"Cudowne tu i teraz" to przykład historii miłosnej uderzającej emocjami, która osiada pod powiekami i bezbłędnie obrazuje zwyczajnych nastolatków, wkraczających w dorosłość.
Scenarzystom Michaelowi H. Weberowi i Scottowi Neustadterowi już za "500 dni miłości" należą się oklaski. Duet stworzył interesującą historię miłosną, w której udało im się wyminąć powielane schematy, nadając filmowi powiew świeżości. Po kilku latach ponownie połączyli siły, tworząc scenariusz do ekranizacji cenionej powieści Tima Tharpa. Zarówno książka, jak i film chwyta za serce, urzekając swoją subtelnością. "Cudowne tu i teraz" to nie kolejne love story z umierającym nastolatkiem, to nie miłość wampira do człowieka, to zwykła opowieść o nastolatkach, którzy po prostu wkraczają w dorosłe życie, a świat stoi dla nich otworem.
Sutter Keely to równy gość - zabawny, potrafiący rozruszać każdą imprezę nastolatek, który nie ma planów na przyszłość i wyznaje ideologię - "Liczy się tylko tu i teraz". Jego dotychczasowe życie u boku pięknej Cassidy ulega zmianie, kiedy dziewczyna z nim zrywa. Następnego dnia chłopak poznaje spokojną i pokorną Aimee Finicky, z którą wkrótce zaczyna się spotykać. Czy Sutter naprawdę zakochuje się w nietypowej nice girl? A może pragnie odgryźć się na swoje byłej? Sami musicie się przekonać jakie intencje kierują głównym bohaterem.
Można by pomyśleć, że to tania komedia romantyczna, przepełniona niepotrzebnymi hiperbolami i przekoloryzowaną historią miłosną. Otóż nie, w "Cudownym tu i teraz" wątek miłosny jest istotnym elementem, jednak to tylko kropla w morzu. Scenarzyści zadbali, aby w filmie pojawiało się wiele tematów, będących istotą dorastania i wkraczania w dorosłość. Od niepokojącego nadużywania alkoholu przez Suttera, przez wychowywanie bez ojca, po niepewne jego intencje względem Aimee. Ponadto główna postać żeńska również zmaga się z problemami rodzinnymi, pracuje nad asertywnością i po raz pierwszy się zakochuje - co do jej intencji, nie ma żadnych wątpliwości.
"Cudowne tu i teraz" to aktorski popis Milesa Tellera i Shailene Woodley. Młode gwiazdy nie udowodniły tylko, że są dobrymi aktorami, ale stanowią wdzięczny, obdarzoną naturalną chemią duet. Teller imponuje bogatą mimiką, a każdą kwestię wypowiada z błyskiem w oku. Aktor spisał się świetnie, jednak to Woodley kradnie każdą scenę, urzekając nieśmiałym uśmiechem. Aimee w jej wydaniu jest jedną z najsympatyczniejszych postaci w kinematografii, z którą wręcz chce się zaprzyjaźnić i ją przytulić. Aktorka bezbłędnie ukazuje wewnętrzne rozterki postaci, grając minimalistycznie - kiedy trzeba, jak również doprowadza do ciarek w scenie rozpaczy - zwalniając hamulce i przelewając cały smutek na widza (scena w samochodzie). Reszta aktorów zgrabnie wypełniła tło produkcji - Brie Larson świetnie odnalazła się w roli Cassidy, podobnie Mary Elizabeth Winstead jako siostra głównego bohatera. Mimo że aktorki nie mają zbyt wiele czasu na ekranie, to dały z siebie wszystko i utkwiły w pamięci widza.
Solidną podporą dzieła Jamesa Ponsoldta jest kolorowa scenografia, nasycona barwami, a nastrojowa muzyka instrumentalna uprzyjemnia seans. Warto zaznaczyć, że na ścieżce dźwiękowej filmu nie ma ani jednej piosenki z tekstem, soundtrack składa się wyłącznie z melodii - grające skrzypce oraz pianino budują uroczą atmosferę.
Podsumowując, "Cudowne tu i teraz" to godny uwagi film, w którym scenariusz, scenografia, muzyka i aktorzy tworzą imponującą całość. Produkcja porusza wiele istotnych tematów i zmusza do refleksji. Warto jeszcze zaznaczyć, że
Ponsoldt na samym końcu odbiegł od papierowego pierwowzoru, nie podając widzowi zakończenia jak na tacy, daje możliwość interpretacji i samemu napisania dalszych losów bohaterów. Tak więc czy "Cudowne tu i teraz" jest takie cudowne? Jak najbardziej tak.
Scenarzystom Michaelowi H. Weberowi i Scottowi Neustadterowi już za "500 dni miłości" należą się oklaski. Duet stworzył interesującą historię miłosną, w której udało im się wyminąć powielane schematy, nadając filmowi powiew świeżości. Po kilku latach ponownie połączyli siły, tworząc scenariusz do ekranizacji cenionej powieści Tima Tharpa. Zarówno książka, jak i film chwyta za serce, urzekając swoją subtelnością. "Cudowne tu i teraz" to nie kolejne love story z umierającym nastolatkiem, to nie miłość wampira do człowieka, to zwykła opowieść o nastolatkach, którzy po prostu wkraczają w dorosłe życie, a świat stoi dla nich otworem.
Sutter Keely to równy gość - zabawny, potrafiący rozruszać każdą imprezę nastolatek, który nie ma planów na przyszłość i wyznaje ideologię - "Liczy się tylko tu i teraz". Jego dotychczasowe życie u boku pięknej Cassidy ulega zmianie, kiedy dziewczyna z nim zrywa. Następnego dnia chłopak poznaje spokojną i pokorną Aimee Finicky, z którą wkrótce zaczyna się spotykać. Czy Sutter naprawdę zakochuje się w nietypowej nice girl? A może pragnie odgryźć się na swoje byłej? Sami musicie się przekonać jakie intencje kierują głównym bohaterem.
Można by pomyśleć, że to tania komedia romantyczna, przepełniona niepotrzebnymi hiperbolami i przekoloryzowaną historią miłosną. Otóż nie, w "Cudownym tu i teraz" wątek miłosny jest istotnym elementem, jednak to tylko kropla w morzu. Scenarzyści zadbali, aby w filmie pojawiało się wiele tematów, będących istotą dorastania i wkraczania w dorosłość. Od niepokojącego nadużywania alkoholu przez Suttera, przez wychowywanie bez ojca, po niepewne jego intencje względem Aimee. Ponadto główna postać żeńska również zmaga się z problemami rodzinnymi, pracuje nad asertywnością i po raz pierwszy się zakochuje - co do jej intencji, nie ma żadnych wątpliwości.
"Cudowne tu i teraz" to aktorski popis Milesa Tellera i Shailene Woodley. Młode gwiazdy nie udowodniły tylko, że są dobrymi aktorami, ale stanowią wdzięczny, obdarzoną naturalną chemią duet. Teller imponuje bogatą mimiką, a każdą kwestię wypowiada z błyskiem w oku. Aktor spisał się świetnie, jednak to Woodley kradnie każdą scenę, urzekając nieśmiałym uśmiechem. Aimee w jej wydaniu jest jedną z najsympatyczniejszych postaci w kinematografii, z którą wręcz chce się zaprzyjaźnić i ją przytulić. Aktorka bezbłędnie ukazuje wewnętrzne rozterki postaci, grając minimalistycznie - kiedy trzeba, jak również doprowadza do ciarek w scenie rozpaczy - zwalniając hamulce i przelewając cały smutek na widza (scena w samochodzie). Reszta aktorów zgrabnie wypełniła tło produkcji - Brie Larson świetnie odnalazła się w roli Cassidy, podobnie Mary Elizabeth Winstead jako siostra głównego bohatera. Mimo że aktorki nie mają zbyt wiele czasu na ekranie, to dały z siebie wszystko i utkwiły w pamięci widza.
Solidną podporą dzieła Jamesa Ponsoldta jest kolorowa scenografia, nasycona barwami, a nastrojowa muzyka instrumentalna uprzyjemnia seans. Warto zaznaczyć, że na ścieżce dźwiękowej filmu nie ma ani jednej piosenki z tekstem, soundtrack składa się wyłącznie z melodii - grające skrzypce oraz pianino budują uroczą atmosferę.
Podsumowując, "Cudowne tu i teraz" to godny uwagi film, w którym scenariusz, scenografia, muzyka i aktorzy tworzą imponującą całość. Produkcja porusza wiele istotnych tematów i zmusza do refleksji. Warto jeszcze zaznaczyć, że
Ponsoldt na samym końcu odbiegł od papierowego pierwowzoru, nie podając widzowi zakończenia jak na tacy, daje możliwość interpretacji i samemu napisania dalszych losów bohaterów. Tak więc czy "Cudowne tu i teraz" jest takie cudowne? Jak najbardziej tak.
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Cudowne tu i teraz (2013)
Piękne dorastanieWydawałoby się, że mamy do czynienia z kolejną klasyczną komedią romantyczną. On - Sutter Keely (Miles... czytaj więcej
9
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
