Recenzja filmu

Eastern Boys (2013)
Robin Campillo
Olivier Rabourdin
Kirill Emelyanov

Dobrobyt i pożądanie

Robin Campillo dzieli swoją opowieść na wyraźne, zatytułowane rozdziały, z których każdy realizuje zasady innego gatunku. Po paradokumentalnej obserwacji z początku zatraca się na chwilę w
Daniel cierpliwie obserwuje grupę chłopców na paryskim dworcu Gare du Nord. Najstarsi z nich są od niego dwa razy młodsi, mają może po dwadzieścia lat. Śmieją się, wymieniają tajemnicze wschodnio brzmiące szepty, ewidentnie coś kombinują, niepokojąc pasażerów i dając się we znaki pracownikom dworcowej ochrony. Obserwatora nie obchodzą drobne kradzieże i ewentualne przekręty, jego spojrzenie zdradza erotyczną fascynację, a uwagę poświęca tylko jednej postaci. Gdy udaje mu się zbliżyć do Marka (tak nazywa się obserwowany chłopak) bez krępującej asysty jego towarzyszy, Daniel niezdarnie zabiera się za podryw. Ale stery szybko przejmuje młodziak – składa handlową ofertę, ustala stawkę i termin spotkania. Potencjalny "drapieżnik" odchodzi lekko speszony. Takie przekraczanie pozornie wyznaczonych ról będzie się w filmie powtarzać. Marek zjawi się następnego dnia w mieszkaniu Daniela, ale jego wizyta będzie kosztowała dojrzałego poszukiwacza przygód więcej niż ustalone 50 euro.



Układ biznesowy między bohaterami zamienia się oczywiście w relację emocjonalną, pchając każdego z nich w stronę zmian i wyzwań. Na szczęście zanim historia skręci w stronę modelu znanego z "Pretty Woman", zrobi kilka zaskakujących ewolucji, a wraz z rozwojem akcji zmieniać się będzie forma opowieści. Robin Campillo, znany głównie jako montażysta Laurenta Canteta, drażni się z widzem, nie tylko bawiąc się charakterem relacji łączącej bohaterów, ale też żonglując filmowymi konwencjami. Kiedy już przygotujemy sobie jakąś wygodną interpretację i dostroimy aparaty odbiorcze, reżyser zmienia częstotliwość. Dzieli swoją opowieść na wyraźne, zatytułowane rozdziały, z których każdy realizuje zasady innego gatunku. Po paradokumentalnej obserwacji z początku zatraca się na chwilę w wizualnej kontemplacji, by w ostatecznie skierować się w stronę konwencjonalnego romansu, z resztek próbując upichcić thriller. Im więcej takich zakrętów, tym więcej pułapek. Motywy intrygujące sąsiadują więc z irytującymi, niekoniecznie chcąc zgodnie współgrać w ramach jednego filmu.

Już druga część tej kompozycji jest niemałym wyzwaniem. Na umówione spotkanie Marek stawia się w towarzystwie całego swojego dziwacznego gangu. Chłopcy wpadają do komfortowego domowego raju Daniela, przejmują przestrzeń i urządzają imprezę połączoną z rabunkiem. Dorosły mężczyzna chodzi między nimi jak dziecko zagubione we mgle. Trudno zrozumieć, czemu pozwala się upokarzać grupie małolatów. Tortura, jaką  funduje nam reżyser, przypomina nieco austriackie filmy Michaela Hanekego czy twórczość Rubena Östlunda. Brak tu sensacyjnego napięcia (trudno uwierzyć, że zamożny paryżanin poddaje się prymitywnemu szantażowi w obawie przed agresją czy zniesławieniem), ale jest to samo drażnienie widza. I ta sama postać sytego mieszczucha, napastowanego przez grupę wykluczonych, trzymanych na co dzień poza kadrem jego estetycznego, wygodnego życia. Cóż, jeśli zapraszasz do domu jednego egzotycznego adonisa, powinieneś być gotów ugościć ich wszystkich.



Jednak taka socjologiczna lektura filmu nie do końca chce się skleić w jedną całość z jego warstwą romansową. Tym bardziej że Robin Campillo odcina bohaterów od świata zewnętrznego. Daniel chodzi niby do pracy, spotyka się z przyjaciółmi, ale kamera śledzi go głównie w zaciszu mieszkania i w towarzystwie "podopiecznego". Także świat nielegalnych emigrantów zamknięty jest w nieco odrealnionej przestrzeni hotelu położonego na uboczu miasta. Relacje wewnątrz tej grupy bardziej przypominają baśń o zbójcach niż portret środowiska, co podkreśla dodatkowo postać demonicznego przywódcy, będącego kimś w rodzaju młodocianego Jokera wśród drobnych, paryskich naciągaczy. Niemniej to właśnie grający go Daniil Vorobyov najdłużej zostaje w pamięci, kradnąc sceny, w których występuje. I to właśnie aktorzy – także grający główne role Kirill Emelyanov i Olivier Rabourdin – dźwigają ostatecznie tę ryzykowną scenariuszową konstrukcję, uwiarygadniając ją jako opowieść o skomplikowanych i nieustannie mutujących ludzkich relacjach.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zwycięzca festiwalu Off Plus Camera 2014 jest filmem kontrowersyjnym; uderza w widza odważną tematyką,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones