Recenzja filmu

Kacper i Emma - najlepsi przyjaciele (2013)
Arne Lindtner Næss
Ilona Kuśmierska
Elias Søvold-Simonsen
Nora Amundsen

Domowe przedszkole

Norweski reżyser traktuje fabułę "Kacpra i Emmy" pretekstowo – jest ona tylko punktem wyjścia do filmowej lekcji udzielanej najmłodszym. I choć dzieciom taki sposób opowiadania pozwoli łatwiej
"Kacper i Emma" trafiają na ekrany polskich kin w ramach projektu przybliżającego najmłodszym widzom dobre dziecięce kino z całego świata. Warto o tym pamiętać, by mierzyć film właściwą miarą. Bo norweska produkcja od początku zaprojektowana została jako kinowa lekcja wychowawcza, w której film staje się punktem wyjścia do rozmowy o trudach życia kilkuletnich kinomanów.



Edukacyjny kontekst tej premiery pozwala inaczej spojrzeć na jej artystyczne walory i ubytki. Przenosząc na ekran norweski bestseller Tora Åge Bringsværda i Anne G. Holt reżyser Arne Lindtner Næss zwraca się bowiem do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, ani przez chwilę nie patrząc w stronę ich dorosłych opiekunów. W "Kacprze i Emmie" nie znajdziemy ani śladu ironii, ani pikantnych dowcipasów, które ukryte są w niemal wszystkich amerykańskich animacjach ery postshrekowej. Norweski film to podróż do krainy niewinności , w której kino ma bawić, a przy okazji uczyć.

Trudno powiedzieć, który z tych celów jest dla Næssa ważniejszy. Historia dwójki pięciolatków, którzy po raz pierwszy wybierają się do przedszkola, to lekcja wychowania do życia w społeczeństwie. Norweski reżyser opowiada w niej o oswajaniu strachu przed nieznanym. Mały chłopiec, który boi się swego pierwszego dnia w nowym miejscu, szybko przekona się, że to, co nowe, może być fascynujące nawet wtedy, jeśli początkowo wydaje się groźne. Przyjaźń z blondwłosą Emmą pozwala mu przełamać strach i staje się początkiem całej serii wspólnych przygód.



Za każdą z nich idzie zaś nowa nauka. Bo oswajanie obcości nie jest jedynym edukacyjnym celem, jaki stawia przed swym filmem Næss. Jego "Kacper i Emma" okazuje się też familijną przypowiastką o odpowiedzialności rozpisaną na głosy małych dzieci i ich pluszowych zabawek, a także o tym, że działając wspólnie i pomagając sobie nawzajem można łatwiej poradzić sobie z problemami, jakie przynosi życie.

Norweski reżyser traktuje fabułę "Kacpra i Emmy" pretekstowo – jest ona tylko punktem wyjścia do filmowej lekcji udzielanej najmłodszym. I choć dzieciom taki sposób opowiadania pozwoli łatwiej wychwycić sensy ukryte w filmie, dla dorosłego może być nieznośny. Podobnie jak forma filmu, który przypomina zdubbingowaną reklamę niemieckich cukierków uzupełnianą przez dość prymitywną animację. Bo "Kacper i Emma" to historia zrobiona z myślą o małych kinomanach i hołd dla ich wyobraźni, która zabawkowy zamek zmienia w przestrzeń prawdziwej przygody, a w banalnej animacji potrafi dostrzec zaproszenie do nierzeczywistego, a fascynującego świata.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones