Recenzja filmu

Gdzie leży prawda (2005)
Atom Egoyan
Alison Lohman
Colin Firth

Gdzie tak naprawdę leży prawda?

W filmie mamy dwóch aktorów: Firtha i Bacona: duet angielsko-amerykański. I taki jest cały film: wytrawny niczym Albion i przemieszany jak Ameryka. Słodko-gorzki. Co ciekawsze, chociaż uznany za
W filmie mamy dwóch aktorów: Firtha i Bacona: duet angielsko-amerykański. I taki jest cały film: wytrawny niczym Albion i przemieszany jak Ameryka. Słodko-gorzki. Co ciekawsze, chociaż uznany za dramat i thriller nie tyle trzyma w napięciu, co się po prostu dzieje. Widz patrzy, film się dzieje, a prawda stopniowo jest odkrywana. W międzyczasie okazuje się zaś, iż każdy ma własną wersję prawdy - zupełnie jak w życiu. Lanny Morris (Kevin Bacon) spisuje swe wrażenia, aby kiedyś tam, w bliżej nie określonej przyszłości je opublikować. Kolejne ich odsłony różnią się jednakże znacząco od wspomnień Vince'a Collinsa (Colin Firth), wysłuchiwanych przez młodą, a tym samym ciekawską adeptkę dziennikarstwa O'Connor (Alison Lohman). Fabuła filmu jest niby prosta, lecz reżyser (Atom Egoyan) i scenarzysta (tenże i autor powieści - Rupert Holmes) dokładnie wiedzieli, jak prawdę skrzętnie ukryć. Co ważniejsze - reżyser świetnie poprowadził obu aktorów. Owszem, Kevin Bacon miał już na swoim koncie dramatyczne role, jak chociażby w "Morderstwie pierwszego stopnia" z 1995 r. czy w o rok późniejszych "Uśpionych", ale głównie był pamiętany z komercyjnych filmów, takich jak "Footloose" (1984), "Linia życia" (1990), czy "Dzikie żądze" (1998). No i nie zapomnijmy o "Człowieku-widmie" z 2000. Colin Firth zaś dał się poznać jako drugi (po Hugh Grancie) etatowy brytyjski dżentelmen w obu częściach "Bridget Jones" (2001 i 2004) czy z "To właśnie miłość" (2003). Tymczasem w "Gdzie leży prawda" poznajemy zupełnie inne oblicze obu aktorów. Kiedy stoją przed kamerami telewizyjnymi w czasie telemaratonu na rzecz walki z chorobą, wydają się mili, dowcipni i przyjaźni. Za kulisami jednak ujawniają swą inną twarz - są wstrętni, brutalni i zakłamani? O! jak zakłamani! Szczególnie ów Angol zagrany przebojowo przez Firtha. Na ekranie ani przez sekundę nie widzimy potencjalnego Marka Darcy'ego - tego od Bridget czy też Jamie'ego Benneta z "To właśnie miłość", tylko zakompleksionego, niepewnego swej seksualności brutala. Z kolei Bacon wije się w swej "prawdzie" niczym glista. Żaden z nich nie wie właściwie, co się stało, ani kiedy. Za to obaj pamiętają swe grzeszki. Każdy z nich usprawiedliwia się i wieszczy prawdę absolutną. Później zaś okazuje się, iż swą prawdę absolutną zna każdy, byleby miał styczność z komikami. Bowiem prawda ma to do siebie, iż ludzie postrzegają ją subiektywnie i tego doświadczamy, oglądając ów film. Firth już nie jest dżentelmenem, przypomina raczej biednego paranoika z "Traumy" z 2004, a Bacon jest równie obrzydliwy i odpychający, jak grany przezeń klawisz w "Uśpionych". Obaj aktorzy są wiarygodni i przejmujący. Zaś młoda dziennikarka to irytuje swą ciekawością, to budzi współczucie. Jednocześnie widz zadaje sobie pytanie: ile warte są słowa wypowiadane przez innych? Ile zaś warte są ich czyny i jak dociec ich p r a w d z i w e g o znaczenia? Jaka jest cena szantażu i jak ją spłacić? I jaka jest cena prawdy leżącej najczęściej pośrodku.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones