Recenzja filmu

Kiba Ôkaminosuke (1966)
Hideo Gosha
Isao Natsuyagi

Samuraj ze spaghetti westernu

Hideo Gosha to, obok Kurosawy, chyba najpopularniejszy twórca filmów spod znaku jidai-geki. Co prawda jego produkcje nie doczekały się nigdy aż takiej sławy jak epickie dzieła Kurosawy, ale
Hideo Gosha to, obok Kurosawy, chyba najpopularniejszy twórca filmów spod znaku jidai-geki. Co prawda jego produkcje nie doczekały się nigdy aż takiej sławy jak epickie dzieła Kurosawy, ale niewątpliwie jest to reżyser godny uwagi. "Samurai Wolf" to pierwszy epizod dwuczęściwej opowieści o kolejnym w kinematografii japońskiej samuraju znikąd. Film powstał w latach sześćdziesiątych, czyli w momencie, gdy gatunek ten był bardzo popularny i przy takim napływie samurajskich niezapomnianych dzieł jak choćby "Harakiri" czy "Rudobrody", łatwo było stworzyć coś wtórnego. Owa wtórność to chyba właśnie największa, ale i jedyna bolączka filmu Goshy - fabuła nie tyle nie grzeszy oryginalnością, co zdaje się przetwarzać znane i oklepane motywy. Pierwsze filmowe skojarzenie jakie się nasuwa, to "Yojimbo" Kurosawy - "Samurai Wolf" opiera się na podobnym, żeby nie powiedzieć takim samym schemacie. Oto tajemniczy, cyniczny, ale i w głębi duszy poczciwy samuraj przybywa do miasteczka gnębionego przez namiestnika władzy i jego bandziorów. Grający główną rolę Isao Natsuyagi nie jest jednak samurajem tej klasy co niezapomniani Toshiro Mifune, Sonny Chiba czy Tatsuya Nakadai. Jego kreacja jest bardziej oszczędna, ale także charakter filmu jest inny. "Samurai Wolf" nie jest bowiem niczym więcej niż kinem akcji - akcenty położono więc bardziej na zwroty fabuły i dobre sekwencje walk, niż na głębię obrazu czy portrety psychologiczne bohaterów. Film jest krótki, trwa ledwo ponad godzinę, ale jest to naprawdę ciekawe 75 minut, bo "Samurai Wolf" w przyjętej konwencji zdecydowanie się sprawdza i nie udaje, że ma być czymś więcej. Bardzo podobał mi się jego klimat - wyraźna inspiracja spaghetti westernami każe porównywać ten film raczej z dziełami Sergio Leone niż Kurosawy. Ciekawa oprawa muzyczna, bardzo wyraziste czarne charaktery i otoczka tajemnicy wokół Okaminosuke, która przywołuje na myśl rolę Clinta Eastwooda z "trylogii dolarowej" Leone. Tymi kilkoma zabiegami ów przeciętny fabularnie film starał się wybić ponad ustalone standardy, ale i tak został niestety zapomniany. A szkoda, bo to naprawdę solidne kino akcji. Warto po "Samurai Wolf" sięgnąć, bo posiada wszelkie cechy dobrego kina samurajskiego - specyficzny, choć tym razem nieco odmienny klimat, dobre pojedynki na katany i ciekawe zwroty akcji.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones