Recenzja filmu

Purpurowa róża z Kairu (1985)
Woody Allen
Mia Farrow
Stephanie Farrow

Z miłości do kina

"Purpurowa róża z Kairu" każdemu dostarczy wielu emocji, a przede wszystkim tych podstawowych jakie zwykle dostarcza kino, czyli radości i smutku.
Jeszcze nie tak dawno z kinemAllenanie miałem tak łatwo, często słyszałem o jego pracach wiele wspaniałych opinii, a jako, że byłem po kilku nowszych i raczej nie do końca udanych filmach reżysera, to nie brałem tego zbytnio poważnie. Zabrałem się więc za jego starsze dzieła i zobaczyłem, jaka jest w nich różnorodność. "Purpurowa róża z Kairu" mogłaby się okazać zwyczajnym filmem, gdyby nie stylAllenai to, jak gładko udaje mu się zmienić bardziej poważną historię na lekką i przyjemną, a przy tym zachować w niej to, co najważniejsze.

Na samym wstępie słyszymy piosenkę Franka Sinatry "Cheek To Cheek", widzimy filmowy plakat, tak jakby ktoś w niego wpatrywał i po chwili w kadrze ukazuje się Cecilia (Mia Farrow), a wraz nią w piosence padają słowa "Heaven I'm in heaven". Odrazu do stajemy informację, że mamy do czynienia z marzycielką. Na plakat patrzy. jakby już oglądała film, albo nawet w nim żyła. Bohaterka nie ma lekko, mąż nie traktuje jej dobrze, a na dodatek jest bezrobotny. Ona pracuje w restauracji jako kelnerka tłucząc kolejne talerze i podpadając co chwilę szefowi. Ucieczki od rzeczywistości szuka w kinie, to tam pojawia się tytułowa "Purpurowa róża z Kairu" - najnowszy film. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że przy piątym seansie, na którym była Cecilia z filmu nagle wychodzi jeden z bohaterów (Jeff Daniels) i postanawia poznać kobietę, która wpatrywała się w niego tak wiele razy.



Wyraźnie widać szacunek, jakim reżyser darzy ludzi, dla których kino to coś więcej niż kilka godzin spędzonych na sali z popcornem i ciekawą historią, ta historia jest stworzona właśnie dla nich. W filmieWoody'ego Allenajest wiele uczuć, smutek, radość, lub miłość, ale od miłości mędzy bohaterami jest tutaj więcej tej do kina. Wyjątkowość "Purpurowej róży z Kairu" przede wszystkim polega na tym, że pierwszy raz kino zostaje w filmie ożywione, staje się rzeczywistością. Autotematyzmu w kinie chyba już większego nie możemy znaleźć. Po pięciu latach Polacy sięgnęli po ten sam motyw i stworzyli "Ucieczkę z kina "Wolność"".

Filmu nie jest tak dobry tylko ze względu na pomysłową historię, bez zgranego zespołu żaden film nie może się udać.Allenpostawił po raz kolejny naFarrow, z którą łączenie współpracował trzynaście razy i było to słuszne posunięcie.Miama kilka niesamowitych ról i w ich czołówce nie powinno zabraknąć właśnie tej. Niepozorna, delikatna, roztargniona bohaterka nie pozwala oderwać od siebie wzroku.Jeff Danielsw podwójnej roli jest lekko z tyłu, ale ma charyzmę i ostatecznie wypada świetnie obok partnerki. ZdjęciaGordona Willisanie robią tak wielkiego wrażenia jak w "Ojcu chrzestnym", bo historia znacznie mniejsza, ale znajdzie się kilka przepięknych ujęć, które pasują do historii w stu procentach. Muzyka Dicka Hymana, który tworzył wielokrotnie do filmów Allena wpasowała się idealnie w klimaty opowieści.


"Purpurowa róża z Kairu" każdemu dostarczy wielu emocji, a przede wszystkim tych podstawowych jakie zwykle dostarcza kino, czyli radości i smutku. Końcowe wrażenia powinny być jak najbardziej pozytywne, ale każdy widz jest inny, więc zawsze będą wyjątki, dla których ta historia może okazać się zbyt nierealna i wymarzona. Po seansie nastawienie do kinaWoody'ego Allenamoże zmienić się tak, jak nikt by tego nie przypuszczał, a miłość do samej sztuki zwiększyć się jeszcze bardziej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones