Recenzja filmu

Nigdy nie będę twoja (2007)
Amy Heckerling
Michelle Pfeiffer
Paul Rudd

Michelle na Botoxie

"Nigdy nie będę Twoja" to komedia romantyczna, ale i satyra na współczesne Hollywood, czy szerzej, na kulturę stawiającą na piedestale tani blichtr i wieczną niedojrzałość. Ale przede wszystkim
"Nigdy nie będę Twoja" to klasyczna komedia romantyczna, ale i satyra na współczesne Hollywood, czy szerzej, na kulturę stawiającą na piedestale tani blichtr i wieczną niedojrzałość. Ale przede wszystkim to film z Michelle Pfeiffer. To ostanie zdanie jest o tyle istotne, że wielbiciele pięknej Michelle, do którego zalicza się niżej podpisany, stanowią zakon o bardzo (BARDZO!) ostrej regule. Sprawia to, że tzw. obiektywna ocena filmu (a istnieje taka?) z udziałem tej aktorki, staje się zadaniem niezwykle trudnym. Jednak spróbuję się go podjąć, zwłaszcza, że obecność na ekranie MP nie jest na szczęście jedyną zaletą filmu Amy Heckerling. Wymienioną reżyserkę pamiętają w zasadzie tylko weterani. W połowie lat 90. odniosła sukces młodzieżową komedią "Clueless", potem wiodło się jej średnio. Tym bardziej cieszy, że najnowsza komedia "Nigdy nie będę Twoja", jest powrotem do niezłej formy. Film opowiada o wziętej producentce telewizyjnej (Pfeiffer), odpowiedzialnej za koszmarnie kiczowate, ale cieszące się popularnością tasiemce telewizyjne. Rosie jest już dobrze po czterdziestce, co w słonecznej Kalifornii jest wiekiem mocno gerontalnym. Samotnie wychowuje dorastającą córkę (Saoirse Ronan), próbuje bronić swojej pozycji przed mizoginicznym szefem (Fred Willard), a także nad-obecnością egotycznego byłego męża. Pewnego dnia poznaje znacznie młodszego od siebie aktora Adama Perla (Paul Rudd). Ten dostaje angaż w serialu, a z czasem awansuje na kochanka pięknej Rosie. Tylko czy taki związek ma przyszłość? Rosie jest tu jedyną postacią, która zadaje sobie podobne pytania. W przedstawionym przez Heckerling świecie, o przyszłości myśli się tylko w kontekście kolejnych operacji plastycznych i kosmetycznych zabiegów. "Nigdy nie będę Twoja" złośliwie, ale z wdziękiem portretuje tę społeczność narcyzów. Rosie wydaje się początkowo kimś w rodzaju Neo z "Matrixa", osobą próbującą przełamać dookólny fałsz, postawić na coś autentycznego, dla niej jest to uczucie. Jednak film jest znacznie bardziej przewrotny, niż się to początkowo wydaje. Związek z Perlem, zaczyna wpisywać się w te same schematy, przeciw którym początkowo się buntuje. Schematy wiecznej niedojrzałości. Szczęśliwa relacja musi przypominać te licealne - beztroskie, egzaltowane, trzpiotowate właśnie. Trzydziestoletni Adam jest po prostu typem szkolnego jajcarza, taki co to podskoczy, zrobi śmieszną minę i pocieszy dziewczynę, która właśnie oblała klasówkę. Te aspiracje wyśmiewa pojawiająca się w filmie Matka Natura (Tracey Ullman), ale nawet ona ulega jakoś czarowi tej ogólnej iluzji (złorzecząca na zerwane więzi z tym co "naturalne i uświęcone od lat", jednocześnie zażera się współczesnymi fast foodami). Jest z tej samej opery mydlanej, co reszta bohaterów. Amy Heckerling także wywodzi się z telewizyjnego świata, wyśmiewa go więc, ale czule. Nie moralizuje i nie osądza, dzięki czemu jej film do końca zachowuje lekkość. W ostatniej scenie Rosie przyznaje, że cała ta sytuacja, jest po prostu ośmieszająca, ale powszechna śmieszność stała się obecnie normą. Myślę, że to prawda, którą odnieść można nie tylko do serialowych postaci.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Komedie romantyczne były, są i zapewne będą wdzięcznym materiałem nie tylko dla hollywoodzkim filmowców.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones