Recenzja filmu

Gnijąca panna młoda (2005)
Tim Burton
Mike Johnson
Johnny Depp
Helena Bonham Carter

Panna młoda, która nie ucieka

Od dłuższego już czasu miałem wrażenie, że cała światowa kinematografia skostniała i stanęła w miejscu. Przez kilka lat dostawaliśmy w kinach polskie filmy sensacyjne, które nie nadawały się do
Od dłuższego już czasu miałem wrażenie, że cała światowa kinematografia skostniała i stanęła w miejscu. Przez kilka lat dostawaliśmy w kinach polskie filmy sensacyjne, które nie nadawały się do oglądania. Amerykańskie kino akcji zatrzymało się na poziomie "Matrixa" i nie chciało już pchnąć efektów specjalnych do przodu (nie wspominając o scenariuszu). Totalnym apogeum schematyczności były taśmowo produkowane komedie romantyczne i moralizatorskie filmy Disneya. Jednak wszystko, co ma swój początek, ma też i koniec - producenci wreszcie usłyszeli lamenty nieszczęśliwych widzów i pomyśleli: "może czas wyrzucić sprawdzone starocie do kosza i zaryzykować czymś nowym?". Pierwszym sygnałem zmian była przełomowa komedia miłosna "To właśnie miłość", na której ludzie się... śmiali! Jak świat długi i szeroki, czegoś takiego jeszcze nie było! Zmieniły się również filmy animowane - nastała epoka "Shreka", który nie prawił morałów, a zwyczajnie bawił i odważył się obalić większość schematów! W cztery lata po premierze "Shreka", na arenie produkcji rysunkowych pojawił się Tim Burton, który dał się wcześniej poznać, jako twórca ze specyficznym poczuciem estetyki (w szczególności w "Dużej Rybie"), dzięki czemu jego filmy zawsze były szczególne. Do pracy przy "Gnijącej Pannie Młodej" zaangażował swojego bliskiego przyjaciela, Johnny'ego Deppa, który zagrał Victora van Dorta. Ów młody człowiek, bogaty mieszczanin, ma niepowtarzalną okazję, by wybić się ponad stan, żeniąc się z biedną arystokratką - Victorią (Emily Watson). Na przeszkodzie staje tylko jedna rzecz - chłopak jest na tyle roztargniony, że nie potrafi nawet wypowiedzieć ślubnej formułki. Dopiero cały wieczór prób w mrocznym lesie przynosi rezultaty i wreszcie udaje mu się wyrecytować wszystko tak, jak należy. Niestety i ten mały sukces przypłacił wysoką ceną. Wraz z ostatnimi słowami inkantacji, założył ślubną obrączkę na, jak mu się wydawało, gałąź. Rzeczywistość szybko go wyprowadziła z błędu, gdyż konar okazał się ręką zmarłej dziewczyny, która złożyła przysięgę, iż nie odejdzie do świata umarłych, dopóki ktoś jej nie wyzna miłości. W ten oto sposób Victor wpadł w kłopoty, z których naprawdę ciężko jest się wyplątać... Żeby uatrakcyjnić film, Burton dodał nowy element - chóralne śpiewy bohaterów w sytuacjach, w których bym się tego nigdy nie spodziewał. Nie należy tego jednak mylić z typowymi dla starych filmów Disneya piosenkami - to jest zupełnie co innego! Każda aria wprawiała całą salę w śmiech nie do opanowania! W gruncie rzeczy łatwiej wymienić te fragmenty "Gnijącej Panny Młodej", na których była cisza niż te, na których widownia zalewała się łzami ze śmiechu. Wszystkie postaci były tak stworzone, że nie sposób było w stosunku do nich zachować obojętności. W szczególności, gdy miało się przed oczami kukiełkowego Johnny'ego Deppa czy Helenę Bonham Carter (tytułową nieboszczkę). Furorę zrobił również Danny Elfman, znany teraz pod postacią "kościstego" barowego jazzmana. Zresztą jest on nie tylko jednym z nie-do-końca-umarłych, ale odpowiada też za całokształt muzyki, która mimo panującej w filmie mrocznej atmosfery, jest bardzo skoczna i wpada w ucho. Przez cały film zastanawiałem się, czy film jest stworzony komputerowo, czy też mamy do czynienia z efektami osiągniętymi w sposób tradycyjny. Jak się szybko dowiedziałem, jest to stara, dobra metoda poklatkowa, wykorzystująca kukiełki. Nie obyło się bez ingerencji nowoczesnej technologii, ale taki powrót do korzeni jest miłą odmianą (wcześniej Tim Burton pracował przy "Miasteczku Halloween", które było wyprodukowane w podobny sposób). Po seansie rodzi się w głowie tylko jedno, ważne pytanie... Dla kogo w ogóle jest ten film? Na pewno nie dla dzieci, gdyż te nie dość, że nie zrozumieją humoru, to jeszcze mogą się przestraszyć. Przypuszczam, że mało który malec będzie zadowolony z tak spędzonego czasu w kinie. Czy jest on w takim razie dla dorosłych? To chyba odpowiedź najbliższa prawdy, gdyż trzeba mieć na koncie całkiem spory bagaż doświadczeń życiowych i obejrzanych filmów, by w pełni się cieszyć Burtonowskimi żartami, które ostatnio zaczyna cenić coraz większa rzesza widzów.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dziewiętnastowiecznej Rosji młode dziewczęta często były zwabiane w zasadzkę i mordowane w drodze na... czytaj więcej
"Gnijąca Panna Młoda" to kolejny dowód na to, że Tim Burton jest reżyserem wybitnym. Film w niezwykły... czytaj więcej
Współczesne filmy animowane mają to do siebie, że są albo piękne od strony technicznej, albo pięknie pod... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones