Recenzja filmu

Papusza (2013)
Joanna Kos-Krauze
Krzysztof Krauze
Jowita Budnik
Zbigniew Waleryś

Poetka wyklęta

Krauzowie oparli się pokusie, by losy trójki bohaterów wpisać w będący fabularnym samograjem miłosny wielokąt. Ich film jest obdarty z melodramatycznej tanizny i pustosłowia. Tutaj każdy,
Na nowy film małżeństwa Krauze musieliśmy czekać siedem lat, ale było warto. "Papusza" – biografia poetki Bronisławy Wajs – to nie tylko poruszający portret kobiety i artystki, ale również imponująca wizualnie wyprawa do zaginionego świata polskich Romów.

Narracja filmu jest nielinearna. Akcja zaczyna się w latach 70., gdy oskarżona o kradzież kury  bohaterka zostaje wyciągnięta z aresztu przez pracownicę resortu kultury. Papusza ma uświetnić galowy koncert swoich pieśni, w którym udział weźmie cała ówczesna elita z ministrem na czele.  Dlaczego fetowana przez dygnitarzy poetka wygląda jak żebraczka? Dlaczego niczym mantrę powtarza słowa, że "żadnych wierszy nigdy nie pisała"? I dlaczego pewien starzec o wyglądzie biblijnego proroka grozi jej naruszeniem nietykalności cielesnej, jeśli nie raczy zająć miejsca na sali? Rozgrywające się na przestrzeni kilkudziesięciu lat kolejne retrospekcje dostarczą odpowiedzi na frapujące nas pytania.
 
Życie Wajs (Budnik) składało się z paradoksów. Według romskich standardów była kobietą wyzwoloną (samodzielnie nauczyła się czytać i pisać), ale nie uchylała się od obowiązków nałożonych jej przez rodzinny tabor. Chociaż nie kochała swojego znacznie starszego męża i nie raz wdawała się z nim w słowne zapasy, nigdy nie kwestionowała jego patriarchalnej władzy. Wreszcie twórczość Papuszy, choć jest peanem na cześć Cyganów i ich stylu życia, ostatecznie stała się przyczyną wykluczenia poetki ze społeczności. Romowie doświadczają w filmie prześladowań ze strony polskich chłopów, nazistów, a potem komuny. Żadne z nich nie wydaje się jednak równie bolesne jak odrzucenie przez pobratymców. Talent Papuszy jest tu nie nie tyle darem od losu (Boga?) co fatum, niezawinionym przekleństwem. Być może, gdyby poetka była mężczyzną, ostracyzm ze strony otoczenia nie okazałby się aż tak dotkliwy. Jako kobieta – i to w dodatku znacznie zdolniejsza od chlubiących się artystyczną smykałką samców z taboru – bohaterka stoi na straconej pozycji.

Choć tytuł filmu jednoznacznie sugeruje nam, na kim będzie się skupiać uwaga twórców, Papusza jest zaledwie jedną z kilku głównych postaci. Równie dużo czasu ekranowego otrzymują Dionizy Wajs i Jerzy Ficowski. Pierwszy to mąż Papuszy – świetny muzyk, a zarazem mitoman, brutal, pijak i dziwkarz. Grającemu go Zbigniewowi Walerysiowi udało się jednak w zaledwie paru scenach ocieplić negatywny wizerunek bohatera (drań-melancholik potrafi być też troskliwym mężem i ojcem). Fantastyczna rola. Dwuznaczność wpisana jest również w postać Ficowskiego (Pawlicki), wybitnego tłumacza i pisarza, który przez dwa lata ukrywał się w taborze Papuszy i Dionizego. Choć w tym okresie zdążył zaskarbić sobie sympatię Romów i nauczyć się ich języka, do końca był przez nich traktowany jako  gadjo – obcy. To Ficowski odkrył talent Wajs i to on (do spółki z Julianem Tuwimem) stał za wydaniem jej wierszy. Ostatecznie znajomość z poetką bardziej przysłużyła się jednak jego literackiej karierze, a nie na odwrót.

Krauzowie oparli się na szczęście pokusie, by wpisać losy trójki bohaterów w będący fabularnym samograjem miłosny wielokąt. Ich film jest obdarty z melodramatycznej tanizny i pustosłowia. Tutaj każdy, nawet najdrobniejszy gest i spojrzenie mają swój ciężar. Co najważniejsze, są one częściami składowymi sprawnie opowiedzianej, wciągającej i niepozbawionej humoru historii. Para reżyserów, która ani na moment nie traci zdolności krytycznego spojrzenia, oddaje w niej hołd romskiej kulturze i tradycji zniszczonej przez kolejne dziejowe zawieruchy.

"Papusza" z pewnością nie robiłaby aż takiego wrażenia, gdyby nie fenomenalna praca autorów zdjęć i scenografów. Film zbudowany jest z pozbawionych ruchu kamery, niemal niemontowanych scen. Gdy dodamy do tego rozmach i plastyczne bogactwo godne mistrzów pędzla, podczas seansu poczujemy się, jakbyśmy odwiedzali galerię ruchomych (dosłownie!) obrazów. Znajdziecie tu i sceny rodzajowe jak z Gierymskiego, i powiew epiki, i zapierającą dech w piersiach przyrodę, która koresponduje ze stanami emocjonalnymi bohaterów, i subtelne portrety. Uff! Orgia dla oczu gwarantowana.
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Papusza" to minimalistyczne dzieło oddziałujące na zmysły. Obok świetnych zdjęć pojawia się także... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones