Recenzja filmu

Saga "Zmierzch": Zaćmienie (2010)
David Slade
Kristen Stewart
Robert Pattinson

Zmierzch sagi "Zmierzch"

Kiedy z początkiem 2009 roku do polskich kin zawitała pierwsza część sagi "Zmierzch" na podstawie powieści Stephenie Meyer, wiedziałem, że będzie to hit. Książka okrzyknięta została bestsellerem
Kiedy z początkiem 2009 roku do polskich kin zawitała pierwsza część sagi "Zmierzch" na podstawie powieści Stephenie Meyer, wiedziałem, że będzie to hit. Książka okrzyknięta została bestsellerem i w mgnieniu oka pojawiły się na całym świecie miliony fanów odliczających dni do premiery ekranizacji swojej ulubionej lektury. Przyznam, że sam oczekiwałem na ten obraz, mimo tego że książek nie czytałem i myślę, że nigdy nie przeczytam, bo po prostu nie mam na to ochoty. Doczekałem się filmu i byłem w miarę zadowolony, chociaż "zadowolony" to określenie trochę na wyrost. Nie miałem nic przeciwko, a nawet dałem mu szansę i miałem nadzieję na dalsze, ciekawsze filmy z tej serii. Ach ta naiwność...

Jeszcze w tym samym roku pojawiła się druga część sagi. "Księżyc w nowiu" był o co najmniej poziom słabszy od swojego poprzednika. Wynudziłem się na nim i oprócz motocykla wilkołaka Jacoba nie było w nim nic, co przykułoby moją uwagę. Nawet dobrze tego filmu nie pamiętam, a to świadczy o nim bardzo, ale to bardzo źle. Pomimo tego nie spodziewałem się, że i tak nie najwyższej jakości seria filmów o miłości, wampirach i wilkołakach może upaść tak nisko jak upadła pół roku po części drugiej...

"Zaćmienie" - trzecia i najświeższa odsłona wampiryczno-wilczej sagi przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Film jest słaby jak emeryt po pavulonie. Dlaczego? Bo nie pokazał mi nic nowego. Znowu przez ponad dwie godziny oglądałem Kristen Stewart, która z miną mojego psa, kiedy zgonie go z łóżka, boryka się ze swoim ogromnym problemem, którego z adoratorów wybrać. Upudrowanego na biało Pattinsona, który każdą kwestię wypowiada takim tonem, jakby narobił w gacie i wstyd mu się było do tego przyznać, czy naoliwionego Lautnera o wyglądzie rodem z okładki czasopisma "Gejzer". W między czasie dochodzi wątek rudej wampirzycy, która pragnąc zemsty ściga już trzecią cześć bogu winną Bellę, tyle że tym razem wpada na niesamowicie genialny pomysł utworzenia wampirzej armii, która ma jej w tym pomóc. Abstynencka rodzina wampirów Cullenów jednoczy się z wilkołakami-Indianami, aby położyć kres jej poczynaniom. Brzmi ciekawie? Nie martwcie się, to tylko dalekie tło filmu. Na pierwszym planie ciągle Bella wyznaje miłość Edwardowi, Jacob Belli, a Edward Jacobowi. Czy jakoś tak...

Za kamerą tego "arcydzieła" stanął niegdyś chwalony przeze mnie za "30 dni mroku" David Slade. Facet musi lubować się w krwiopijcach, ale znacznie lepiej wychodzi mu ekranizowanie komiksów niż dziewczęcych powieści. Kiedy dotarła do mnie informacja, że to właśnie on będzie reżyserem, pomyślałem sobie "wow!". Czyżby Zmierzch zamierzał postawić na trochę więcej krwi i brutalności, która to, jakby nie było kojarzy się z wampirami? Nic z tych rzeczy. Co prawda w "Zaćmieniu" jest trochę scen, w których wampiry szaleją, zabijając, ale jest to raczej zabójstwo przez spoliczkowanie niż rozszarpanie, jak to było w "30 dniach...".

Starałem się znaleźć w filmie cokolwiek ciekawego, wartego zobaczenia. Niestety bez skutku. Zdjęcia Hiszpana Aguirresarobe przeciętne, marne FX (sztuczne do bólu wilki i latanie na sznurkach). Jedyne co przykuło moją uwagę w "Zaćmieniu" to piosenka "Neutron Star Collision" grupy Muse. Ale to dlatego, że Muse zawsze przykuwa moją uwagę. Jednym piwem się nie upiję, dlatego moja ocena jest surowa.

Moim zdaniem ten film może podobać się jedynie tym, którzy lubią książkowy pierwowzór i wszystko, co z nim związane, albo kochają się w Pattinsonie (który w tej sadze wygląda naprawdę marnie) lub Lautnerze. Ewentualnie mają marny gust filmowy. Pierwsza część dostała ode mnie 7/10 na wielki wyrost i na zachętę, dlatego "Zaćmienie" potraktuję bez naciągania, bo według mnie to najzwyklejsze na świecie dno. Mimo że zaplanowane są cztery części, dla moich oczu trzecia jest ostatnią, bo nie jestem masochistą.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czasem zdarza się tak, że prawdziwe dzieło sztuki jest z początkowo niezrozumiałe. Wyprzedza ono swą... czytaj więcej
"Zaćmienie" - taki tytuł nosi największa superprodukcja lata, a może i całych następnych dekad. Miliony... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones