Recenzja filmu

Headshot. Mroczna karma (2011)
Pen-Ek Ratanaruang
Nopachai Chaiyanam
Sirin Horwang

Kula w łeb

Fabuła jest momentami tak mętna, że sprawia wrażenie klasycznego, artystowskiego blefu. Na szczęście, cała historia wydaje się podrzędna względem filmowej formy oraz ikonografii poszczególnych
Pomysł tyleż intrygujący, co absurdalny: oto płatny zabójca zostaje postrzelony przez siepaczy swojego mocodawcy i za sprawą urazu mózgu zaczyna widzieć rzeczywistość na opak: podłoga zamienia się miejscami z sufitem, ludzie zwisają głowami w dół, deszcz z oberwanej chmury wznosi się ku ziemi. Co dalej począć z tak pięknie rozpoczętym dniem? Szukać zemsty czy odkupienia? Spoglądając w przeszłość bohatera, poznajemy jego losy przed wypadkiem – historię policjanta, który został kilerem, i kilera, który dostał za swoje. Karma to sucz, wiadomo.

Motyw zaburzonej perspektywy, który wykorzystuje w swoim filmie tajski reżyser Pen-Ek Ratanaurang, jest wystarczająco nośny, by zbudować wokół niego całą estetyczną i fabularną warstwę filmu (przykładem jest "Motyl i skafander" Juliana Schnabla, gdzie obserwujemy świat okiem sparaliżowanego bohatera). "Headshot" podąża jednak innym torem, a wątek zniekształconej optyki sprowadzony zostaje w nim do błahej, buddyjskiej metafory i paru nasyconych czarnym humorem scen. Jest ogrywany na tyle często, że wydaje się potrzebny, i na tyle rzadko, że sprawia wrażenie niewykorzystanego. To, co najciekawsze w całym utworze, zawiera się tymczasem w warstwie gatunkowej; rodzi się na styku surowego kina gangsterskiego i onirycznej impresji. Czarny kryminał, tragikomedia, dreszczowiec, przypowiastka w formie filmowego poematu  – reżyser czerpie z wszystkich tych poetyk, a ze znanych składników próbuje uwarzyć miksturę o wyjątkowym smaku. Niestety, poszczególne aromaty nie zawsze się przegryzają – cierpi na tym zarówno dramaturgia, jak i inscenizacja kolejnych scen.

"Headshot. Mroczna karma"
to raczej kino atmosfery niż akcji i utwór konceptualny, który zamiast grać na emocjonalnych strunach, ma bezustannie wybijać nas z rytmu, wystawiać na próbę naszą wrażliwość i cierpliwość. Fabuła jest momentami tak mętna, że sprawia wrażenie klasycznego, artystowskiego blefu. Na szczęście, cała historia wydaje się podrzędna względem filmowej formy oraz ikonografii poszczególnych gatunków. Do tak oświetlonych i sfotografowanych miejskich labiryntów, ciasnych gangsterskich nor i gęstych, zamglonych lasów można wracać bez końca.  
 
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones