Łowy na grubego zwierza

"Monster Hunter World" szturmem wdarł się na rynek konsolowy i z miejsca rozkochał w sobie graczy. Niedawny debiut na pecetach spowodował, że niebotyczne słupki sprzedaży zostały wywindowane
"Monster Hunter Generations Ultimate" - recenzja
"Monster Hunter World" szturmem wdarł się na rynek konsolowy i z miejsca rozkochał w sobie graczy. Niedawny debiut na pecetach spowodował, że niebotyczne słupki sprzedaży zostały wywindowane jeszcze wyżej. 10 milionów sprzedanych egzemplarzy to bardzo przyzwoity wynik, jak na grę z serii, do której przylgnęła łatka trudnej i nieprzystępnej. Po "tłustym" okresie na dużym sprzęcie przyszedł czas na chwilę prawdy. Switchowa premiera remastera "Monster Hunter Generations" oddziela chłopców od mężczyzn, casualowych graczy od tych najbardziej hardcorowych. Bije bezlitośnie po tyłku i przypomina, czym jest prawdziwe wyzwanie. 



Zapomnijcie o wszystkim, do czego przyzwyczailiście się podczas przebieżki po Nowym Świecie najnowszego "MonHuna". "Monster Hunter Generations Ultimate" zostało pierwotnie wydane na 3DS’a i wciąż operuje mechanikami używanymi w 2015 r. Nie znajdziecie tutaj otwartego świata, nieograniczonej swobody i tętniącej życiem natury. Każdy z przemierzanych terenów został podzielony na oddzielnie ładowane strefy. I o ile loadingi nie są zbyt długie i nie wpływają na jakość rozgrywki, o tyle brak wyznaczenia wyraźnej linii stanowiącej punkt graniczny między strefami może nastręczać pewnych trudności. Niejednokrotnie zdarzało się mi walczyć z potworem właśnie w takim miejscu spornym. Chwila nieuwagi i gra przenosiła mnie do innej przestrzeni. Tylko mnie, bo cel zostawał w poprzedniej strefie mimo tego, że znajdował się w tym samym punkcie do przenosin co ja. 



Przed wyruszeniem w drogę należy też porządnie spakować plecak. Zakupić u okolicznego sprzedawcy tonę szlifierek do broni, siatek na robaki i kilofów. Dobra te zużywają się w zastraszającym tempie, a to od ich zasobów nieraz jest uzależnione powodzenie misji. To sprawia, że dobre przygotowanie do walki staje się priorytetem, a pójście na żywioł schodzi na drugi plan. Zadania dostępne w grze sprawiają wrażenie bardzo rozproszonych. Uwaga gracza nie zostaje skupiona tylko i wyłącznie na polowaniu. O wiele częściej będzie on zapuszczał się w dzikie ostępy w poszukiwaniu ziółek, nowych minerałów, czy też po to, by ukraść jaja olbrzymiej, latającej mendzie.

Kluczowy staje się też wybór broni. Ciężki młot nie do końca sprawdza się w starciu z raptoropodobnymi Maccao. Z kolei owadziej glewii więcej czasu zajmie przebicie się przez pancerz Hermitaura. Wszystko jednak pozostaje w gestii gracza, który wśród czternastu dostępnych rodzajów oręża spokojnie znajdzie taki, jaki najlepiej będzie odpowiadał jego stylowi grania. A gdyby tego jeszcze było mało, każda z broni dysponuje kilkoma stylami, w których może szkolić się łowca. Tym, którzy uwielbiają pakować się na grzbiety potworów i uskuteczniać rodeo, z pomocą przyjdzie styl Aerial; nowe animacje i kombosy odkryje przed graczem styl Valor, a graczom niewprawnym w miotaniu ataków na prawo i lewo, widzących siebie bardziej jako support, życie ułatwi styl Alchemy, pozwalający na warzenie dodatkowych naparów w trakcie walki. Co więcej, każdy ze stylów posiada różną liczbę slotów na ataki specjalne.



Czymże byłby "MonHun" bez uroczych Koleżkotów? Dostępna w grze farma, na której urocza pani sprzedaje Palico prosto z obwoźnej lamy, pozwala na dostosowanie towarzysza do wymagań gracza. Każdy z pomagierów ma swój charakter i umiejętności, które zyskuje wraz z kolejnymi poziomami. Pomoc tych futrzastych towarzyszy jest nieoceniona i nie sprowadza się tylko do leczenia. Koleżkoty wyręczają łowcę nie tylko w zbieraniu zasobów naturalnych, ale i aktywnie uczestniczą w walce, stanowiąc rzeczywiste wsparcie. Oszałamiają bestie, odwracają ich uwagę od gracza i zapobiegają chaosowi na polu walki. 

"Monster Hunter Generations Ultimate" przynosi graczowi wszystko, co najlepsze, jeśli chodzi o faunę, z którą dane mu będzie się mierzyć. To taka składanka ze złotymi przebojami, w której na samym początku spotykamy Yian Kut-Ku, następnie mierzymy się z Rathalosem i kończymy tą uroczą wiązankę batami od Nargacugi. Switchowy "MonHun" raczy gracza blisko dziewięćdziesięcioma dużymi stworzeniami stającymi na drodze łowcy. Przemawia to na korzyść w stosunku do "biednego" "World", gdzie liczba ta nie przekracza nawet czterdziestu.



Większy wybór potworów to również szerszy zasób dostępnych wdzianek. Każda zbroja ma dwie wersje różniące się przede wszystkim statystykami i odpornościami. Składniki do nich nie wypadają ze wzmożoną częstotliwością, więc gracz spędza mnóstwo dodatkowych godzin na farmieniu elementów niezbędnych do stworzenia wymarzonej zbroi.

Jak ugryźć tę odsłonę? To pytanie jest nieuniknione i nasuwa się z pewnością wielu osobom, które zaczęły swoją przygodę z "Worldem" i zastanawiają się, co może na nich czekać w nowym świecie. Na pewno należy podejść do rozgrywki z dużą pokorą. Nie jest to tytuł łatwy i może sprawić niemiłą niespodziankę tym, którzy przyzwyczaili się do wygód oferowanych przez "Monster Hunter World". Dopiero w obliczu edycji Ultimate dotarło do mnie, jak bardzo Capcom pozmieniał reguły rządzące swoimi wirtualnymi światami.



Warto podkreślić, że "Monster Hunter Generations Ultimate" w trybie stacjonarnym nie każdemu może sprawić przyjemność. Pamiętajmy, że jest to remaster gry z 3DS’a, co przy takim telewizorze, jak mój (42 cale) spowodować może wzmożoną potrzebę ochrony oczu przed wybijającymi je pikselami. Tryb przenośny sprawdzał się idealnie do wykonywania pojedynczych zadań, a i długie posiedzenia nie powodowały zmęczenia.

Czy ta edycja jest gorsza od "Worlda"? Jest na pewno inna. Podnosi nieco poprzeczkę i wrzuca gracza w mniej przyjazny i intuicyjny interfejs. Wszystko opiera się przede wszystkim na odpowiednim planowaniu. Po spędzeniu 150 godzin w "Worldzie" miałam niemałe problemy z odnalezieniem się ponownie w starych, archaicznych mechanikach, pomimo wielu godzin wtopionych w części na Playstation Portable. Popełnione błędy bolały bardziej, ale i satysfakcja, gdy zaplanowana strategia wypaliła, okazywała się współmiernie wyższa.



Starzy wyjadacze znajdą w "Monster Hunter Generations Ultimate" wszystko to, do czego przyzwyczajono ich na przestrzeni lat. Solidną rozgrywkę, bogate w potwory światy i nieogłupiający poziom trudności. Zupełnie nowi adepci (w tym gracze "Worlda") powinni poważnie rozważyć, czy są gotowi na takie wyzwanie, które jest poniekąd porwaniem się z motyką na słońce.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones