Krwawe łoże

Mimo to produkcja Mahera zasługuje na uwagę. Jest innowacyjna, rozbudza ciekawość u widza, daje sporą dawkę emocji, zaskakuje kilkoma momentami, ma parę zwrotów akcji i wszystko to sprawia, że
Czy zastanawiałeś się kiedyś jak twoje grzechy zostaną policzone? Na sądzie ostatecznym? A może ktoś sam ci wymierzy karę? Bohaterów "Bed of the Dead" z grzechów rozliczyło łóżko. Kiedy przeczytasz to zdanie pierwszy, drugi i dziesiąty raz zastanawiasz się o co mogłoby chodzić, jak łóżko mogłoby cię skazać lub uniewinnić? Już za sam pomysł Jeff Maher wraz z całą ekipą powinni dostać ogromny poklask. Proszę, da się stworzyć coś innego niż klasyczne ghost story, gore, zombie etc. "Bed of the Dead" najbliżej będzie leżał koło dwóch pierwszych przeze mnie wymienionych, szczególnie tyczy się to drugiego. 
Film zaczyna się niewinnie, czwórka przyjaciół wynajmuje pokój w hotelu, a dokładniej rzecz ujmując w seks hotelu. Nieszczęśliwym trafem okazuje się, że wszystkie pomieszczenia są zajęte, jednak Ren (Dennis Andres) wręcza łapówkę, za całe 200 dolarów, ładnej pani w recepcji, wynajmując w ten sposób na noc rzekomo remontowany pokój nr 18. Faktycznie gdy wchodzą do niego wszystkie meble są przykryte białymi prześcieradłami, na dodatek wszędzie leży ogromna warstwa kurzu. Jednak ich uwagę przykuwa ogromnych rozmiarów łóżko. Nic w końcu dziwnego skoro zostało zrobione z drzewa, na którym wieszano ludzi (trochę tego drewna jednak się nazbierało). Z okazji urodzin Rena zgadzają się na grupowy seks, jednak nim do czegokolwiek dochodzi, jedna z dziewczyn ma przywidzenie, przez które cały plan solenizanta legł w gruzach. 
       
Akcja szybko się rozwija, Jeff Maher nie każe nam czekać długo, mydląc nam oczy jakimiś wydumanymi bajkami czy nawet seksem, który dla wielu widzów byłby pewnie smacznym dodatkiem. Mamy tutaj i swego rodzaju duchy spersonifikowane pod postacią omamów bohaterów, jak i te, które są zaklęte w łóżku. Można je różnie zinterpretować, może mszczą się za swoją śmierć, a może, co bardziej prawdopodobne, łóżko, czyli dawniej drzewo powieszonych skazańców, zbiera kolejne żniwa grzeszników. Twórcy nie pożałowali nam także kilku scen gore, w niektórych scenach krew aż lała się wiadrami. Warto także zaznaczyć ciekawe wymieszanie czasu przeszłego z teraźniejszym. Przeplatają nam się obrazy z dochodzenia policyjnego w sprawie zgonu czwórki przyjaciół, jednocześnie śledząc jak ginęli. Dzięki temu film zyskał na swoim uroku, bo poza samym horrorem mamy malutki wątek detektywistyczny rodem z "CSI: Kryminalne zagadki Miami". 
 
Wśród morza zalet aż trudno znaleźć minusy. Jednym z nich był dla mnie z pewnością spersonifikowany grzech Rena, który był zwyczajnie kiczowaty i u mnie wywołał jedynie śmiech aniżeli strach. Sceny gore były zbyt przerysowane jak dla mnie, co jednak nie oznacza, że same w sobie były złe. Mimo to produkcja Mahera zasługuje na uwagę. Jest innowacyjna, rozbudza ciekawość u widza, daje sporą dawkę emocji, zaskakuje kilkoma momentami, ma parę zwrotów akcji i wszystko to sprawia, że jest to jedna z najlepszych, niszowych produkcji 2016 roku. Aż dziw, że znalazł się tylko na maratonie filmowym, a nie został wyemitowany na szeroką skalę. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones