Recenzja filmu

Biały potok (2020)
Michał Grzybowski
Marcin Dorociński
Agnieszka Dulęba-Kasza

Pośmiejmy się. Z nas samych.

Polska komedia. Wiele osób, słysząc to wyrażenie, przed oczyma od razu ma pewien schemat, pewne persony i pewną opinię. W przypadku filmu "Biały Potok" reżyserii Michała Grzybowskiego takie
Polska komedia. Wiele osób, słysząc to wyrażenie, przed oczyma od razu ma pewien schemat, pewne persony i pewną opinię. W przypadku filmu "Biały Potok" reżyserii Michała Grzybowskiego takie przekonania, dalekie są od prawdy, a porównania – mocno krzywdzące.

Jakże zabawny wydaje się fakt, że po dziesiątkach taśmowo wypuszczanych komedii, przedstawiających perypetie różnych ludzi i mniej lub bardziej niestworzonych sytuacji, koniec końców najlepsze okazują się te, które po prostu dotyczą nas samych, a przynajmniej większości z nas. I choć nie mam zamiaru tutaj porównywać "Białego Potoku" do jakichkolwiek innych utworów polskiej sceny filmowej, to jednak znane powiedzenie "geniusz tkwi w prostocie" nasuwa się samo.

Geniuszu tu rzecz jasna nie ma, wszak film nie wprowadza nic innowacyjnego. Jest to bowiem koncept podobny do "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", czy lepiej znanego polskim odbiorcom jego remake’u pt. "(Nie)znajomi": niewielka liczba lokacji w zwykłym świecie, zwykłych ludzi, których zwykłe problemy i kłamstwa tworzą coraz to większą spiralę nieporozumień i niedopowiedzeń, z czasem wywracając ich życie do góry nogami, w nieco tragikomicznym wydaniu. 
W "Białym Potoku" całą tę konwencję tworzy i popycha naprzód czworo głównych bohaterów, mieszkające naprzeciwko siebie dwa małżeństwa: Michała (Marcin Dorociński) i Ewy (Julia Wyszyńska) oraz Bartka (Dobromir Dymecki) i Kasi (Agnieszka Dulęba-Kasza), których problemy i wynikające z nich kłamstwa przyczyniają się do kolejnych, nieco hiperbolicznie przedstawionych nieporozumień.

I to ostatnie niech przekona przede wszystkim tych niezdecydowanych, których ta wszechobecna zwykłość nieco odstrasza, by zasiąść i wytrzymać przed ekranem na 80 minut. 

Tego upływającego czasu i tak ostatecznie nadto nie da się odczuć, bo siłą tego filmu właśnie jest akcja i jej tempo. Kolejne kłopoty nawijają się na ten kołowrotek szybko, scena po scenie i dużą przewagą nad choćby wspomnianymi wyżej "(Nie)znajomymi" jest bez wątpienia fakt trzech lokalizacji, co poszerzyło wachlarz rozwiązań komizmu sytuacyjnego. A ten jest również na wysokim poziomie i to, że reżyser wywodzi się z teatru, widać w niemal każdej scenie, bo dialogi, jak i sama gra aktorska całej czwórki głównych bohaterów jest mocno teatralna – co bynajmniej nie jest w tym przypadku wadą. Na szczególne uznanie w tym aspekcie zasługuje przede wszystkim Marcin Dorociński, którego mimika pt.: "co tu się wyrabia!?" mnie osobiście bawiła najbardziej.

"Biały Potok" to naprawdę dobre kino, którego sprawnie opowiedziana historia stanowić może swego rodzaju odbicie lustrzane wielu małżeństw zarówno tych dopiero raczkujących, jak i z nieco dłuższym stażem. A przecież nigdzie nie odnajdujemy się lepiej niż właśnie w historiach o problemach ludzi, które – choć ciężko nam to przyznać – dotyczą także i nas samych. Tak było wiele lat temu chociażby z "Miodowymi latami" i tak jest teraz w "Białym Potoku", bo w gruncie rzeczy – najzwyklejsze jest najpiękniejsze. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones