Recenzja filmu

Baza ludzi umarłych (1958)
Czesław Petelski
Zygmunt Kęstowicz
Emil Karewicz

Cena człowieczeństwa

"Cena strachu" to jeden z żelaznych klasyków światowego kina, który bez trudu można znaleźć w każdym rankingu z pod znaku "The Best of Cinema". "Bazę ludzi umarłych" Czesława Petelskiego zna
"Cena strachu" to jeden z żelaznych klasyków światowego kina, który bez trudu można znaleźć w każdym rankingu z pod znaku "The Best of Cinema". "Bazę ludzi umarłych" Czesława Petelskiego zna wąskie grono polskich kinomanów, o reszcie świata nawet nie wspominając. Oba powstałe w latach pięćdziesiątych filmy opowiadają o kierowcach starych ciężarówek, których okoliczności zmuszają do podjęcia śmiertelnego ryzyka. W obu pojazdy pełnią funkcję równorzędnych bohaterów, a ich prowadzenie urasta do rangi metafory. Na szczęście popularność nie zawsze jest miarą jakości. Postaram się Was przekonać, że to właśnie polska historia zasługuje na więcej uznania aniżeli szacowny klasyk francuskiego mistrza.

Akcja toczy się w niedostępnej części Bieszczad. Grupa kierowców odmawia dalszego wykonywania niebezpiecznej pracy przy transporcie drewna. Zadanie zdyscyplinowania robotników otrzymuje, grany przez Zygmunta Kęstowicza, Stefan Zabawa. Czeka go nie lada wyzwanie bo zbuntowana ekipa to twardzi i zdeterminowani ludzie, którzy nie maja zbyt wiele do stracenia. To jednak nie wszystko. Klasyczny układ "sam przeciw wszystkim" zostaje skutecznie zachwiany, okazuje się bowiem, że główny bohater pojawia się na miejscu wraz ze swoją atrakcyjną żoną Wandą (w tej roli Teresa Iżewska). Ta zagubiona, pozornie bezsilna kobieta, jest w moim odczuciu najciekawszą bohaterką tej opowieści.

Poza wspomnianą parą w filmie pojawiają się prawdziwi giganci polskiego kina, Aleksander Fogiel, Leon Niemczyk, Tadeusz Łomnicki oraz Roman Kłosowski. Stanowią oni gwarancję aktorstwa na mistrzowskim poziomie. Każdy z nich ma do odegrania precyzyjnie napisaną postać, obdarzoną wyrazistym charakterem oraz powodowaną realistycznymi motywacjami. Pomagają w tym wyśmienite, pełne gorzkiej ironii dialogi. Jest to zasługa, obdarzonego genialnym słuchem pisarskim, autora książkowego pierwowzoru, Marka Hłaski.

Charakterystyczny dla tego pisarza pesymizm, znakomicie podkreślają surowe czarno-białe zdjęcia otaczającej bohaterów zimowej puszczy. "Las... jest zawsze tak samo nudny i niebezpieczny, tak samo męczący, wredny i zawsze jest w nim pusto", oto definicja rzeczywistości, w której rozgrywa się akcja. Na osobne zdanie zasługuje niezwykle oryginalne wykorzystanie utworu "Bal na Gnojnej". Ten klasyk warszawskiego folkloru pojawia się w filmie kilkakrotnie. Za każdym razem niesie ze sobą inne emocje, równie dobrze ilustrując rzadkie chwile radości jak i nastrój głębokiego smutku.

Seans polecam szczególnie poszukiwaczom nieco zapomnianych polskich produkcji. To skromne z dzisiejszej perspektywy kino, nadal potrafi angażować emocjonalnie. W jego bohaterach nie trudno jest dostrzec cząstkę samych siebie. Powiedzenie "Cudze chwalicie, swego nie znacie; sami nie wiecie, co posiadacie" zdaje się  idealnie określać tę produkcję.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones