Recenzja filmu

Największy kochanek świata (1977)
Gene Wilder
Gene Wilder
Dom DeLuise

Kiedy Rudy Valentine staje się Rudolfem Valentino

Nie ukrywam, że Gene Wilder to jeden z moich ulubionych reżyserów. Prawda − nie zawsze ambitny, ale osobiście uwielbiam jego humor, bardzo często aluzyjny, groteskowy, purnonsensowy. Nie dość,
Nie ukrywam, że Gene Wilder to jeden z moich ulubionych reżyserów. Prawda − nie zawsze ambitny, ale osobiście uwielbiam jego humor, bardzo często aluzyjny, groteskowy, purnonsensowy. Nie dość, że Wilder reżyserował filmy, to jeszcze w nich występował, zawsze na pierwszym planie, zawsze przykuwał moją uwagę − człowiek o niezwykłym talencie komicznym, z burzą jasnych loków i rozbrajającym spojrzeniem błękitnych oczu, w których bezbronność mieszała się z ironią... Tym razem ostrze swojej satyry wymierza w postać, na którą niewiele osób zdecydowałoby się podnieść rękę, mianowicie w Rudolfa Valentino − postać legendarną wręcz, gwiazdora kina niemego, który już za życia otaczany był niemal boskim kultem. I z owym kultem rozprawia się Wilder. W prześmiewczy sposób ukazuje również cały wielki przemysł filmowy z lat 20., kiedy kino właściwie dopiero stawiało swoje pierwsze kroki, powstawały wielkie wytwórnie i kreowano gwiazdy. I ten świat pokazuje nam reżyser we właściwy dla siebie sposób − świat, w którym talent bynajmniej nie jest najważniejszy, o karierze często decyduje przypadek, a najważniejsze decyzje nie zawsze podejmują ludzie kompetentni. Nie oznacza to jednak, że owa rzeczywistość była taka naprawdę, Wilder po prostu często uwypukla wady, pomijając zalety. A jeśli zalety się pojawią, to wzbudzają raczej rozbawienie niż podziw... Czyli bez zbędnej idealizacji, gloryfikacji bohaterów, za to uderzając w widza groteskową, ale bardzo zbliżoną do prawdy wizją świata. Wilder pochodzi z pokolenia, które wyrosło w podziwie dla Jamesa Deana. Z niego reżyser nie odważył się zakpić. Z Valentino jak najbardziej. Dlaczego? Bo z powodu Valentino kobiety mdlały w kinie. A to mogło już posłużyć za kanwę doskonałego scenariusza... Rudy Valentine przybywa do Hollywood ze swoją młodą neurotyczną żoną i mocnym postanowieniem zrobienia szybkiej, błyskotliwej kariery. Niespodziewanie, już pierwszej nocy Annie oznajmia mu, że odchodzi, ponieważ zamierza odnaleźć uwielbianego Rudolfa Valentino. Równie niespodziewanie Rudy staje się gwiazdorem. A wtedy pozostaje mu już tylko odzyskać uczucia żony... Jednym słowem, akcja lekko skomplikowana (chwilami trudno zorientować się, kto jest kim;), ale okraszona typowym, wilderowskim humorem. Zawsze, kiedy oglądam filmy Wildera, nie mogę powstrzymać się od porównywania go do Mela Brooksa. Sama nie wiem dlaczego. Może wynika to z faktu, że obaj panowie działali mniej więcej w tym samym czasie, obaj również występowali w swych filmach i bezlitośnie rozprawiali się z twórczością rodem z Hollywood − w przypadku Brooksa były to np. westerny ("Płonące siodła") czy mit Alfreda Hitchcocka ("Lęk wysokości"), a jeśli chodzi o Wildera − właśnie wspomniany wcześniej Rudolf Valentino, a w szczególności "Szejk" − chyba najsłynniejszy film z jego udziałem, kiedy to w ramionach trzymał Agnes Ayres. A Rudy Valentine też raczej nie stronił od towarzystwa pięknych kobiet. Wspomniałam wcześniej o typowym wilderowskim humorze. Na czym on polega? Jest to raczej humor sytuacyjny (choćby fantastyczna scena w hotelowym pokoju, który przez nieuwagę głównego bohatera zostaje zamieniony w kryty basen, czy ta, w której Rudy bierze udział w castingu). Ale te zabawne sytuacje wynikają raczej z zachowań bohaterów, natomiast dialogi są tylko częścią składową − jakkolwiek są zabawne, to jednak wyjęte z kontekstu, zabawne być przestają i bynajmniej nie mogą być zaliczone w poczet najlepszych w kategorii filmów komediowych. Polecam "Największego kochanka świata" (co za charakterystyczny tytuł!) wszystkim, którzy lubią groteskowy humor. Uważam jednak, że aby dokładniej zrozumieć ideę, która przyświecała Wilderowi w jego procesie tworzenia filmu, trzeba choć troszkę orientować się w temacie "Rudolf Valentino".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones