Recenzja filmu

Czarna książeczka (2004)
Nick Hurran
Brittany Murphy
Holly Hunter

Puszka pandory

Czasem trudno jest rozszyfrować intencje twórców filmu. Przykładem niech będzie recenzowany film "Czarna książeczka". Naprawdę nie jestem pewien, czy twórcy chcieli nam sprzedać komedię
Czasem trudno jest rozszyfrować intencje twórców filmu. Przykładem niech będzie recenzowany film "Czarna książeczka". Naprawdę nie jestem pewien, czy twórcy chcieli nam sprzedać komedię romantyczną z przesłaniem czy też może wygładzoną opowieść o brutalnym świecie rozrywkowego biznesu. Najważniejsze jednak, że na obu płaszczyznach film radzi sobie całkiem nieźle. Historia nie jest wyszukana. Stacy to młoda i ambitna dziewczyna, która dostaje pracę w lokalnej telewizji, gdzie współpracuje ze sztabem ludzi przygotowujących program typu talk-show. Dziewczyna ma więc wszystko, o czym zawsze marzyła. W tym momencie zapewne spodziewacie się przeczytać, że Stacy nie ma jednak szczęścia w miłości. Scenarzysta był jednak bardzo wyrozumiały dla naszej bohaterki i obdarzył ją szczerym i wielkim uczuciem, i to na samym początku filmu. Z nadmiaru szczęścia początkująca dziennikarka nabiera podejrzeń co do szczerości uczuć swego ukochanego. Przeglądając jego notes elektroniczny, natrafia bowiem na adresy jego byłych kochanek. Mimo braku oryginalności, w samej fabule tkwi jakiś potencjał. Nie do końca go jednak wykorzystano. O ile była kochanka numer 1 i 2 pełnią tu tylko rolę tła i dostarczają okazji do wielu gagów i słownych utarczek, o tyle dziewczyna numer 3 kryje wyraźnie jakąś tajemnicę. Tak przynajmniej wydaje nam się przez część filmu. Później jednak autorzy skryptu powędrowali najkrótszą z dróg, serwując nam najbardziej płytkie rozwiązanie owej filmowej zagadki. "Czarna książeczka" jest jednak opowieścią na tyle wielowątkową, że szybko zapominamy o mieliznach scenariusza. Akcja więc skupia się w dużej mierze na aktorach. A obsada filmu wygląda naprawdę imponująco. Na drugim planie pojawia się Holly Hunter i Kathy Bates. Te dwie gwiazdy kina z wdziękiem wcieliły się w swoje role, dodając tej klasycznej opowieści nieco świeżości. Pierwszoplanową rolą powierzono Brittany Murphy. Jak się okazało, była to decyzja bardzo słuszna. Aktorka z dużym wyczuciem wcieliła się w rolę nieco zagubionej Stacy. Równocześnie Murphy nie nadużywa środków komediowej ekspresji przez co nie nabieramy dystansu do opowiadanej historii. Można z całą pewnością powiedzieć, że ta młoda gwiazdka ma przed sobą wielką karierę. Muzyka jest w komedii romantycznej nie mniej ważnym składnikiem niż obsada czy scenariusz. W tej kwestii twórcy stanęli na wysokości zadania. Ścieżka dźwiękowa pełna jest sprawdzonych przebojów popu sprzed lat. Motywem głównym stał się z kolei przebój ze ścieżki dźwiękowej filmu "Pracująca dziewczyna". Ogólnie w "Czarnej książeczce" wiele jest odwołań do przeboju Mike Nicholsa. Są one jednak raczej oddaniem hołdu wielkiemu filmowi niż jego bezczelnym naśladownictwem. A jak film Nicka Hurrana sprawdza się jako opowieść o prawdziwych życiowych problemach? Końcowe sceny filmu mają na celu uświadomić widzowi jak bardzo obłudne może być to, co otacza nas na co dzień. Twórcy postawili wprawdzie na dydaktyzm szyty grubymi nićmi, lecz nie przekraczają w tym granicy dobrego smaku. Nie ma tu bowiem nadmiernie rozciągniętych w czasie "wstrząsających" przemówień, które tak bardzo irytowały w wielu innych produkcjach ze "Szkołą uczuć" na czele. Jest to po prostu dobra lekcja życia dla mało wymagających odbiorców. Reszta poczuje się może trochę znudzona, ale z całą pewnością nie oburzona. "Czarna książeczka" jest pozycją na typowy jesienny wieczór. Nie wybija się niczym niezwykłym, ale też nie wywołuje mdłości. A to w dzisiejszym kinie już dość dużym osiągnięciem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones