Recenzja filmu

Dziewczyny z St. Trinian (2007)
Oliver Parker
Barnaby Thompson
Rupert Everett
Colin Firth

Szkoła życia

"Dziewczyny z St. Trinian" mają w sobie wszystkie elementy brytyjskiej komedii: jest ekscentryczny, nieco campowy ze sporym dodatkiem ekstrawagancji.
Na rozpoczęcie nowego roku szkolnego otrzymujemy produkt, który z łatwością można nazwać koszmarem pedagogów i filmowych purystów. Pierwszych przerazi całkowity brak poszanowania dla szczytnej idei noszenia kaganka oświaty maluczkim (który często przybiera formę żelaznego kagańca). Drugich odstraszy z kolei pogarda, z jaką twórcy odnoszą się do dobrego smaku i wysublimowanego artyzmu. Tym jednak, którzy potrafią porzucić gorset sztywnych norm moralnych i estetycznych, "Dziewczyny z St. Trinian" przypadną do gustu. Film ma w sobie bowiem wszystkie elementy brytyjskiej komedii: jest ekscentryczny, nieco campowy humor ze sporym dodatkiem ekstrawagancji. St. Trinian to prywatna szkoła dla dziewcząt, która przypomina raczej patologiczną komunę dla wyrzutków. Z niemałym trudem przychodzi odróżnienie uczennic od nauczycieli. I jedni i drudzy oddają się z lubością destrukcyjnym i anarchistycznym działaniom, które z programem nauczania ministerstwa edukacji niewiele mają wspólnego. Zamiast nudnej algebry, chemii czy łaciny, dziewczyny z St. Trinian przechodzą prawdziwą szkołę życia. Adeptki uczelni są mistrzyniami fellatio, potrafią wyprodukować ładunki wybuchowe i powalający z nóg bimber, a gdy trzeba, dokonają również brawurowego napadu i zabłysną w telewizji. "Dziewczyny z St. Trinian" to najnowsze dziecko Olivera Parkera znanego głównie z adaptowania na potrzeby kina dzieł Oscara Wilde'a. Duch niepokornego Irlandczyka unosi się zresztą i nad tym filmem. Przewrotny humor, pełen uszczypliwości, ciepłej ironii, a przede wszystkim zabawy jednoznacznie kojarzy się choćby z "Bądźmy poważni na serio". Film nie próbuje być sztuką ani wiekopomnym dziełem. To raczej nieposkromiona impresja zbudowana na barwnych postaciach, przesycona żywiołowością i entuzjazmem. Parker swoim najnowszym filmem przypomina widzom o bogatej tradycji komedii absurdalnej, która na Wyspach zawsze cieszyła się sporym powodzeniem. Ostatnio powróciła do łask w telewizji, a dzięki "Dziewczynom z St. Trinian" notuje również triumfalny powrót do kina. Ów sukces nie byłby możliwy, gdyby nie doskonale dobrana obsada, a przede wszystkim Rupert Everett i Colin Firth. Panowie znajdują się niby na drugim planie, jednak to właśnie oni są ozdobą i największym atutem filmu. Obaj świetnie bawią się swoimi postaciami, racząc widzów i siebie nawzajem zabawnymi, ciętymi i dwuznacznymi komentarzami. Wyraźnie czuć między nimi chemię, i to tak, że w pewnym momencie kryminalna intryga schodzi na drugi plan, zaś najważniejsze staje się pytanie o to, czy Panna Fritton i Geoffrey Thwaites się pocałują. Fani brytyjskiego humoru będą zadowoleni, reszta poczuje się zniesmaczona. I oto właśnie chodzi.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie oceniaj książki po okładce, tak samo jak nie oceniaj filmu po plakacie. Zapamiętam to sobie, bo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones