Studium samotności i szaleństwa – Joker jako lustro społeczeństwa
"Joker" Todda Phillipsa to film, który trudno nazwać jedynie historią o komiksowym złoczyńcy. To zdecydowanie więcej - pełnokrwiste, przejmujące studium człowieka, którego systematyczne
"Joker" Todda Phillipsa to film, który trudno nazwać jedynie historią o komiksowym złoczyńcy. To zdecydowanie więcej - pełnokrwiste, przejmujące studium człowieka, którego systematyczne upokorzenia, brak wsparcia i obojętność otoczenia doprowadzają do tragedii. Phillips, znany dotąd głównie z komedii, tym razem stworzył obraz niezwykle mroczny, spójny i odważny, balansujący na granicy kina psychologicznego i społecznego dramatu.
Joaquin Phoenix w roli Arthura Flecka daje pokaz aktorstwa na najwyższym poziomie. Jego fizyczna i psychiczna przemiana to prawdziwy majstersztyk - wychudzona sylwetka, nerwowy śmiech, sposób poruszania się i gestykulacji sprawiają, że trudno oderwać od niego wzrok. To rola, w której każdy szczegół ma znaczenie i która nieprzypadkowo przyniosła mu Oscara. Phoenix nie gra Jokera - on nim staje się na naszych oczach.
Film uderza także w wymiarze społecznym. Gotham przedstawione przez Phillipsa nie jest jedynie scenerią - to miasto przesiąknięte brudem, nierównościami i obojętnością wobec cierpienia jednostek. To świat, w którym "zwykli ludzie" tracą cierpliwość wobec władzy i elit, a frustracja przeradza się w agresję. Joker, choć w gruncie rzeczy złamany i chory człowiek, staje się symbolem buntu i gniewu, który narasta od dawna. Ten wątek czyni film boleśnie aktualnym - nie tylko jako fikcyjną opowieść, ale jako metaforę realnych problemów współczesnego społeczeństwa.
Nie sposób nie wspomnieć o fenomenalnej warstwie audiowizualnej. Zdjęcia Lawrence’a Shera ukazują Gotham jako miasto przygnębiające i obce, a jednocześnie pięknie skomponowane w kadrach. Światło, kolory i ruch kamery budują duszną atmosferę, która doskonale oddaje stan psychiczny bohatera. Z kolei muzyka Hildur Guðnadóttir wwierca się w świadomość - ciężkie, surowe dźwięki wiolonczeli podkreślają narastający chaos w głowie Arthura, a lekkie, radosne melodie wykorzystane w kontrastowych momentach nadają całości jeszcze większej ironii i gorzkiego wydźwięku.
"Joker" to film trudny w odbiorze - powolny, niekiedy przytłaczający, pełen brutalnych scen i niewygodnych pytań. Ale właśnie w tym tkwi jego siła. To kino, które nie stara się nikogo uszczęśliwiać, nie oferuje prostej rozrywki, a raczej zmusza widza do refleksji nad granicami empatii, odpowiedzialnością społeczeństwa i tym, jak łatwo można pchnąć jednostkę w stronę szaleństwa.
Dla mnie "Joker" jest nie tylko najlepszą ekranizacją historii o tej postaci, ale i jednym z najważniejszych filmów ostatniej dekady. To odważne, pełne emocji dzieło, które długo zostaje w pamięci i które z każdym kolejnym seansem odkrywa przed widzem coś nowego.
"Joker" nie jest filmem dla każdego - bywa ciężki i przygnębiający - ale dla mnie to jedno z najbardziej poruszających doświadczeń kinowych ostatnich lat.