą wśród Beksińskich

Jan P. Matuszyński przede wszystkim nie ulega pokusie opowiedzenia wszystkich szczegółów życia Beksińskich.  Z jego filmu nie dowiemy się za wiele o warsztacie Zdzisława i o skali jego sukcesu
Czy można jeszcze historię rodziny Beksińskich opowiedzieć w ciekawy, nowatorski sposób? Temat wydaje się solidnie opracowany. Mamy do dyspozycji kilka książek, ze świetną biografią pióraMagdaleny Grzebałkowskiejna czele. Mamy wreszcie całą masę materiałów wizualnych, dostępnych m.in. na YouTube: wywiady zeZdzisławemi zTomkiem, audycje radiowe tego drugiego, filmy dokumentalne. Po pierwszym filmie fabularnym na ten temat można było spodziewać się solidnego kina biograficznego. "Ostatnia rodzina"to jednak coś znacznie, znacznie więcej!

Jan P. MatuszyńskiJan P. Matuszyńskiprzede wszystkim nie ulega pokusie opowiedzenia wszystkich szczegółów życia Beksińskich. Z jego filmu nie dowiemy się za wiele o warsztacie Zdzisława i o skali jego sukcesu artystycznego. Nie poznamy dokładnych kulisów wejścia Tomka do radia czy skomplikowanych relacji jego ojca z marszandem Dmochowskim. Nie będziemy znali wreszcie motywów sprawcy ostatniego aktu tragedii rodziny. Kontekst i biograficzne wyjaśnienia nie są bowiem najważniejsze w "Ostatniej rodzinie". Oś i centrum filmu stanowi tylko i wyłącznie tytułowa rodzina, jej poszczególni członkowie. Dzieło Matuszyńskiegotraktuje o ich złożonych relacjach. O wzajemnym uzależnieniu, miłości i nienawiści. Jak powie w jednej ze scen Zdzisław: "rodzina to grono ludzi, którzy tak jak się lubią, tak też się nie znoszą".


Można by zapewne historię Beksińskich opowiedzieć poprzez mrok i grozę, wypływające z działalności zarówno seniora (obrazy), jak i syna (gotyckie audycje, pokazowa wampiryczność). Reżyserobiera inną drogę- konsekwentnie pokazuje (nie)codzienność bohaterów, których dziś przecież często, nie bez racji zresztą, uważa się za ekscentryków. Kamera towarzyszy Beksińskim w labiryncie ich mieszkania, by chwilę potem podążyć na plecach ojca do sąsiedniego bloku syna. Jest w tym wszystkim ukryty uniwersalny wymiar opowieści- widz przecież łatwo odnajdzie się w wielu prozaicznych zdarzeniach filmowych domowników. Nagle okazuje się, że tytułowa ostatnia rodzina to tak naprawdę skupione w soczewce troski, radości i kryzysy społeczeństwa każdego czasu.

Siłą filmu staje się precyzja (każdy dialog ma znaczenie, każda scena znajduje uzasadnienie) i przemyślane rozłożenie akcentów. Powolną narrację i statyczne ujęcia raz za razem ożywia czarny humor, zbliżony do tego obecnego w skeczach Monty Pythona czy w "Domu złym"Smarzowskiego. Dialogi między członkami rodziny, odzywki Tomka są często absurdalne. Wywołują zmieszanie u widza: wypada się śmiać, czy już nie? Z drugiej strony ich życie z każdą kolejną minutą zostaje otoczone przez cierpienie i śmierć, które konsekwentnie upominają się o poszczególnych członków rodu. Mistrzowsko wypada scena, w której umierająca Zosia uczy Zdzisława obsługi pralki. Proste ujęcie mówi bardzo wiele: pod płaszczem prozaicznych czynności rozgrywa się dramat, wobec którego bohaterowie stają się bezradni.


Film rozpisany na troje wyrazistych bohaterów nie osiągnąłby sukcesu, gdyby nie wielkie aktorstwo. To, że Dawid Ogrodnikjest najzdolniejszym aktorem młodego pokolenia, wiemy od czasów "Chce się żyć"Maciej Pieprzycy. Rolą Tomka w filmie Matuszyńskiegopotwierdza swój kunszt i pozycję. Jeśli zaś chodzi o kreacje Zofii i Zdzisława Beksińskich, wydaje się, że role te wprost czekały na Aleksandrę Koniecznąi Andrzeja Seweryna. Aktorka znana szerszej publiczności z serialu "Na Wspólnej"zaliczyła w filmieMatuszyńskiegowystęp swojego życia. Beksińska w jej interpretacji to faktyczna głowa rodziny, dbająca o męża, opiekująca się matką i teściową, do tego przyjmująca na siebie wszelkie frustracje i ataki syna. Sewerynnie tyle odgrywa słynnego malarza, co po prostu się nim staje. Sposób mówienia, poruszania, gestykulacji czyni go identycznym z pierwowzorem. Do tego, podobnie jak w przypadku kreacji Ogrodnika, nie ma tu próby brązowienia postaci. Beksiński w jego wykonaniu jest miły, sympatyczny, kulturalny, ale także pełen fobii, natręctw, manii, oswojonych dzięki malarskiej ekspresji.

Gdy w 1920 roku Jan Lechońwydał swój debiutancki tomik Karmazynowy poematnie mógł przewidzieć dwóch rzeczy: że jego dzieło okaże się najważniejszą pozycją w poetyckim dorobku Skamandrytów okresu międzywojennego; i że on sam nic równie wielkiego już nie stworzy. Oby Jan P. Matuszyński powtórzył skalę sukcesu poety. I oby uniknął syndromu genialnego debiutu. Bo takim właśnie jest "Ostatnia rodzina".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Każdy z nas ma w swojej głowie demony. Wiele z nich jest okrutnie złych, każą robić potworne rzeczy.... czytaj więcej
"Ostatnia rodzina" jest bezapelacyjnie jednym z najważniejszych dzieł polskiej sztuki filmowej ostatnich... czytaj więcej
Beksiński jest na tapecie, Beksiński jest na topie. A więc: na księgarnianych półkach (lecz nie na tych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones