Recenzja filmu

Głupi, głupszy, najgłupszy (2012)
Peter Farrelly
Bobby Farrelly
Sean Hayes
Will Sasso

Głupole z lamusa

Już w poprzednich dziełach zdolni braciszkowie udowodnili, że slapstick to ich żywioł. Jednak dopiero teraz uczynili z niego esencję filmu. W każdym gagu odbijają się refleksy przeszłości.
Polski tytuł nie kłamie. Nowa komedia braci Farrelly jest głupia. I to jak! W jednej ze scen tytułowi bohaterowie trafiają na oddział noworodków, gdzie zamieniają małych pacjentów w żywe pistolety na wodę. W innej postanawiają założyć na polu golfowym "suchą" plantację łososi. Nie wspomnę o tym, że regularnie wymierzają sobie plaskacze, tłuką się – czym popadnie – po głowach i genitaliach, a także ranią sobie nawzajem oczy, wbijając w nie środkowy i wskazujący palec. 

Brzmi jak relacja z sali przesłuchań w więzieniu Guantanamo? Pudło. "Głupi, głupszy i najgłupszy" to udany hołd złożony jednej z najstarszych odmian ekranowego humoru – slapstickowi. Gatunek, którego mistrzami byli m.in. Charlie Chaplin, Flip i Flap oraz królik Bugs z resztą ferajny Looney Tunes, od samych narodzin żywił się przerysowaną i absurdalną, a tym samym umowną przemocą. Tylko tu bohater mógł przywitać się bez szwanku z pięciotonowym kowadłem albo laską dynamitu. Film Farrellych to już trzecia w tym roku (po "Artyście" i "Hugonie" Scorsesego) nostalgiczna podróż do zamierzchłej epoki kina. Worka Oscarów pewnie się nie doczeka, ale jednego nie wolno jej odmówić: bezwarunkowej i czystej jak koszula wyprana w Pervolu miłości do najważniejszej ze sztuk.

Już w poprzednich dziełach zdolni braciszkowie udowodnili, że slapstick to ich żywioł. Jednak dopiero teraz uczynili z niego esencję filmu. W każdym gagu – nawet najbardziej obleśnym i obrazoburczym – odbijają się refleksy przeszłości. Z kolei główni bohaterowie  są współczesnymi inkarnacjami legendarnego tria komików, których krótkometrażówki święciły triumfy od lat 30. ubiegłego wieku.  Moe, Larry i Kędzior mają serca o rozmiarach odwrotnie proporcjonalnych do wielkości mózgów. Dlatego, gdy sierociniec, gdzie się wychowali, znajdzie się na skraju bankructwa, przyjaciele bez wahania wyruszą w podróż po brakujące pieniądze. Nim je zdobędą, wpakują się w kryminalną aferę i staną oko w oko z "Ekipą z Jersey".

To właśnie spotkanie z tymi ostatnimi wydaje mi się najbardziej symbolicznym fragmentem filmu. Farrelly zderzają ze sobą wyciągniętych z lamusa poczciwych kretynów i agresywnych prostaków z programu MTV. Łączą ich intelektualne braki, dzieli cała reszta. Ci pierwsi pokazują szlachetną twarz głupoty, która dawno temu uaktywniała przepony milionów widzów. Nieśmieszna ekipa Jersey jest symbolem upadku przemysłu rozrywkowego. Głupol głupolowi nierówny.
 
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones