Recenzja filmu

Chłopiec z burzy (2019)
Shawn Seet
Artur Kaczmarski
Finn Little
Geoffrey Rush

Mój przyjaciel pelikan

Nawet jeśli najnowsza wersja historii przyjaźni człowieka i ptaka nie zaznaczy się na mapie kina familijnego, bez względu na wiek i choćby po kilku dekadach od jej pierwszej adaptacji, warto
Kiedy ktoś zabija pelikana, zawsze jest burza – zgodnie ze słowami jednego z bohaterów, w "Chłopcu z burzy" sporo i zawieruch, i polowań na ptaki. Mały Mike (przekonujący Finn Little) mieszka z ojcem (Jai Courtney, ciekawa odmiana po niedawnym "Legionie samobójców" Davida Ayera) w chatce na tak zwanej 90-milowej plaży. Pewnego dnia, przy wtórze echa myśliwskich wystrzałów, wraz z Aborygenem Fingerbone'em Billem (Trevor Jamieson) odnajduje trzy osierocone pisklęta i postanawia się nimi zaopiekować. "Stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś" – napisał kiedyś de Saint-Exupéry, a Mike wcielił maksymę w życie.


Chłopiec troszczy się o nietypowych pupili z intuicyjną pewnością, wytrwałością i niesłabnącym entuzjazmem: sam wpada na pomysł rozdrobnienia ryb przy pomocy ojcowskiego narzędzia, otula ptaki szalikiem, uczy zdobywać pożywienie, bawić się piłką, a nawet latać. Szczególnie zaprzyjaźnia się z najsłabszym z nich, Panem Percivalem, który na dowód przywiązania do przyjaciela, rezygnuje z własnej wolności. Urocza scena zabawy w chowanego czy zabawne wstawki przedstawiające "natarczywość" podopiecznych (jeśli wierzyć słowom reżysera – w większości pozbawione CGI; jeden z pelikanów ma nawet być autorem blizny na policzku Little'a) to tylko fragment z zapisu emocjonalnej drogi Mike'a, prowadzącej od przywiązania i przyjaźni do bólu z powodu utraty.

Na proces ten, będący w istocie ciągiem retrospekcji, patrzymy oczami starszego już Michaela Kingleya (Geoffrey Rush), przytaczającego historię dzieciństwa nastoletniej wnuczce (Morgana Davies). Analogie między przeszłością a teraźniejszością narzucają się same: dzieci borykają się z brakiem matki, pozostają w niezgodzie z ojcem i głęboko protestują przeciwko ludzkiej ingerencji w przyrodę. Mike zabiegał o stworzenie rezerwatu, Maddie z kolei nie zgadza się na dzierżawę rozległych ziem w Pilbarze pod teren kopalni, za czym zresztą bezwględnie opowiada się jej tata (jednostronny zarys tej postaci sprowadza się do zdania: "Twój ojciec nie jest złym człowiekiem, jest po prostu biznesmenem"). Konflikt zasadza się tu na jasnych, zrozumiałych opozycjach na linii pelikany-myśliwi oraz natura-zarząd firmy, a złożone kwestie ekologiczne stają się przystępne w odbiorze dzięki przyjęciu perspektywy jednostki.


Edukacja dotycząca środowiska naturalnego nigdy bowiem nie traci na aktualności. Film kojarzonego do tej pory głównie z serialami reżysera to przecież remake wciąż popularnego w Australii "Chłopca z burzy" (1976) Henriego Safrana na podstawie książki Colina Thiele'a. W finałowym powrocie na plażę dzieciństwa, błyszczącą się ciepłymi kolorami w obiektywie Bruce'a Younga, ekologiczne z ducha przesłanie uzupełnia zwrócenie wnuczce uwagi na jeszcze inną nieocenioną wartość w życiu – rodzinę. Nawet jeśli najnowsza wersja historii przyjaźni człowieka i ptaka nie zaznaczy się na mapie kina familijnego, bez względu na wiek i choćby po kilku dekadach od jej pierwszej adaptacji, warto łyknąć płynący z niej morał jak młody pelikan i odświeżyć sobie te dwie lekcje człowieczeństwa.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones