Recenzja filmu

American Pie: Bractwo Beta (2007)
Andrew Waller
John White
Steve Talley

Znów to samo...

Prawa rynku są okrutne. Gdy jakiś produkt dobrze się sprzeda, od razu rozpoczyna się odcinanie od niego kuponów. Taki los spotkał również przyzwoitą, rzecz jasna jak na komedię młodzieżową ,
Prawa rynku są okrutne. Gdy jakiś produkt dobrze się sprzeda, od razu rozpoczyna się odcinanie od niego kuponów. Taki los spotkał również przyzwoitą, rzecz jasna jak na komedię młodzieżową , serię "American Pie". Powoli staje się ona drugim "National Lampoon's", czy jak kto woli "W krzywym zwierciadle". Wystarczy, że ktoś wymyśli byle jaką fabułę, a później doda do tytułu nazwę znanej serii, by zwiększyć sprzedaż takiego chłamu. Dawno już minęły czasy "Menażerii" czy przygód rodziny Griswoldów, które to były jednymi z najlepszych w serii "National Lampoon's". Podobnie przeminęły już czasy świetności "American Pie". Pierwsze trzy części były naprawdę dobre, jednak od czasu "Wakacji" seria notuje tendencję spadkową. Bohaterami "Beta House" są znani nam z "Nagiej mili" Erik, Cooze i Dwight. Dwaj pierwsi dostają się na odwiedzony przez siebie rok wcześniej college, w którym to nadal króluje Dwight Stifler. Młodzieniaszkowie chcą wstąpić do bractwa Beta, który jest rzecz jasna najbardziej imprezowy. Aby tego dokonać, będą musieli przejść szereg zadań, takich jak np. zdobycie na tyłku autografu tancerki erotycznej, wzięcie gejowskiego ślubu czy uprawianie seksu z nauczycielką. Beta przy okazji znajduje się w stanie wojny z bractwem geeków, a tego roku ich wzajemna nienawiść osiągnie apogeum... Bractwa szkolne to mój ulubiony temat młodzieżowych komedii, więc z pewną nadzieją podchodziłem do szóstej części "American Pie". Muszę powiedzieć, że zostałem mile zaskoczony, ponieważ "Beta House" jest znacznie lepszy od "Nagiej mili". Niestety film i tak jest o kilka klas gorszy od i tak już słabych "Wakacji" a głównej trylogii nie dorasta do pięt. Fabuła szóstej części jest wtórna, a jedyne czym może nas zaskoczyć, to poziomem niesmacznych żartów. Cieszę się, że stonowano umoralniający ton, którym uraczyły nas poprzednie dwie części, tzn. wątek prawdziwej miłości odszedł na dalszy plan i jest praktycznie niezauważalny. Zamiast tego mamy imprezy, wycinanie przeciwnikom głupich dowcipów oraz, rzecz jasna, seksualne perypetie głównych bohaterów. Komu jeszcze się to nie przejadło, zapewne będzie z tego filmu zadowolony, inni niechaj omijają go szerokim łukiem. Zatrudnienie tych samych aktorów pozwala przypuszczać, że oto zaczęła nam się nowa "trylogia". Tym, co łączyło poprzednie filmy z oryginalnym "American Pie", było nazwisko Stifler i obecność pana Levenstina, ojca Jima. "Nagą milę" i "Beta House" dodatkowo łączą ze sobą ci sami główni bohaterowie. Tak więc czy naprawdę jest to zalążek jakiejś dłuższej błazenady? Trudno powiedzieć. Przekonamy się o tym dopiero pod koniec roku, gdy do kin wejdzie "American Pie VII". Mam jednak nadzieję, że w owym filmie zobaczymy innych bohaterów i inne miejsce, ponieważ perypetie Erika, Cooze'a i Dwighta nie bardzo przypadły mi do gustu ─ jak dotychczas są to najgorsi i najmniej sympatyczni bohaterowie w całej serii, toteż nie będę po nich płakał i liczę, że ich czas już się skończył. Poziomem wykonania film nie odstaje od poprzednika. Aktorstwo jest raczej średnie, fabuła beznadziejna, muzyka byle jaka. Ponownie mamy tu masę cycków, morze alkoholu, wymioty, spermę, mocz, mnóstwo słów typu "kurwa" i "pierdolę" etc. Trudno jednak oczekiwać czegoś więcej po filmie, którego głównym zadaniem jest wyciągnięcie pieniędzy od nastolatków lubiących tego typu filmy. Jedynym plusem jest chyba tylko obecność Eugene'a Levy'ego (ojca Jima) oraz dalsze rozwijanie tej postaci, czyli poznawanie perypetii z czasów college'u. Jeśli komuś podobały się "Wakacje" i "Naga mila", "Beta House" również przypadnie mu do gustu. Osoby, które uważają, że "American Pie" skończyło się na "Weselu", z całą pewnością mogą sobie tę część darować. Sam nie wiem, co jeszcze trzyma mnie przy tej serii. Uważam, że "Wesele" powinno być ostatnią częścią, jednak nadal oglądam następne. Cóż, po prostu lubię od czasu do czasu obejrzeć jakąś młodzieżową komedię, a że większość z nich prezentuje podobny do "Beta House" poziom... Jedno jest pewne: pod koniec roku zobaczymy "American Pie VII", w przyszłym - "American Pie VIII", a później "American Pie IX". Pytanie brzmi: Kiedy ludziom znudzi się ciągłe powtarzanie tych samych schematów na tyle, aby reżyserom nie opłacało się kręcenie kolejnych części? Mam nadzieję, że już niedługo...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsze trzy części "American Pie" były całkiem niezłe, czwarta jest już słabsza, po obejrzeniu piątej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones